niedziela, 30 kwietnia 2017

Figurkowy Karnawał Blogowy XXXII "Wybrany i odrzucony" - podsumowanie.

    
      Od początków swego istnienia ludzie funkcjonowali w warunkach niedoboru. Wszystkiego było za mało - jedzenie, kobiet zdatnych do zapłodnienia, mężczyzn będących dobrymi ojcami, bezpiecznego schronienia... A w dodatku zdobycie owych dóbr narażało osobnika na niebezpieczeństwo, ryzyko i wyrzeczenia. Stąd też w każdego z nas jest wbudowany mechanizm starania się o to, czego chcemy i potrzebujemy. Oraz angażowania całego potencjału intelektualnego i fizycznego w ułatwianie sobie tych starań.

       Kolektywny wysiłek miliardów ludzi w ciągu kilku tysiącleci doprowadził do tego, że obecnie część ludzkości stoi wobec zupełnie odmiennego problemu: problemu nadmiaru. Wiele rzeczy, potrzebnych do komfortowego przeżycia, dostępnych jest bardzo łatwo i w (za) dużej ilości. Oczywiście kłopot ten nie dotyczy wszystkich współcześnie żyjących homo sapiens. Ale i ja - i wy, moi czytelnicy - należymy do grupy uprzywilejowanej. Wnioskuję o tym z faktu, że każdy z nas dysponuje wolnymi rezerwami czasowymi, finansowymi i intelektualnymi, które może zainwestować/ zmarnować na zajmowanie się grami figurkowymi.

A może rzucić to wszystko i wyjechać do Iraku?

Nie zrozumcie mnie źle - uważam, że dużo lepszą sytuacją życiową jest dylemat: "którą figurkę pomalować" niż "w tym tygodniu zjem we wtorek albo w czwartek". Niemniej jednak szczęśliwy los postawił nas, fanów bitewniaków, w obliczu nadmiaru figurek do pomalowania. I to właśnie z tym problemem każdy z nas od czasu do czasu musi się zmierzyć. Ta edycja Figurkowego Karnawału Blogowego dotyczyła właśnie tego zagadnienia. Oto jej plon:

sobota, 29 kwietnia 2017

Wybrany i odrzucony. Mój udział w FKB 32.

     
         Skoro jestem gospodarzem karnawału, i rzuciłem uczestnikom nie lada wyzwanie, to czułbym się nie fair, przyglądając się z popcornem w ręku cudzym wysiłkom i nie dając nic od siebie. Zresztą - co tu kryć - wymyśliłem ten temat w dużej mierze pod siebie. Chodziło mi o zrobienie przeglądu niepomalowanych figurek pod kątem zaległości (niektórych z wielu lat). I o spojrzenie prawdzie w oczy - niektóre z figurek zalegających w szafach nigdy nie poczują na sobie wilgotnych pieszczot pędzla, nie nabiorą życia i kolorów, nie staną do walki przeciw swym miniaturowym braciom. Na zawsze pozostaną prozaicznym kawałkiem metalu/plastiku/żywicy. 


Co masz pomalować jutro, pomaluj pojutrze.


czwartek, 27 kwietnia 2017

Zdradzeni na piasku. Recenzja "Spartacus. A game of blood and treachery".

      
       
       Co jakiś czas (nie tylko na tym blogu) pojawia się temat bitewniaka, który mógłby się spodobać fanowi (lub fance - to środowisko nie jest tak mocno jednopłciowe) planszówek. Wiadomo, że taka gra ma nie być zbyt droga, zbyt trudna, wymagająca zbyt długich i pracochłonnych przygotowań... I w ogóle ma być lekka, łatwa i przyjemna w odbiorze. Dziś jednak zabiorę się do tego tematu z zupełnie innej strony i poopowiadam o dla odmiany o planszówce dla bitewniakowców.


         Jaka powinna być to gra? Kwestię kosztów, złożoności zasad i zaangażowania, jakie trzeba włożyć w przygotowanie, możemy sobie na wstępie darować. Nawet za najtańszego bitewniaka trzeba na starcie zapłacić mniej więcej tyle, co za przeciętną planszówkę. Nie wspominając o tym, że lektura i nauka zasad większości współczesnych planszówek będzie czystym relaksem w porównaniu z przedzieraniem się przez gąszcz reguł, zasad, armybooków i wyjątków dowolnej gry figurkowej.
Czym więc planszówka, poza swoją przystępnością może skusić figurkowców? Może tym, że kryje w środku minisystem bitewny?


