czwartek, 13 lipca 2017

Pora powąchać prochu. Wywiad z Maciejem Królem na temat "Black Powder"

      
      Gdyby się zastanowić, czym różni się polskie środowisko fanów bitewniaków od zachodniego, to jedną z cech charakterystycznych naszego kraju jest relatywnie mała popularność bitewniaków historycznych. Oczywiście jest "Bolt Action"... Ale na przeciw niemu stoi potęga "Age of Sigmar", "9th Age" czy "Warhammera 40.000". Nawet "Ogniem i Mieczem", które wydaje się być tytułem idealnie wycelowanym w nasz rynek, jest w istocie niszową grą, gdy porównać ją do trzech wymienionych wyżej. 


Rozkaz szarży w realu. Zdjęcia w niniejszym wpisie pochodzą z facebookowego profilu Pułku 2. Ułanów Xięstwa Warszawskiego. 


    Niemniej jednak - widać zmiany. Już wspomniałem o "Bolt Action", coraz popularniejsza staje się "SAGA". Być może skrajnie oderwana od rzeczywistości i realizmu fantastyka zaczyna się przejadać. Ileż można bawić się quasi karciankę, gdzie o zwycięstwie decyduje wsadzenie jak najmocniejszych kombosów w rozpiskę, tudzież przeznaczenie sporego budżetu na konkretną figurkę, bez której szanse na sukces maleją niemal do zera? 
W pewnym momencie może pojawić się chęć na grę, w której znaczenie ma taktyka. Taką, która daje pretekst do poszerzenia wiedzy i poznania zadziwiających i jednocześnie autentycznych historii (takich jak ta o meteorycie spadającym pomiędzy dwie szykujące się do bitwy armie).

     Dzisiaj mam przyjemność przedstawić wam jedną z gier historycznych, które stają się coraz bardziej popularne i rozpoznawalne: "Black Powder", wydawaną przez Warlord Games. Najlepsze jest jednak to, że o grze będzie opowiadał człowiek, który zna się na niej jak mało kto: Maciej Król. Jak zaraz się przekonacie, nie tylko gra w figurki od lat (a także robi z nimi wiele innych rzeczy, na przykład dystrybuuje), ale też sprawdza na żywo, jak to jest uczestniczyć osobiście w musztrze i manewrach dawnych armii.


Jak to na wojence ładnie, kiedy ułan z konia spadnie.



Istnieje niewielka szansa, że nie wszyscy czytelnicy mogą kojarzyć Twoją osobę. Zacznijmy więc od danych personalnych. Jak się nazywasz, z czego żyjesz? I przede wszystkim: jak zaczęła się przygoda z figurkami, jak przebiegała - i do jakiego punktu Cię doprowadziła?


Maciej Król, żonaty, dwoje dzieci ;)

     W chwili obecnej pracuję jako przedstawiciel Warlord Games na Polskę, poza tym jestem odpowiedzialny za projekt Historical Pin-ups w firmie Vestarius. Moje hobby poza bitewniakami to rekonstrukcja historyczna - XIV, XVII i XIX w.

    Grami bitewnymi zajmuję się od 2000 roku, moją pierwsza miłością był "Warhammer". Mieliśmy wtedy klub Wartribe i współpracowaliśmy z księgarnią Bellona. Kiedy się za coś zabieram, to  angażuję się na całego, więc dość szybko włączyłem się w organizację życia turniejowego; wylądowałem na liście sędziowskiej "Warhammera". Byłem również współzałożycielem stowarzyszenia Bazyliszek, zrzeszającego główne kluby bitewne w Warszawie. Współorganizowałem takie imprezy jak Bazyliszek czy Wojenny Młot.

   To właśnie ta moja działalność sprawiła, że moją osobą firm zainteresowała się firma Games Workshop i w 2005 r. zacząłem dla niej pracę jako Event Coordinator, organizując w Polsce Eastern Europe Grand Tournament (5 edycji) czy konkurs malarski Golden Demon (2 edycje). Po zmianie polityki Games Workshop i kompletnym wycofaniu się z organizacji imprez, zostałem przedstawicielem handlowym na Polskę. Ostatni rok mojej pracy dla GW to przygotowywanie otwarcia sklepu firmowego w Warszawie. Po kolejnych zmianach strukturalnych rozstałem się z firmą w 2012 r. 

