czwartek, 15 czerwca 2017

Drzwi do kosmosu. Wywiad z Łukaszem Mańkowskim na temat gry "Beyond the Gates of Antares".

      
      Ludzka historia oraz fantazja stworzyły setki uniwersów, różniących się od siebie dekoracjami, kostiumami i rekwizytami. Obecnie są one często używane do uatrakcyjnienia takich czy innych gier. Na przykład gra o budowaniu talii może być ciekawsza, jeśli ubierze się ją w tematykę kosmicznych bitew, niż gdyby miała opowiadać o uprawie sadu owocowego.

        Jest tylko jeden szkopuł takiego rozwiązania. Nawiązania do określonych uniwersów mogą zachęcić jedną grupę ludzi - ale innych odstraszyć. Jedni nie lubią starożytnego Rzymu, inni Diuny - a jeszcze innym nie leży Star Trek. No chyba, że przerobiony.
A moim przypadku takim klimatem jest druga wojna światowa. Nie wiem czemu - może to banalne uzbrojenie, może to, że nie bierze w niej udziału żadna sympatyczna frakcja - a może przez to, że Polska jest w tym settingu albo masakrowana, albo wykorzystywana, albo oba powyższe na raz.

      Stąd też, gdy tylko dowiedziałem się o "Bolt Action", zachwyt nad mechaniką (losowa aktywacja, rozkazy, pinowanie jednostek, proste zasady rozstrzygania ataku) mieszał się ze zniechęceniem (II wojna światowa... No i kim tu grać?). A więc pozostałem do dziś dnia życzliwym acz zdystansowanym obserwatorem samego "Bolt Action" jak i rosnącego środowiska fanów tej gry. Fajnie, że jest tytuł, który wnosi jakąś innowację do świata bitewniaków. A moja osobista antypatia - zdaję sobie sprawę, że jest nieco dziwaczna - nie powinna zakłócać obiektywnego odbioru tej gry. I jeśli inni dobrze się bawią przy "Bolcie" - to doskonale:)


Jak widać, nie tylko ja odbieram zwykła drugą wojnę światową w popkulturze, jako zbyt prozaiczną


      Na szczęście okazało się, że podobna mechanika została wykorzystana również w innej grze. Jakiś czas później dowiedziałem się bowiem o "Beyond the Gates of Antares". Okazało się, że jej autorem jest Rick Priestley, jeden z ojców założycieli świata gier figurkowych. Ten, który dał światu Warhammera i Warhammera 40.000 (razem ze współpracownikami). W 2010 roku zrezygnował z pracy w Games Workshop i zaczął realizować swoje pomysły pod innymi szyldami. Okazało się, że potrafi on wyjść poza stały zestaw współczynników i system aktywacji "I go, you go".



W dodatku, przy tworzeniu gry osadzonej w nieistniejących realiach (nie realiach?) nie trzeba się silić na to, by zasady miały odzwierciedlać prawdziwe (lub chociaż prawdopodobne) sytuacje. Można poszaleć ze sprzętem nie z tej ziemi, nietypowymi frakcjami i układem sił między nimi, tudzież rasami o możliwościach przekraczających skalę indywidualnych osiągnięć homo sapiens.

W lewym górnym rogu widać maszyny kroczące. Tak oto prezentuje się kosmiczna bitwa (a raczej potyczka) piechoty.

         Innymi słowy - byłym zaintrygowany i przy każdej możliwej okazji chciałem dowiedzieć się czegoś więcej. Obejrzałem sobie nawet prezentację, sympatia po niej wzrosła. Ale zawsze były jakieś inne figurki na tapecie, inne gry i inne tematy na blogu. Na szczęście w otchłani internetu udało mi się spotkać Łukasza Mańkowskiego, który zgodził się podzielić swą wiedzą i doświadczeniem dotyczącymi "Beyond the Gates of Antares". Swoim zwyczajem przeprowadziłem z nim wywiad, dzięki któremu i ja, i wy możemy lepiej poznać ten tytuł. Zapraszam więc do lektury:



Każdy wywiad rozpoczynam od przedstawienia rozmówcy. Ten wpis może przeczytać cała Polska, więc opowiedz proszę trochę o sobie. Jak się nazywasz, z czego żyjesz? I przede wszystkim: jak zaczęła się przygoda z figurkami, jak przebiegała. Jak wygląda Twoje zaangażowanie w figurki obecnie?

 
        Nazywam się na Łukasz Mańkowski, w  latach dzieciństwa byłem znany jako "Maniek".  Na co dzień jestem rodowitym Warszawiakiem, programistą front-end oraz ojcem trójki pociech. Figurkami zajmuję się czysto hobbistycznie. Związany jestem z grupą "Janusze Wargamingu". Swoją przygodę zaczynałem wiele, wiele lat temu gdy byłem jeszcze w szkole podstawowej. Były to czasy dość odległe gdy nie istniały gimnazja, podstawówka miała klas 8 a na Warszawskim Imielinie działał Klub Gier Fabularnych "Mroczne Bractwo". Przez wspomniane gry fabularne zainteresowałem się też figurkami. Moimi pierwszymi figurkami były modele do Warhammera Battle – krasnolud, skaven, mroczny elf i wojownik Chaosu – zakupione bardziej z myślą o wykorzystaniu w czasie sesji rpg. Później pojawiło się "Warzone" oraz próby gry w "Warhamera Fantasy Battle" – miałem nawet starter do 5-tej edycji i zestaw Magic. Koniec końców nie udało mi się jednak wystartować z graniem, a modele po latach trafiły chyba do chłopaka siostry (oczywiście żałuję teraz, że ich się pozbyłem, ale nie przewidywałem wtedy, że jeszcze kiedyś mogły by się przydać). Kilka lat później na studniach próbowałem wchodzić w "Warhammera 40k" oraz "Warmachine" ale projekt ten też upadł, głównie,chyba ze względów finansowych. Lata mijały, skończyłem studia, rozpocząłem pracę, założyłem rodzinę... Do figurek ciągle jednak coś tam ciągnęło. Pękło chyba pod koniec 2015. Zacząłem szukać po internecie i znajomych, w co się obecnie gra i gdzie kupuje figurki. Znajomy opowiedział mi o grach "Saga" i "Bolt Action", polecił sklep Warchimera. Kupiłem pierwsze figurki do "Sagi" i wciągnąłem się na nowo. W między czasie poznałem właściciela Warchimery Grzegorza Millera oraz, na pokazie "Bolt Action" lub "Antaresa", Macieja Króla – przedstawiciela Warlord Games w Polsce, przez nich trafiłem do "Januszów".