Gladiatorzy. Kolejny, oprócz kiboli i upaństwowionego chrześcijaństwa, rzymski wynalazek popularny w Polsce.


       Tego typu propozycją jest  "Spartacus. A game of blood and treachery". Jakiś czas temu, przy okazji opisywania gry "Arena Rex" wskazałem, jak wdzięcznym tematem dla gier figurkowych są walki gladiatorów. Czy może bowiem być coś bardziej ekscytującego, niż chwila, gdy naprzeciwko siebie staje dwóch półnagich mężczyzn, o idealnie wyrzeźbionej muskulaturze, skórze natartej aromatycznymi i połyskującymi olejami?

Ależ owszem - na przykład przygotowania do tej walki. Jeżeli myśleliście, że trening, wybór i wyposażenie zawodników, szykowanie areny to nudy, to "Spartacus" otworzy wam oczy.


piątek, 21 kwietnia 2017

Fallout Tactics. Z ostatniej chwili.

   
        Drodzy czytelnicy, jest piątek, niebawem wybije północ. Porządni ludzie o tej porze śpią, nieporządni zamawiają drugą butelkę, a ja siedzę i przeglądam newsy ze świata figurkowego. I znalazłem takiego, że ja pierdolę! Jeżeli stoicie, to lepiej usiądźcie.

A zatem - zapowiedziano figurkowego Fallouta!!!


Już wkrótce nie będziemy potrzebowali komputera, by stoczyć walki w świecie jednego z najbardziej kultowych i wpływowych cRPG wszech czasów.

Na razie nie wiadomo o grze prawie nic. Ale "prawie" i w tym wypadku robi istotną różnicę

czwartek, 20 kwietnia 2017

Zabawa w Indian i kowbojów. Wywiad z Bartkiem Papiewskim na temat gry "Wild West Exodus".

     
      Niemalże z dnia na dzień pojawiają się newsy o zapowiedziach wydawniczych nowej gry figurkowej. Z jednej strony - złota era bitewniaków, każdy znajdzie coś dla siebie itd. Z drugiej zaś - dużo czasu i wysiłku wymaga samo rozeznanie się w ofercie, którą rzucają nam rzesze wydawców i dystrybutorów. Samemu nie idzie tego ogarnąć.

I w takich właśnie momentach można liczyć na figurkową brać. Po raz kolejny dostałem przeciek od Kal_Toraka z forum border princes. Nie tylko wskazał ciekawy temat do poruszenia (który do tej pory pozostawał poza kręgiem moich zainteresowań) ale też dał namiary do człowieka, który się na nim zna. Zamiast więc lizać cukierek przez szybę (czyli wyrabiać sobie opinię na podstawie internetowych recenzji, wpisów na forum i filmików) udałem się do źródła, do człowieka który przedstawi mi grę Wild West Exodus w oparciu o osobiste doświadczenia. Ten człowiek to Bartek Papiewski. Fan gier figurkowych, jakich tysiące (albo i więcej) w naszym kraju. Ale fan niezwykły. Taki, który nie powiedział sobie "Dam sobie spokój z WWX - i tak w to nikt nie gra". Zamiast tego podjął wysiłek, by wspomóc tworzenie się środowiska miłośników tego tytułu. I dziś będzie mogli poznać część owoców jego starań - wywiad prezentujący "Wild West Exodus".

I ty możesz wybrać się do świata Dzikiego Zachodu.
Nie wiem jak czytelnicy bloga, ale ja znam Cię dość słabo. Czy możesz napisać kilka słów o sobie? Co robisz na co dzień? Jak to się stało, że obiecujący młody człowiek zszedł na manowce gier figurkowych?