   Następnie pracowałem dla Licomp Empik Multimedia (gry video) czy Granny (gry planszowe), ale to jednak bitewniaki były moja pierwszą miłością i nie mogły tego zmienić żadne romanse ;)

    W 2014 odpaliliśmy w Warchimerze "Bolt Action", który wtedy właściwie w ogóle nie był znany w Polsce. Razem z Grześkiem wykonaliśmy kawał roboty, by to zmienić - organizowaliśmy imprezy kampanijne, nagrywaliśmy filmy promujące grę, sprzedawaliśmy produkty. 

    Kontakty z Warlord Games, producentem "Bolt Action", przychodziły mi o tyle łatwo, że znałem większość chłopaków z firmy - mieliśmy wspólną przeszłość w Games Workshop. Efektem tego było zaproponowanie mi mojego obecnego stanowiska; dołączyłem do ekipy Warlord Games we wrześniu 2015 r. i jestem w niej do chwili obecnej. Odpowiadam za cały polski rynek, a więc współpracę z polskimi sklepami przy handlu i promocji.

   Ponadto od wielu lat jestem w klubie, który zakładałem wraz z kilkoma kolegami - jego aktualna nazwa to Janusze Wargamingu. Gramy tam w przeróżne gry bitewne: historyczne i fantasy/s-f, mass combaty i skirmishe... Zawsze kładziemy nacisk na dobrą zabawę na fajnych terenach za pomocą pomalowanych figurek. Zapraszamy do śledzenia naszej strony na Facebooku :)

Warlord Games ma w swej ofercie mnóstwo rozbudowanych gier figurkowych: "Doctor Who", "Konflikt ' 47" i inne. Co sprawiło, że skupiłeś się właśnie na "Black Powder"? Czy próbowałeś innych rulesetów dotyczących epoki napoleońskiej?


Podręcznik główny od frontu.
Pytasz o preferencje prywatne czy służbowe? ;)

    To może po kolei: służbowo skupiłem się w tej chwili na promowaniu trzech gier: "Bolt Action" - bo to nasz koń pociągowy i najbardziej popularny tytuł. "Beyond the Gates of Antares" - bo to gra w innym klimacie (nie historyczna), a do tego zasługuje na uwagę, bo na prawdę ma świetne zasady, oraz właśnie "Black Powder". Mój ostatni wybór spowodowany jest nie tylko faktem, że to bardzo dobra gra, ale również tym, że Wojny Napoleońskie (bo to na nich się skupiłem w "Black Powderze") są nam, Polakom, bardzo bliskie. Dodatkowo armie z tego okresu wyglądają po prostu przepięknie na stole. 

   Prywatnie "Black Powder" (podobnie jak "Pike & Shotte" czy "Hail Caesar") uważam na chwilę obecną za najlepsze systemy mass combatowe, bo są płynne, szybkie i mimo prostych zasad bardzo dobrze oddają ducha walk w tym okresie. Próbowałem wcześniej systemu "Waterloo" z Warhammer Historical i mimo tego, że to fajna gra dla kogoś, kto przesiada się na gry historyczne z "Warhammera", to "Black Powder" spowodował, że mocniej wkręciłem się w ten okres historyczny w bitewniakach.

  Od razu też wyjaśnię, że lubię gry z gatunku beer&pretzel. Nie jestem fanem tysiąca tabelek i prób (w większości przypadków i tak mało udanych) oddania jak najwierniej realiów pola bitwy w grze figurkowej. 

   Zajmując się również rekonstrukcją historyczną, między innymi kawalerii z tego okresu - uczestnicząc samemu w inscenizacjach bitew wiem, że Black Powder mimo swojej prostoty bardzo dobrze oddaje klimat bitwy.


Polacy kochają wojny napoleońskie na zabój!


W przypadku takiej ilości wątków nie łatwo będzie skupić się na samym "Black Powder" - ale spróbuję. W związku z powyższym mam dwa, dość rozbieżne tematycznie pytania. Po pierwsze: czy możesz napisać trochę więcej o promowaniu tej gry? Na czym polega, gdzie można na nie natrafić? Po drugie: czy możesz podać przykład tego, w jaki sposób zasady gry odzwierciedlają realne sytuacje?


     Promocja "Black Powder" to przede wszystkim obecność moja i wolontariuszy na różnego rodzaju eventach, gdzie prowadzimy nauki gry. Ponadto z chłopakami z klubu zawsze robimy fotorelacje z naszych bitew i wrzucamy na stronę Janusze Wargamingu, aby każdy mógł zobaczyć, jak gra świetnie wygląda w pełnej krasie. Po zeszłorocznej, udanej próbie będziemy się starali organizować zloty fanów gry, aby w większym gronie pograć duże bitwy - najbliższa już na jesieni tego roku. Zachęcamy też sklepy do promowania gry we własnych placówkach, przy naszej logistycznej pomocy.