Może wygląda to trochę gimnazjalnie. Ale po pierwsze Łukasz nie chodził do gimnazjum, a po drugie - kto nie miał mrocznej ksywki w wieku 12-16 lat, niech pierwszy rzuci kamieniem. Moim pseudonimem był "Tan Shadow".


"Beyond the gates of Antares" jest mało znanym tytułem w Polsce (mimo stosunkowo łatwej dostępności i regularnych akcji promocyjnych). Jak dowiedziałeś się o jego istnieniu? Co sprawiło, że zainteresowałeś się nim bliżej?

 
     Polemizował bym na temat regularnych akcji promocyjnych. Wydaje mi się, że systemowi brakuje właśnie dużej, dobrej promocji. System promowany w Polsce był na samym początku, gdy tylko się ukazał, parę osób podchwyciło temat, ale zabrakło impetu. Nie wytworzyła się też wystarczająco duża i silna społeczność, która pociągnęła by popularność gry (jak dzieje się w przypadku "Bolt Action", które to promuje się już w zasadzie same, dzięki swojej społeczności ). 


Tak artysta wyobraża sobie starcie w uniwersum "Beyond the Gates Antares". Ustawienie się w zwartej grupie podnosi morale, ale też zwiększa straty powstałe w wyniku ewentualnego trafienia granatem.


     Ja zainteresowałem się odrobinę przypadkiem, był to początek mojego wielkiego powrotu do hobby. Znajomy grał w "Bolt Action", ja nie bardzo jeszcze wiedziałem z czym to "Bolt Action" się je, dużo szukałem różnych informacji po internecie, szczególnie o grach alternatywnych dla gier Games Workshop. Chciałem coś w klimacie "Warhammera 40k" - chociaż nie samego "WH40k", bo GW źle mi się kojarzyło i raczej chciałem omijać tą firmę ,by nie wydoiła mnie z całych moich pieniędzy. Nie pamiętam już dokładnie, ale chyba zaryzykowałem i kupiłem podręcznik w Warchimerze na zasadzie, że to gra firmy od "Bolt Action" które to polecał wspomniany znajomy. Jakiś czas potem byłem też na pokazie "Antaresa" w Figurkowych Grach Bitewnych. Mieścili się wtedy przy Arkadii, a żona w tym czasie leżała na porodówce na Inflanckiej. Była więc dobra okazja by kupić jakieś figurki z okazji nowego potomka.

Nie obce jest mi poważniejsze angażowanie się w bitewniaki, gdy dziecko ma przyjść na świat :) Ale mimo wszystko trójka potomstwa to, jak to mówi młodzież, niezły hardcore. Jak radzisz sobie z łączeniem roli ojca i hobbysty? 

      Bywa ciężko. Kluczowe jest  tu skupienie się. W odstawkę poszły inne hobby, jak gry komputerowe. Prawie każdą wolną chwilę muszę poświęcać na malowanie. Dzieci idą spać, a ja łapie za pędzel i maluje do oporu – w praktyce do momentu, gdy uświadamiam sobie, że dalszą część modelu muszę jednak dokończyć następnego dnia, bo nie dam rady rano wstać. Inna technika to malowanie z doskoku. Trzymam farbki i modele gdzieś pod ręką i gdy zajdzie się wolniejszy moment, mazgam figurki farbą. Zwykle też najwięcej pracy przy modelach robię w weekend.


Ojcze - kapitanie, melduję wypełnienie kanistra retencyjnego bioodpadem! 

      Gorzej wygląda sprawa samego grania. Szczególnie w pierwszym okresie życia dziecka czasu na granie w zasadzie nie ma i zostajesz wargamerem - teoretykiem. Potem stopniowo robi się coraz łatwiej. Czym dzieci starsze, tym łatwiej wypertraktować wyjście. Z czasem dzieci same zaczynają się interesować się figurkami i pojawia się inny problem – czy lub co możesz dać im do "pomalowania", albo czy możesz jakoś z nimi zagrać.    

Nadchodzi pora na bliższe przedstawienie samej gry. Zacznijmy może od fabuły. Czy mógłbyś nakreślić po krótce obraz świata, w którym toczy się akcja, opowiedzieć trochę o frakcjach - i o tym, czemu ze sobą walczą?