      Nazywam się Bartek Papiewski, mieszkam w Warszawie i należę do licznego grona warszawskich graczy. Na co dzień pracuję w korpo jako administrator aplikacji, więc nie jest to nic związanego z grami bitewnymi. Z drugiej strony całe lata temu doświadczyłem epizodu pracy w sklepie modelarskim, wyposażonym między innymi w produkty GW. 
Jak zacząłem grać w gry figurkowe? Przez przypadek. Na koloniach wpadłem na gości grających w Necromundę, bardzo szybko wkręcili mnie w ten system.
Po powrocie z kolonii, pierwsze co zrobiłem, to za odłożoną kasę kupiłem pudełko Escherek. Potem był WFB 6 i 7 edycja. Od 8 edycji coś zaczęło się psuć, gra nie sprawiała mi tyle przyjemności co wcześniej. Dlatego zacząłem szukać czegoś innego. Najpierw był Warhammer 40k, potem przeszedłem przez Warmachinę, wszelkiego rodzaju planszówki, aż w końcu 3 lata temu zacząłem grać w Infinity i tak już zostało.

niedziela, 16 kwietnia 2017

Kapitan Watykan - kapitan do "Frostgrave".

       

       Ponieważ ostatnio zostałem doceniony za konwersję, to dziś pochwalę się pracą, w której ta technika odegrała kluczową rolę. 



       Dziś zaprezentuję wam figurkę, którą skleiłem z zamiarem wystawiania jej w roli kapitana w grze "Frostgrave". Jest to jeden z najprzydatniejszych wojowników. Nie tylko można go skonfigurować na wiele sposobów, wyposażyć w wiele broni i zbroi oraz obwiesić magicznymi przedmiotami, ale ponadto pozwala on na dodatkową aktywację żołnierzy. Minusem jest konieczność regularnego płacenia mu pensji, i w dodatku podwyższania jej regularnie. A co go gorsza - powiązanej jej z wynikami finansowymi bandy. Janusz biznesu płakał, jak zatrudniał ;)

czwartek, 13 kwietnia 2017

W krainie wybujałego smoka. Recenzja "Dragon Rampant".

       
       Tyle się dzieje w figurkowym świecie, że aż trudno mi wybrać temat do czwartkowego wpisu. Co tydzień dowiaduję się o co najmniej dwóch tytułach wartych uwagi, a przecież te stare też się rozwijają.  A do tego jakże barwny folklor i amatorska socjologia związana z tym hobby. W efekcie niektóre tematy spadają na dół listy.

        Dziś (nie bez związku z rozmową z Bartkiem) postanowiłem wrócić do tematu gry, którą kupiłem już jakiś czas temu. Zazwyczaj wejście w każdy bitewniak jest poprzedzone długą deliberacją. A ile to kosztuje? Czy będę miał z kim grać? Jakie figurki trzeba pomalować? Ile trzeba poświęcić na ogranie się i naukę zasad? Nie jest to wcale taka prosta sprawa. W tym jednak wypadku nie miałem żadnych wątpliwości. Poznajcie system o najniższych (szeroko rozumianych) kosztach wejścia: "Dragon Rampant".

Może nie do końca w temacie, ale jest smok, i jest rampant. Wiecie, że na fali popularności "Zmierzchu" powstała niszowa gałąź literatury erotycznej, opisująca kontakty z różnymi istotami fantastycznymi? Na przykład z gryfonami? No dobra. Następne zdjęcia będą bardziej na temat.


     Nie pierwszy raz opis tego tytułu pojawi się w polskiej blogosferze. "Dragon Rampant" został już zrecenzowany na łamach "Wojny w miniaturze" (o tutaj). Wracam do tego tematu, bo warto, by o tej grze było jak najgłośniej. Różni się on bowiem tym od innych bitewniaków, że już po pierwszym przeczytaniu podręcznika, jeśli tylko masz w domu jakiekolwiek figurki (a nawet nie figurki - wystarczą ludziki lego, ludki z jajka - niespodzianki i zabawkowe dinozaury) - możesz zacząć granie. I nie będzie to wcale bieda - bitewniak czy granie śmietnikiem, ale realizacja idei przekazywanej przez podręcznik.


sobota, 8 kwietnia 2017

To był diabeł z piekła! Demony do "Frostgarve"


    Aby nie nudzić się w sobotni wieczór, przygotowałem krótki wpis dotyczący demonów w grze "Frostgrave". W zasadzie - chciałbym pochwalić się tym, jak je skonwertowałem i pomalowałem. Ale nim przejdziemy do galerii, kilka słów o popularności szkoły magii przyzwań (Summoning).