   W trakcie inscenizacji bitew wielokrotnie doświadczyłem przykładów tego, co zasady "Black Powder" starają się oddać. Kilka przykładów:

    1. Problemy z dowodzeniem: rozkaz może nie być jasny, może być źle przekazany, dowódca niższego stopnia może nie mieć wystarczająco doświadczenia, sytuacja może się zmienić w czasie od wydania rozkazu do jego dostarczenia. Doświadczyłem nawet sprzeczki dwóch generałów o to, jaki nasz oddział miał wykonać rozkaz :)

Zdarzyło nam się też nie wykonać rozkazu i zamiast tego szarżować na wroga, który nagle dość niebezpiecznie się zbliżył do naszej pozycji - wypisz wymaluj zasada initiative order ;)

     2. Szarża na flankę bądź tył - to na prawdę podnosi ciśnienie i wprowadza nie lada zamieszanie. Poza tym nasze konie, nie mając większych problemów z wchodzeniem w linię piechoty, zawsze wyhamowywały przed czworobokiem najeżonym bagnetami.

      3. Lanca przeciwko szabli czy bagnetowi - o tak, morale przeciwnikowi spada, gdy pełen frustracji nie jest w stanie Cie dosięgnąć, samemu będąc równocześnie kłutym :)
Takie sytuacje można by mnożyć, ale nie o tym rozmawiamy - myślę, że powyższe przykłady dobrze oddają to, o czym mówiłem, czyli próbę przeniesienia realiów pola bitwy do gry.


Jedno ze zdjęć zamieszczonych na profilu "Janusze wargamingu". Masowy bitewniak w połowie krasy.


Spróbujmy przybliżyć "Black Powder" ludziom, którzy nigdy nie słyszeli o tej grze. O jakich konfliktach opowiada? Jaką zastosowano skalę? Na czym opiera się mechanika? Jak duży wysiłek wiąże się z opanowaniem zasad?


   "Black Powder" umożliwia rozgrywanie bitew w czasach - jak sama nazwa wskazuje - czarnego prochu, czyli mniej więcej XVIII i XIX w. Gra jest pomyślana dla skali 1:56 czyli 28mm i takie też figurki produkuje Warlord Games, ale jest cały rozdział poświęcony innym skalom - większym i mniejszym - i ich zastosowaniu.


    Mechanika jest bardzo prosta; opiera się na trzech fazach: wydawania rozkazów ruchu, strzału i walki wręcz. Największe znaczenie ma faza pierwsza, bo od niej zależy, jak przygotujemy naszą armię do faz kolejnych. Nie dość, że rozkazy trzeba wydawać bardzo precyzyjnie, to jeszcze później trzeba pozdawać testy rozkazów. W zależności od tego, jak dobrze pójdą nam te testy, tyle zaplanowanych manewrów będziemy mogli wykonać. W ekstremalnej sytuacji cała armia może nam utknąć w miejscu.


   Podstawowe zasady są banalne i tak na prawdę po krótkiej nauce gry będziemy w stanie już sami prowadzić armie do boju. Dobre zastosowanie tych zasad w praktyce to już inna bajka. Gra jest klasycznym przykładem "easy to learn, hard to master".


"Black powder" to nie tylko okres napoleoński. Żołnierze konfederacji bronią niezależności swoich stanów oraz unikalnego modelu społeczno-gospodarczego.

Zasady dotyczące rozkazów bardzo mocno przypominają mi te z "Hail Ceasar" (trudno, by było inaczej...). Z praktyki wiem, że precyzyjne ich formułowanie odróżnia te tytuły od innych masowych bitewniaków. Jak sprawdzają się one w realnych rozgrywkach? Czy dodają smaczku czy też raczej frustrują i są okazją do sporów? Reasumując - czy do dobrej zabawy, oprócz figurek i makiet jest jeszcze potrzebne luźne podejście?  


    Zdecydowanie dodają smaczku - sprawiają, że czujemy się trochę jak dowódcy na polu bitwy :)

Black Powder, mimo wielu umownych kwestii i dość elastycznych zasad, nigdy nie sprawił mi kłopotu przy stole. Jest jedną z najmniej „konfliktowych” gier, w jakie grałem - choć oczywiście wiele zależy od samych graczy. Czy potrzebne jest luźne podejście? Ja jestem zdania, że do każdej gry jest potrzebne ;)



Jak w praktyce wygląda typowa bitwa? Jak duży stół jest potrzebny? Ile figurek trzeba przygotować? Czy ważne są makiety? Albo czy możliwa jest gra z udziałem więcej, niż dwójki graczy? Czy jeden wieczór wystarczy na rozgrywkę? 