        Akcja gry rozgrywa się w dalekiej przyszłości, dziesiątki tysięcy lat od momentu gdy ludzkość ruszyła w podróż ku gwiazd i odkryła pierwsze z tytułowych wrót prowadzących do Antaresa. Antares, czerwony super gigant w gwiazdozbiorze Skorpiona okazał się tworem sztucznym, gigantyczną konstrukcją tajemniczych Budowniczych, skupiskiem nieskończonej ilość wrót zawieszonych w swojej fotosferze. Każde z tych wrót prowadzi zaś do innego systemu planetarnego. Odkrycie wrót na dalekich obrzeżach Układu Słonecznego rozpoczęło tak zwaną Pierwszą Erę, okres gdy ludzkość rozprzestrzeniła się po niezliczonych układach, ale i czas licznych zawieruch i wojen. W ich wyniku wiele planet, w tym także Ziemia, zostało zniszczonych. Pierwszą Erę zakończyło niespodziewane zanurzanie się wrót głęboko w fotosferę Antaresa, co odcięło od siebie niegdyś połączone systemy. Okres odcięcia trwał kilkaset lat, a gdy wrota zaczęły wynurzać się z powrotem na powierzchnię, okazało się, że wrota leżące niegdyś blisko siebie znajduję się teraz w zupełnie innych częściach Antaresa. Co więcej, różne wrota wynurzyły się w różnym czasie. Okres aktywności wrót, a następnie ich zanurzania powtarza się, za każdym razem trwa jednak inną ilość czasu.
     W grze  możemy dowodzić siłami jednej z sześciu ras, odległymi potomkami ludzi, którzy dziesiątki tysięcy lat temu ruszyli na podbój światów za wrotami Antaresa. Choć wszystkie rasy wywodzą się od nas – ludzi, niektóre zmieniły się tak bardzo, że przypominają homo sapiens w niewielkim stopniu. W uniwersum Antaresa występują też prawdziwi kosmici, lecz jak na razie nie odgrywają w grze znaczącej roli. Wiemy że istnieje minimum jedno imperium kosmitów – Vorlów, nie jest ono jednak, jak na razie, opisane poza drobnymi wzmiankami. Autor systemu zapowiada, że pojawią się oni jako grywalna frakcja po dopracowaniu obecnie dostępnych armii.

Zagadka logiczna: czy ludzie (tacy jak wy czy ja) żyjący obecnie na Ziemi są kosmitami?

     Największą i najbardziej zaawansowaną frakcją, zajmującą obecnie najwięcej wrót, (około 25% wszystkich postludzkich systemów), jest Concord. Najbardziej ludzka z wyglądu frakcja. Jest to społeczeństwo całkowicie zintegrowane, połączone nanosferą –  wszechobecną chmurą nanorobotów. Zarządzane przez „świadomą zintegrowaną sztuczną inteligencję” (z ang. sentient integrated machine intelligence  - IMTel) która dba o dobrobyt i rozwój społeczności.

Mimo starań sztucznej inteligencji, mieszkańcy Concord nadal muszą osobiście stawiać się na polach bitew.


     Druga frakcja, niewiele ustępująca wielkością Concordowi, to Isorianie.  Frakcja która powstała w okresie odizolowania towarzyszącemu końcowi Szóstej Ery na skutek skażenia obcą technologią ich IMTel'u. Wykorzystują połączenie zaawansowanej technologi i biologii.

Mimo zaawansowania biologicznego, Iorianie korzystają raczej z drużyn piechoty (jak w drugiej wojnie światowej) niż np. customizowanych wirusów rozpylanych z powietrza.



    Trzecią dostępną frakcją/rasą są Algoryni. Przewodzący federacji niezależnych planet, próbujących oprzeć się wpływom potęg Concordu czy Izorian, oraz uwikłani w niemal niekończącą się wojnę z imperium Ghar. Jest to społeczeństwo mocno zmilitaryzowane. Ich wyposażenie, choć może nie tak technologicznie zaawansowane jak to Concordu - jest praktyczne i efektywne. Jest to też pierwsza z bardziej obco wyglądających ras.  Ich skóra, szczególnie na pozbawionej włosów głowie, szyi, ramionach i przed ramionach jest pokryta łuskowatą warstwą która zapewnia im ochronę przed szkodliwym promieniowaniem podwójnego słońca ich rodzimego układu.


     Kolejna frakcja to Bormomici. Nie jest to jednolita frakcja, jej przedstawiciele rozsiani są po całym uniwersum Antaresa i zrzeszeni w licznych klanach czy gildiach górniczych, na czele których stoją matriarchinie. Poszczególne gildie utrzymują ze sobą więzi poprzez sieć handlową Freebornów. Niekiedy łączą się ze sobą, by osiągnąć wspólny cel, innym razem prowadzą ze sobą krwawe wojny o terytoria, a ich vendetty potrafią ciągnąc się pokoleniami.  Rasa wysoce zmodyfikowana, z wyglądu przypominający ludzi-kamieni. Ich przodkowi mienili swój genom, by sprostać ekstremalnym warunkom środowiskowy które występowały na górniczych asteroidach. 

Wyglądają na takich, którzy powinni omijać z daleka działa betoniarkowe.


    Kolejną frakcją są Freebornii. Kosmiczni kupcy i wędrowcy. Zapewniają nieustający przepływ dóbr, informacji ale i usług, w tym najemników, pomiędzy pozostałymi frakcjami. Podzieleni na różne domy zwane Vardo, składające się głównie z wielkich flotylli gwiezdnych okrętów. Wysoce niezależni, tworzą społeczność egzystującą niejako obok pozostałych frakcji, lojalni tylko wobec władcy swojego domu. Poszczególne domy powiązane są ze sobą skomplikowaną siecią rywalizacji, sojuszy czy politycznych małżeństw i układów.    



      Ostatnią dostępną frakcją są Gharowie. Powstali z genetycznie zmodyfikowanych niewolników-żołnierzy. Podła i prymitywna rasa, władająca pokaźnym imperium przy granicy z Algorianami, z którymi to toczą nieustającą od setek lat wojnę. Ghara rzadko zobaczyć można poza jego masywnym kombinezonem bojowym, napędzanym równie wydajnym co zawodnym generatorem plazmowym. Gardzą innymi rasami ludzkimi i ich technologią, sporadycznie jedynie handlując z przedstawicielami niektórych domów Freebornów. Ich prymitywna technologia ma jednak zaletę w odporności na działanie nanorobotów. 

Wreszcie powiew dalekiej przyszłości - kroczące tankietki!

A którą z frakcji Ty grasz? Dlaczego wybrałeś właśnie tą armię?