Bone to bone, dust to dust
When the God won't help, then devil must

czwartek, 6 kwietnia 2017

Remeber Wilanów! Wspomnienie z V Międzynarodowych Mistrzostw "Ogniem i Mieczem"

   

    Zazwyczaj próbuję nadać każdemu wpisowi jakiś nieoczywisty, zastanawiający tytuł - licząc, że przyciągnie on uwagę czytelników. Być może to kiepski pomysł; większy sens miałoby tytułowanie postów np "Striptiz Kaczyńskiego GRATIS!!!" W każdym razie dziś dostaniecie dokładnie to, co jest zapowiedziane w nagłówku. Uczestniczyłem w V Międzynarodowych Mistrzostwach Świata "Ogniem i Mieczem" Wilanów 2017. I  właśnie o tej imprezie będę dziś pisał. 

Można by rzec: "Kozacki plakat". Ale w tym wypadku to nie jest do końca trafne

   Powstaje więc pytanie - czy ludzie, których ta gra obchodzi tyle, co zeszłoroczny śnieg, i nie odróżniają Kalinowskiego od Kozietulskiego mają po co w ogóle zaglądać do tego wpisu? Jeśli istnieje takowy, to jest nim - w moim przekonaniu - przeczytanie relacji z bardzo udanej imprezy figurkowej. Tak udanej, że prawie bliskiej ideałowi. Warto więc wiedzieć, co sprawia, że udział w evencie cieszy uczestników, szczególnie, gdy ma się zamiar zorganizować imprezę samemu. Albo też - czego oczekiwać od organizatorów, gdy jest się uczestnikiem.


sobota, 1 kwietnia 2017

Figurkowy Karnawał Blogowy XXXII. Wybrany i odrzucony.

     
    Doprosiłem się Grisha z bloga "Fat lazy painter" o organizację XXXII edycji karnawału blogowego. Nie wymagało to wielkiego wysiłku, ale i tak jestem wdzięczny. To mój pierwszy raz, więc proszę o delikatność i wyrozumiałość ;)
      Słowo wstępne mamy już za sobą, przejdźmy więc do meritum. Zadanie na ten miesiąc, które naszykowałem dla chętny nosi tytuł: "Wybrany i odrzucony". Aby ułatwić sprawę, macie do wyboru dwa warianty.


1) Freestyle.


     Temat karnawału może być zrozumiany na wiele sposobów. Możecie na przykład napisać opowiadanie, w którym występuję tego typu motyw. Albo opowiedzieć o tym, jak wygląda u was proces decyzyjny co do zakupu gry czy danej figurki. Tudzież napisać o tym, jak na bazie doświadczeń i zmieniających się potrzeb wybieraliście jedne techniki malarskie a odrzucaliście inne. Albo też - jakie jednostki mają stałe miejsce w waszych rozpiskach, a jakie grzeją od lat ławkę rezerwowych.
     Jeśli o malowanie chodzi, również możliwa jest wielość podejść do tematu. Może dioramka? A może pomalowanie mocnej lub słabej figurki? Albo jeszcze jakoś inaczej? Kreatywny człowiek potrafi uzasadnić każdy wybór. Liczę, że tak będzie i tym razem.


2) Wybrany i odrzucony.


     Nie będę ukrywał, że tym, co w tej edycji FKB interesuje mnie najbardziej to swego rodzaju gra, czy też zadanie. Jak każdy pomysł (a już szczególnie dobry) - i ten nie powstał sam z siebie, ale w oparciu o inspirację. W tym wypadku były to wpisy Maniexa, w których sukcesywnie i cierpliwie malował kolejne figurki ze swej kolekcji. Patrząc na nie, zacząłem się zastanawiać nad zagadnieniem kolekcji figurek i o tym, co decyduje, że jedne idą do pomalowania, a drugie czekają w szafce wstydu na lepsze czasy.

I tak narodził się pomysł na pewne trzyczęściowe zadanie.