      Nie ma czegoś takiego jak typowa bitwa. Wprawdzie dla ułatwienia jednostki posiadają koszt punktowy, ale nie ma jakiegoś standardu, jak to bywa w większości innych gier. To gra stricte historyczna, w większości przypadków gracze nastawiają się na mniej lub bardziej historyczne rozwiązania - balans punktowy nie jest tu najważniejszą kwestią. Może też dlatego ciężko mówić o "Black Powderze" jako o grze turniejowej.

Grać uczymy na stole 120x120cm, ale oczywiście większe bitwy będą wymagały większego stołu - 180x120, 180x240 czy 180x360. Zacząć możemy już rozgrywki brygada na brygadę, czyli po 3-4 oddziały. Ale na prawdę fajna bitwa będzie, gdy udział wezmą trzy i więcej brygady. Standardowy regiment piechoty to 24 modele, a kawalerii 12 modeli.


    Makiety oczywiście fajnie urozmaicają rozgrywkę, ale jako, że mówimy tu o masowych bitwach na otwartych polach to nie może być ich za wiele - jakaś farma, górka, zagajnik.
Jedną z największych zalet systemu jest to, że można grać po kilka osób na stronę - armie podzielone są na brygady, z których każda ma swojego generała. W ten sposób każdy może być dowódcą swojej części armii i wydawać jej rozkazy, będąc jednocześnie częścią większej całości. Większość naszych potyczek rozgrywamy właśnie w ten sposób.
Jeden wieczór w zupełności wystarczy na rozgrywkę. Któregoś razu mieliśmy na stole 1300 figurek, a bitwa zajęła nam raptem 5 godzin.


Wygląda na niezły bałagan, ale z doświadczenia wiem, że możliwe jest rozegranie dużej gry w czasie podanym przez Macieja.

Sprawy, o których pisałem powyżej przekładają się na konkretne koszty. I  tutaj pojawia się prastare pytanie: a ile kosztuje wejście w system?

   Jeśli ktoś chce grać Francuzami lub Brytyjczykami, bardzo fajnym zestawem jest starter. Za kwotę ok. 350 zł otrzymujemy 3 bataliony piechoty brytyjskiej i 2 francuskiej oraz działo brytyjskie i francuską kawalerię. Do tego po dowódcy do każdej strony (te figurki dostępne są tylko w tym zestawie), pełny podręcznik w formacie A5 oraz kostki i znaczniki. To solidna podstawa, którą potem możemy rozwijać.

Koszt pojedynczych pudełek plastikowych figurek waha się między 80 a 110 zł i z każdego takiego możemy zrobić z reguły jeden oddział.
Tak więc koszt wejścia to jakieś 200-300 zł, czyli nie odbiega jakoś specjalnie od tego typu gier.


Oto rzeczony starter. Warto wspomnieć, że zawiera on też podręcznik. Oraz kilka k6tek, gdybyście ich nie mieli.


Podtytuł "Black Powder" to 1700 - 1900. Teoretycznie można więc rozegrać za pomocą tych zasad bitwę pod Połtawą, jak i bitwy II wojny burskiej. Czy Twoim zdaniem reguły dobrze oddają tak dużą rozpiętość i różnorodność jednostek i taktyk? Czy też może realia bitwy są oddane tylko z grubsza, by nie przeszkadzały w przesuwaniu ludzików?

   Okres ten to dominacja czarnego prochu - zarówno sprzęt, jak i taktyka nie były na tyle różne, żeby nie dało się tego objąć takimi samymi zasadami. System jest też na tyle elastyczny, że spokojnie można wprowadzać własne urozmaicenia bez obawy, że gra nam się wysypie, bo nastąpi efekt domina i jedna zmiana wymusi kolejne.