     Obecnie mam armię Gharów na jakieś 750 punktów. Chłopaki niestety czekają jeszcze na swój chrzest bojowy, bo do tej pory grałem na prezentacjach figurkami pokazowymi.
Gharów wybrałem z kilku powodów. Po pierwsze, chciałem zagrać "tymi złymi", zwykle identyfikowałem się z postaciami pozytywnymi czy wybierałem strony "dobra". Chciałem poczuć trochę tej drugiej strony. Po drugie, bardzo spodobały mi się modele kombinezonów bojowych oraz koncepcja zagrania niewielką "elitarną" armią, która musi stawić czoła hordom wrogów.
W najbliższym czasie zacznę też drugą armię, tym razem Freebornów. Tu wybór podyktowany był flufem, częściowo po przeczytaniu opowiadań. Intryguje mnie także wygląd drużyny dowodzenia.

Ładna figurka od Warlord Games? To rzeczywiście intrygujące...



Gra to nie tylko fabuła, ale też mechanika. Jak wyglądają zasady aktywacji jednostek, inicjatywy czy rozpatrywania wyniku walki? Jak długo trzeba się jej uczyć?

      Jeżeli miałeś do czynienia wcześniej z "Bolt Action", mechanika Antaresa na pewno wyda ci się znajoma. Opiera się ona na sześciościennych kostkach rozkazów (takich samych jak w BA) oraz testach za pomocą kości dziesięciościennych (w odróżnieniu od BA).
Każdy model opisany jest sześcioma statystykami:
Ag – zręczność. Testowana przy przekraczaniu trudnego terenu itp.
Acc – celność. Testujemy by sprawdzić czy trafimy wroga
Str – siła. Testowana w walce wręcz
Res – odporność lub pancerz. Testujemy by sprawdzić, czy wybronimy się przed zadanymi obrażeniami
Init – inicjatywa. Testujemy gdy chcemy zareagować na akcję przeciwnika
Co – dowodzenie a także morale jednostki,.Testujemy np. by sprawdzić czy przygwożdżony ogniem oddział wykona rozkaz.

     Każdą turę zaczynamy zebraniem dostępnych kości rozkazów (ich ilość zależy od tego, ile jednostek mamy) swoich i przeciwka do woreczka. Z woreczka losujemy po jednej kości. Gracz, którego kość zostanie wyciągnięta decyduje, której ze swoich jednostek ją przydzielić i jaki rozkaz jej wydać (Run, Fire, Advance, Down, Rally, Ambush ). Czynność powtarzamy, aż nie skończą się kości w woreczku - wtedy następuje koniec tury. Testy zdolności naszych oddziałów wykonujemy kością k10 starając się uzyskać wynik równy lub niższy odpowiedniej statystyce. 

     Podstawa mechaniki jest raczej prosta do nauczenia, lecz trudna do opanowania (easy to learn, hard to master). Jednostki miewają bowiem często liczne zasady specjalne, dodatkowe wyposażenia, możliwość dokupienia specjalistycznej amunicji czy broń która pozwala na wybór trybu strzału. 



Zawartość głównego startera. W prawym górnym rogu - zawarty w pudełku pełny podręcznik w twardej oprawie. Na dwa lata przed 8 edycją WH40k!

Jak w praktyce wygląda typowa bitwa? Jak duży stół jest potrzebny? Ile figurek jest potrzebne? Czy ważne są makiety? Albo czy możliwa jest gra z udziałem więcej, niż dwójki graczy? Ile czasu zajmuje starcie?

      Autorzy zalecają stół 4' na 6' czyli około 120cm na 180cm. Raczej standardowy rozmiar jeżeli chodzi o stoły do gry. Wskazane jest, by znalazło się na nim około dwunastu elementów terenu/przeszkód. Przy mniejszych armiach (500 ptk) spokojnie powinien sprawdzić się też mniejszy stój np. 4'x4'.
Armię składamy w oparciu o listy armii (obecnie dostępne za darmo online) w zależności od skali punktowej gry, którą chcemy zagrać. Lista armii określa nam ilość i rodzaj jednostek które możemy wziąć budując armię w danym przedziale punktowym.

Zaczynając grę na poziomie 500 punktów wystarczy nam od kilku (Ghar) do kilkunastu figurek (inna frakcje).
Grać możemy oczywiście też w więcej niż dwie osoby naraz. W pierwszym dodatku do gry ("Battle for Xilos") autorzy dali nam zasady, które opisują taki przypadki. Istnieje też możliwość wystawienie armii składającej się z więcej niż jednej frakcji (np. siły concordu wspierane przez najemników z frakcji Freeborn).

Wrócę jeszcze do kwestii czasu rozgrywki. Ile potrzeba go na stoczenie bitwy np na 1000 pkt? I jak wygląda "flow" rozgrywki - czy idzie ona gładko po 3 - 4 partiach, czy też trzeba często zaglądać do podręcznika, dokonywać obliczeń i cofać się do wcześniejszych faz z powodu niedopilnowania jakiejś ważnej zasady?

       Jak to zwykle bywa, wszystko zależy od stopnia obeznania z daną grą. Do tej pory grywałem w okolicach 500 punktów.  Przy względnym ogarnięciu zasad spokojnie można taką partyjkę zagrać w godzinkę. Znaczenie będą tu miały także strony konfliktu. W przypadku Gharów dysponuje się boleśnie małą ilością kostek więc i gra idzie szybciej, a przy odrobinie pecha niestety aż za szybko. Problem pojawia się w sytuacji, gdy średnio znamy zasady i/lub nie mamy pod ręką dobrej ściągawki. Zaczyna się wtedy sprawdzanie jakie tryby ognia ma moja broń czy podpatrywanie jakiś zasad. Ujawnić się tu może drobna wada podręcznika, czyli sposób w jaki ułożone są poszczególne zasady czy statystyki. Na szczęście, mimo tradycyjnego dla Warlord Games braku indeksu, spis treści jest dość szczegółowy. Dodatkowo po 3-4 rozrywkach większość rzeczy zostaje jednak w głowie. Sporą zaletą jeżeli chodzi o "flow" gry jest mechanizm losowania kości i aktywacji jednostek. Zwykle nie trzeba bowiem długo czekać na wylosowanie swojej kości i okres oczekiwania na zakończenie ruchu przeciwnika jest zwykle krótki.


Tutaj dzieje się bardzo dużo, godzina może być zbyt małą ilością czasu, by wszystkie te ludzki wystrzelały się do nogi zgodnie z zasadami.


Kolejny ważny aspekt gry figurkowej to koszty. Ile trzeba wydać, żeby wejść w "Beyond the Gates of Antares"? I ile czasu trzeba poświęcić na przygotowanie modeli?
       Koszty wejścia zależą jak zwykle od kilku czynników i będą się od siebie różnić w konkretnych przypadkach. Wszystko zależy od jakiej wielkości armii chcemy zacząć, jaką frakcję chcemy wybrać, czy zaczynamy sami czy z kimś itp. Nie jest to jednak wyjątkowo drogi system i 300-400zł  powinno na start jak najbardziej wystarczyć.
        Podstawowy zestaw startowy dla dwóch graczy będzie kosztował nas około 350 zł (70 funtów ). Dostaniemy w nim podręcznik główny, kostki, miarki oraz figurki do dwóch armii concord i ghar pozwalające na zbudowanie armii w okolicach 500 punktów.
Dla większości armii dostępne są też startery w cenie 50 funtów w zależności od frakcji pozwalające na wystawienie armii między 500 a 750 punktów.

Koszt kupna samego podręcznika głównego powinien wynosić około 150 zł ( 30 funtów ).
Istnieje też możliwość zakupu mniejszego zestawu startowego (35 funtów) zawierającego figurki concordu i algorynów (około 250 punktów), zasady (uproszczone, pominięto w nich reguły dotyczące niektórych rodzajów broni i pojazdów), kostki, miarki, znaczniki oraz papierową matę do gry i kilka terenów 2D do wycięcia. Pozwoli nam to na zabawę prawie jak w planszówkę (modele oczywiście musimy najpierw przynajmniej złożyć).
Co ciekawe, gra doczekała się swojego pierwszego zbioru opowiadań ("Beyond the Gates of Antares: Open Signal") a kolejne publikacja są już w drodze.
Dodatkowo ukazała się też prosta gra kościana osadzona w tym uniwersum. Warlord próbuje więc budować wokół gry całą markę, wykraczającą ponad figurki. 


Aż dwa różne startery! Który inny bitewniak tak ma?


 
Jednym z wyzwań, jakie stawiają przed graczami bitewniaki, jest znalezienie sparingpartnera. Jak to wygląda w przypadku "Beyond the Gates of Antares"? Gdzie najłatwiej szukać kumpli do grania? Na jakie forum lub profil warto zajrzeć?

       Niestety, jak na razie, gra w Polsce raczkuje. Znalezienie partnera może więc okazać się pewnym wyzwaniem. Na obecnym etapie dobrze więc wchodzić w ten system razem z kimś zaprzyjaźnionym. Gra ma być pokazywana wraz z innymi produktami Warlorda na konwencie gier bitewnych Gladius, liczę więc, że będzie stopniowo zyskiwała rozmach także u nas w kraju. System zdaje się trzymać bardzo dobrze w Anglii czy USA.

Na facebooku znaleźć można polską grupę poświęconą tej grze - Beyond the Gates of Antares PL.

Czy wiadomo Ci o istnieniu jakiejś grupy aktywnych graczy poza Warszawą? I czy jest sens np. kupić starter i grać w niego niczym w planszówkę; z osobami, które same nie zbierają i nie planują zbierać armii, ale mają ochotę na rywalizacyjną rozgrywkę?

Niestety na obecną chwilę nie wiem, jak wygląda sytuacji poza Warszawą. W Warszawie jest kilka osób z armiami, więc tu będzie najłatwiej.

Jeżeli chodzi o granie jak w planszówkę to tu wręcz idealny wydaje się starter: "Beyond the Gates of Antares: Strike on Kar'A Nine". Mamy w nim "matę" i "tereny", brakuje chyba tylko by ludziki były z kolorowego plastiku. Sam zastanawiam się nad zakupem takiego startera by grać/bawić się z dziećmi. Spore znaczenie ma tu także wybór frakcji. W odróżnieniu od pełnego startera mamy tu frakcje prostsze do początkowego grania (Concord i Algoryn). W pełnym starterze mamy zaś Gharów, dość specyficzną frakcję.

Co doradziłbyś komuś, kto wstępnie się zainteresował, ale nie wie od czego najlepiej zacząć? Jaka jest najlepsza, Twoim zdaniem, droga  by wystartować z "Beyond the Gates of Antares"?

Jeżeli jesteś całkowicie początkujący i z grami bitewnymi 
nie miałeś  za wiele wspólnego, zacznij od mini zestawu startowego "Beyond the Gates of Antares: Strike on Kar'A Nine". Zestaw ma znakomity stosunek zawartości do ceny i pozwoli Ci szybko dowiedzieć się,  o co w tym całym hobby chodzi.

W przeciwnym wypadku, szczególnie jeżeli chcesz zbierać Concord lub Ghar (lub obie armie) zacznij od pełnego startera. Jeżeli zaś interesuje Cię któraś z innych armii, kup podręcznik i zestaw startowy do danej armii.


Niby starter. Ale tak duży, że można na nim poprzestać.


Warto też może wspomnieć tu o podręczniku w wersji polskojęzycznej, który dostępny jest do kupienia na stronie Warlord Games w wersji pdf.

Mamy kosmos, odległą przyszłość, różne rasy, kilku - kilkunastoosobowe oddziały i okrągłe podstawki. Nie da się uniknąć skojarzeń z "Warhammerem 40.000". Gdyby tak porównać obie gry... Jak mają się do siebie? Czym się różnią, w czym są podobne? Jakie potrzeby gracza może lepiej zaspokoić czterdziestka, a jakie "Beyond the Gates of Antares".

To jak jabłka i pomarańcze. Autorem Antaresa jest Rick Priestley, znany autor Warhammera 40k, 
więc pewne podobieństwa da się zapewne wyczuć. Gra jednak bardziej moim zdaniem zbliżona jest do Bolt Action (szczególnie mechanicznie) niż do Warhammera. 
Warhammer 40k to pewnego rodzaju space-opera lub Sci-Fantasy – mamy magię, elfy, magiczne istoty.
Antares jest bardziej przedstawicielem hard science fiction. Jest dużo bardziej osadzony w rzeczywistości, nie ma w nim elementów magicznych a jedynie dalece zaawansowaną technologię.



Choć różnice między magią a technologią mogą być płynne.

Nie prowadzimy tu walki dobra ze złem, mamy raczej walkę o zasoby, poszukiwania artefaktów z minionych epok czy próbę odkrycia kim byli tajemniczy Budowniczowie. To trochę jak "Star Wars" konta "Star Trek".

Zestawiłeś ze sobą fabułę i klimat obu gier. A gdyby tak pokrótce porównać je pod względem mechaniki czy aspektu modelarskiego i kolekcjonerskiego... Jak mają się do siebie?

Nie mam zbyt dużego doświadczenia z "Warhamerem", ciężko mi więc rzetelnie porównać ich mechaniki. Nie przestudiowałem też jeszcze mechaniki w nowej 8 edycji Warhamera, a zmiany są podobno znaczące. "Antares" będzie na pewno bardziej dynamiczną grą ze względu na swój system aktywacji. Wyróżnia się też systemem "pinów", które reprezentują przygwożdżenie ogniem danego oddziału. Do gry w "Antaresa" potrzeba nam będzie raczej mniej modeli niż w Warhamerze. Dodatkowo "Antares" będzie opowiadał głównie o starciach oddziałów piechoty; znajdziemy w nim dużo mniej modeli bohaterów (lub prawie wcale ich nie znajdziemy) czy wielkich pojazdów/czołgów/maszyn. Nieco spłycając i generalizując można by powiedzieć, że "Antares" to takie "Bolt Action" w kosmosie. Co do samych modeli, to o gustach się podobno nie rozmawia i każdy ma swoje. Game Workshop jest jednak niekwestionowanym liderem rynku jeżeli chodzi o jakoś swoich modeli – co nie znaczy, że jakość modeli Warlorda jest zła! Spore znaczenie ma tu też jednak stylistyka, w Warhamerze mamy modele wielkie i heroiczne, modele do "Antaresa" są dużo bardziej realistyczne.

Co według Ciebie stanowi największą zaletę, a co największą wadę "Beyond the Gates of Antares"?

Za zalety "Antaresa" uważam świetną mechanikę i ciekawy świat.

Największą obecnie wadą jest niewielka ilość graczy w Polsce.

Bardzo dziękuję za wywiad pełen konkretów i osobistych zwierzeń :)



* * *



     I tak to wygląda, moi drodzy. Oczywiście jeszcze bardziej się nakręciłem i przed zakupem powstrzymuje mnie już tylko ograniczona ilość czasu w ciągu doby, jaką mogę poświęcić na bitewniaki. Ale kiedy znudzą mi się te, które aktualnie wałkuję...



      Warto poświęcić "Beyond the gates of Antares" uwagę z jeszcze jednego powodu. Jak zauważyliście, myśląc o tej grze, od razu pojawiają się skojarzenia z WH 40k, który startuje oficjalnie już po jutrze. Z całą tytaniczną potęgą machiny marketingowej  nowa czterdziesta przypuściła szturm na umysły potencjalnych graczy. I już teraz wiadomo, że szturm ten będzie udany. Wiadomo, że znacznie poprawiono mechanikę, że będą nowe, lepsze figurki - że będzie w to grał prawie każdy. Jednak sukces ma swoją cenę. Podaż nie nadąża za popytem. Nie każdy, kto będzie chciał zdobyć starter w dniu premiery będzie miał taką możliwość; fabryka nie nadążyła wyprodukować odpowiedniej ilości egzemplarzy. 

Ale może to dobrze? Może to okazja do zastanowienia się - czego oczekuję od gry bitewnej? Czy mam ochotę na to co zwykle, czy też może czas spróbować czegoś innego? Z inną mechaniką, inną filozofią rozgrywki? Może poza propozycjami głównego światowego wydawcy bitewniaków istnieją tytuły, które mogą dać dużo więcej ekscytacji i radości? Tańsze? Z podręcznikiem po polsku?

Z drugiej strony - po co mi kosmiczny bitewniak, skoro jest Warhammer? Richard ze strony Shiny games też miał takie rozkminki. I opisał je w tym tekście. Jeśli macie chwilkę - spójrzcie. Kolega zza kanału La Manche rozważał za i przeciw, a potem skonfrontował swoje rozterki z rzeczywistością. Zobaczcie, czym to się skończyło.

Jeśli jesteś z Warszawy, to nawet nie musisz wybierać. W najbliższy weekend odbędzie się konwent Gladius. Tam to będziecie mieli szansę spotkać na żywo mojego dzisiejszego rozmówcę (oraz mnie) - oraz zobaczyć, jak działa "Beyond the gates of Antares" na żywo
Wystarczy że odwiedzicie w piątek, sobotę lub niedzielę Wydział Instalacji Budowlanych, Hydrotechniki i Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej (ul. Nowowiejska 20) - a będziecie mogli spróbować swych sił w tej grze.


Przybywajcie i bitewniaki poznawajcie!






39 komentarzy:

  1. Bolt Action w kosmosie to coś w co chętnie bym zagrał, niestety jedyna rzecz która mnie powstrzymuje to nijaka stylistyka frakcji. Praktycznie w każdej grze jestem w stanie znaleźć ludki które bym chętnie pomalował, tu zaś wszystko wyglada trochę jak Tau ;) Co do 40k to raczej nie przewiduje problemów ze starterem. Kazdy sklep zamowil ich tyle, ze jeśli w jednym wszystkie są zaklepane to w drugim sie znajdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, że figurki są mało urozmaicone. Ale to pewnie przez fluff - wszyscy to mniej więcej ludzie. Z drugiej strony - i tak większa różnorodność niż "Bolt Action". Co do starterów z czterdziestką, to po opóźnieniach z Age of Sigmar Skirmish nie jestem takim optymistą...

      Usuń
    2. Tan shadow? Ile ja jeszcze o Tobie nie wiem!
      Hm, jakiś czas temu przy opisie test of honour miałem podobne odczucia -coś, co wcale nie przemawia do mnie wizualnie zachęca potencjalnie fajną zabawą. Nawet przez chwilę miałem uczucie, że kilkanaście figurek na armię jest w zasięgu moich realnych możliwości i zacząłem przeglądać ofertę producenta... i klops, no nic mnie porwało. Za to z chęcią zobaczę prezentację na gladiusie.

      Dumny Puchacz

      Usuń
    3. Kilkanaście to tylko w przypadku armii pancerzy wspomaganych. Myślę, że można by wycisnąć z nich więcej, ale trzeba wymyślić jakiś dobry schemat kolorystyczny. Lepszy od tych, które proponuje producent. A zobaczyć warto, też się wybieram.
      A tan Shadow był moją drugą postacią do Kryształów (pierwsza zginęła w pierwszej przygodzie). Chyba człowiek (to było 24 lata temu!), na pewno dobry kapłan bogini płodności i urodzaju. Walczył wielkim, dwuręcznym toporem kolistym...
      Wracając do "Beyond the Gates of Antares" - duży starter na dwóch to wydatek około 150 zeta... Myślę, że warto się zastanowić na Gladiusie.

      Usuń
    4. O gustach się nie dyskutuje, ale trochę bym polemizował z tą nijaką stylistyką. ( swoją drogą mi Tau się podobają :P ) Poszczególne frakcje są jednak dość różnorodne. Stylistycznie jednak bliżej zawsze będzie Antaresowi do Infinity ( te figurki akurat w ogóle mi się nie podobają :P ) czy Warzone niż do 40'stki. Oprócz samego pomysłu na figurki to też kwestia konwencji - 40'stka to pełne space fantasy; Antares stara się trzymać bardziej "klasycznemu" science-fiction.

      Usuń
    5. Warto odrobinę poszperać, chociaż na anglo języcznej grupie na FB, ludzie potrafią naprawdę fajne malowania robić, te domyślne miejscami faktycznie są blade. Figurek na początek naprawdę wystarczy kilkanaście i to nie tylko dla Gharów; u takiego Concordu najbardziej podstawowy oddział to 5 żołnierzy którzy "na goło" kosztują 112 punktów. Na 500 punktów dajesz, że trzy takie odziały ( czyli 15 figurek ) do tego jakieś drony czy ulepszenia w 20 figurkach się zamykasz.

      Usuń
    6. Trzeba jeszcze zobaczyć grę z bliska - ale to już w weekend :)

      Usuń
    7. Patrzcie na to: http://wappellious.blogspot.com/2017/06/skyfall.html!

      Usuń
    8. Bardzo dobre malowanie, ale raczej dla profesjonalistów. Trudno w ten sposób pomalować całą armię, szczególnie, gdy robi się coś innego oprócz figurek (na przykład pracuje i sypia). Już raczej zrobił bym malowanie w stylu brudnym i z battle damage na pancerzach.

      Usuń
    9. Cudowne malowanie, ale to nadal Tau ;) Tym niemniej bardzo kibicuje polskiej scenie. Z ciekawością zobaczę jakiś Battle report. I poczekam na jakaś frakcje dla siebie, np coś bardziej cyberpunkowego :)

      Usuń
  2. Mimo tego że figurki podobne do siebie to i tak fajnie wyglądają pooglądał bym jakiś raporcik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tego trochę na sieci - choćby BeastofWar https://www.youtube.com/watch?v=KMc9776cvy4

      Usuń
    2. Chociaż jak teraz patrzę na ten filmik to grają na jakiś lekko zmodyfikowanych zasadach.

      Usuń
    3. Ten chyba będzie lepszy: https://www.youtube.com/watch?v=eXqDrFpPnVc&t=702s

      Usuń
  3. Świetny wpis! Jak każdy zresztą! Ogólnie jestem fanem ten pozycji, aczkolwiek jeszcze nie zakupiłem, ale od początku kibicuję, i mam podobne odczucia ja reszta, że nie ma żadnej rasy która by jakoś bardziej się wybijała wyglądem. Jednak prędzej czy później ta pozycja na bank trafi na moją półkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jesteś może z Warszawy? Może być łatwiej rozkręcić to środowisko, niż grupę fanów "Hail Caesar!"

      Usuń
    2. Oj. Bynajmniej, jestem z miejsca które na Polskiej mapie bitewniaków nie istnieje... z Opolszczyzny :D

      Usuń
    3. Byłem jednych z pierwszych kupujących tą grę, póki co pomalowałem Concord ze startera, Gharzy czekają, ale mój 10 letni syn grał w grę na Galdiusie, więc byłoby miło jakby odświeżył pudło ...

      Usuń
    4. Ja zaś swojego zachęcam do Age of Sigmar... Trzeba wychowywać nowe pokolenie graczy. Myślę, że z czasem zagram w coś fajniejszego z moim potomkiem. Być może właśnie "BtgoA"?

      Usuń
  4. Mi się modele bardzo podobają :)

    nijlor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałem je wczoraj z bliska i na żywo. Są bardzo dobrze wykonane. Sylwetki są proporcjonalne, detale i wyraźne - i subtelne zarazem. Wszystko rozbija się o stylistykę...

      Usuń
  5. Mnie od pewnego czasu męczy myśl aby spróbować jakiegoś bitewniaka. Już praktycznie byłem zdecydowany na Deadzone 2ed ponieważ starter wydawał mi się najbardziej standalone ze wszystkiego co widziałem poza tym to hybryda bitewniakowo-planszowkowa i może to ułatwiło by mi wejście w system. Tym wpisem przypomniałeś mi o Antares, które pierwszy raz widziałem na Pyrkonie dwa lata temu i szalenie mi się podobało. I teraz mam dylemat. Czy kupić mały starter(o którym dowidziałem się teraz), bardzo podoba mi się stylistyka frakcji-zwłaszcza Algoryn, ale nie wiem czy starter szybko się nie znudzi no i nie ma pełnego podręcznika w twarde oprawie. Za to duży starter to znowu większe ryzyko no i trzeba by zainwestować w jakąś mate i teren. A może jednak Deadzona, którego łatwiej traktować jak planszówkę i zabierać na spotkania. Ech no i jest jeszcze GW z Sigmarem w, którego jest kilku gracy w okolicy, więc może lepiej się przełamać i zainwestować w coś w co się gra a nie wiecznie każdego siłą namawiać na grę, której nie zna. To hobby to makabra. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są dylematy każdego, kto zaczyna. I nie ma tu dobrej odpowiedzi... Chyba najbardziej polecam kierowanie się uczuciami: wybierz to, co najbardziej Ci się podoba, co Cię najbardziej kręci. Dzięki temu będziesz miał motywację zarówno do figurek, jak i do ewentualnego namawiania; gdy potencjalni przeciwnicy zobaczą Twój entuzjazm, to będzie dla nich mocny argument. Poza tym sugeruję zaczynanie od małych kroków - zarówno finansowych jak i pod względem ilości figurek. Bitewniaki to hobby jeśli nie na lata - to na długie miesiące. Lepiej kupić coś niewielkiego a potem stopniowo powiększać kolekcję. Tak czy inaczej - życzę dobrej zabawy przy figurkach!

      Usuń
    2. Widzę podobne dylematy... U mnie obecnie króluje W40k 8 edycja, drugiej miejsce zajmuje BA, trzecie Armada, ale właśnie przypomniałem sobie o Anterasie..., którego starter posiadam.

      Usuń
    3. No to najbardziej bolesną część wejścia w system masz już za sobą (kupno figurek) - teraz tylko je pomalować i sprać po tyłkach złych kosmitów!

      Usuń
    4. Kurde muszę powiadomienia włączyć, bo tu dyskusja kwitnie a ja nie zaglądałem od paru dni :P Ja bym się bardziej skłaniał chyba jednak do małego startera. Podręcznik możesz w pdf potem dokupić na przykład żeby zminimalizować koszty - no albo polować na jakieś promocje. Potem rozbudował bym o grupę dowodzenia i np drużynę wsparcia.

      Usuń
    5. Ze swej strony pozostanę jednak zwolennikiem podręcznika drukowanego. Jest bardziej niezawodny, a cena nie jest jakaś znacznie wyższa. No chyba, że ktoś potrzebuje książki po polsku - wtedy tylko pdf.
      Ciekawą ofertę ma Warchimera: http://www.warchimera.com/pl/p/Beyond-the-Gates-of-Antares-podrecznik-glowny-DARMOWY-ODDZIAL/1037

      Usuń
    6. Jedna mała uwaga to jest niestety promocja ograniczona czasowo. Nie wiadomo jak długo jeszcze będzie. Szczerze powiedziawszy myślałem, że już się skończyła.

      Usuń
    7. To skoro już się dyskusja rozwinęła to ja się tylko zapytam czy w zestawach dodatkowych są od razu kości rozkazów? Żona powiedziała, że bardziej podoba jej się Antares (nie żeby grała) i że najpierw mam kupić mały starter a jak się spodoba to mi sprezentuje podręcznik. Gdzieś jest jakieś forum albo strona graczy z polski? Nigdzie nie mogę znaleźć.

      Usuń
    8. Na facebooku Beyond the Gates of Antares PL.
      Co do kości to nie wiem na pewno. ale chyba nie - na pewno nie ma kości w blisterach i zestawach stratowych armii.

      Usuń
    9. Pytam na grupie anglo języcznej i wychodzi na to, że zależy. Ktoś napisał, że miał kość w boxie z piechotą ale nie w pojeździe. Inna osoba napisała, że klika boxów piechoty miały kostkę w sobie. Na stronie Warlorda nic o tym nie pisze, zastanawiam się więc czy to nie były jakieś promocyjne boxy ( były kiedyś takie z naklejką +1 i dodatkową figurką )

      Usuń
    10. Z tego co się dowiedziałem niektóre stare zestawy zawierały kostkę. Nowe zestawy nie zawierają już kostek.

      Usuń
  6. To też niestety trzeba wsiąść pod uwagę - dodatkowe koszty jeśli system się spodoba. Niestety 2 lata temu dałem się bardzo łatwo zhypować i kupiłem starter do kosmicznego bitewniaka Halo i nie jest to zła gra, powiem więcej, dla początkującego gracza jest świetna ale strasznie drogie są zestawy dodatkowe no i w Polsce tylko jeden sklep je sprowadza na zamówienie. Dlatego teraz chcę to sprzedać i wejść w coś, może nie tańszego ale lepiej dostępnego. Antares z tego co widzę w kilku sklepach jest z popularnością chyba gorzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dostępnością nie ma żadnego problemu. Każdy sklep który ma produkty Warlorda powinien Ci sprowadzić bez najmniejszego problemu. Jeżeli chodzi o popularność to ciężko powiedzieć jak to wygląda - na pewno większa niż Halo. Raczej po malutko się rozwija. W Warszawie jest na pewno kilka osób które mają figurki, ostatnio kolega z Poznania pochwalił się, że kupił starter...

      Usuń
    2. To prawdopodobnie będzie nas dwóch w Poznaniu :) raczej kupię mniejszy starter. Trzeba przyznać, że cena jest bardzo atrakcyjna.

      Usuń
    3. Zapraszam da Facebooka - Beyond the Gates of Antares PL - to jest niestety jedyny hub osób zainteresowanych jaki znam.

      Usuń
    4. Nie mam Facebooka. Jestem też raczej graczem domowym :)

      Usuń