    Warto oczywiście, po wybraniu konkretnego okresu z tych 200 lat, zdecydować się na podręcznik dodatkowy, który przybliży nam już konkretny konflikt wraz z jego armiami oraz bronią i taktyką, przejawiającymi się w zasadach specjalnych. Na chwilę obecną podręczniki dodatkowe wyszły do Wojen Napoleońskich ("Albion Triumphant vol.1" - kampania iberyjska, "Albion Triumphant vol.2" - kampania belgijska oraz wychodzący we wrześniu podręcznik do kampanii moskiewskiej 1812), Wojny o niepodległość USA ("Rebellion!"), wojen zuluskich ("Zulu!"), wojny w Sudanie ("Blood on the Nile"), Wojny Secesyjnej ("Glory, Hallelujah!") czy wojen toczonych w XVIII w. ("The Last Argument of Kings").


Jeden z dodatków, opisujących konflikty z początku epoki czarnego prochu.


Na ile potrzebne są owe dodatkowe podręczniki? Czy możliwe jest granie bez nich? 

    Jest możliwe, bo w głównym podręczniku są opisane przykłady większości konfliktów. Oczywiście podręczniki dodatkowe wprowadzają nam rozwinięte zasady charakterystyczne dla danego konfliktu oraz więcej jednostek. Niezbędne nie są, ale na pewno urozmaicają rozgrywkę.
A to z kolei walki z końcówki XIX wieku. Anglicy bronią naprędce obwarowanej farmy gdzieś w Bedfordshire, przed inwazją barbarzyńców!

Nawet najfajniejsza gra leży na półce i zbiera kurz, jeśli nie ma się do niej partnera. Jak wygląda środowisko "Black Powder" w Polsce? W jakich miastach najłatwiej o sparing partnera? Czy utarły się w nim jakieś zwyczaje?


    "Black Powder" może nie rozwija się u nas tak piorunująco, jak było to w przypadku "Bolt Action", ale za to systematycznie. Na grupie dyskusyjnej na FB regularnie przybywa osób. Najliczniej jest reprezentowana Warszawa, do której ostatnio dołączył Poznań. W innych miastach coraz częściej pojawiają się 1-2 osoby, które chcą wejść w temat.

   W zeszłym roku zorganizowaliśmy dzień z "Black Powderem" (Wojny Napoleońskie) w Warszawie. Wyszło bardzo fajnie, było kilkanaście osób z pomalowanymi figurkami. Udało się rozegrać 2 duże bitwy, każda na stole 180x360cm. Impreza udała się na tyle, że planujemy ją powtórzyć najbliższej jesieni.

"Black Powder" to u nas głównie Wojny Napoleońskie, ale już zaczynają się pojawiać armie do Wojny Secesyjnej czy Wojny o niepodległość USA.


Zainteresował mnie bliżej dzień z "Black Powderem". Gdzie będzie można zdobyć informacje o tegorocznej odsłonie? I czy na tego typu imprezę może przyjść ktoś, kto sam nie gra, ale chętnie zobaczyłby grę z bliska? 

     Na pewno będziemy o tym informować na oficjalnym fan page’u Warlord Games Polska na FB, informacje będą też na grupie Wojny Napoleońskie w 28mm. Zapraszamy każdego - ja w zeszłym roku nie grałem, bo pożyczyłem swoje figurki dwóm osobom, które były zupełnie nowe.

Olbrzymia gra w "Black Powder" Warto było malować figurki kleić makiety przez 40 lat! Emerytura zapowiada się bardzo atrakcyjnie :)

Co doradziłbyś komuś, kto wstępnie się zainteresował, myśli o wejściu w system, ale nie wie, od czego zacząć? Jak najlepiej, Twoim zdaniem, wystartować z "Black Powder"?


   Startery są zawsze dobrą opcją, niezależnie od epoki, która nas interesuje - ale przede wszystkim należy się zdecydować na konkretną epokę. Ja oczywiście będę polecał Wojny Napoleońskie. Jest do tego największy wybór figurek oraz najliczniejsza w Polsce ekipa.

Niezależnie od epoki - jeśli nie zdecydowaliśmy się na starter - zawsze warto zacząć od pudełka piechoty, bo to jednak sól tych konfliktów. Zapraszam na grupę Wojny Napoleońskie w 28mm - wszyscy są bardzo pomocni i nie damy nikomu nowemu zginąć :) 


Zawartość startera do armii francuskiej z okresu 100 dni Napoleona. To wystarczy na dwa lata malowania.




Oprócz "Black Powder" Warlord Games wydaje jeszcze dwa inne systemy w klimacie wielkich bitew ("Hail Caesar" i "Pike and Shotte"). Chcąc - nie chcąc musisz je trochę znać. Na czym polegają najważniejsze różnice między nimi (oprócz realiów historycznych)?

   Główne różnice będą oczywiście wynikały z innej broni czy taktyki prezentowanej na przestrzeni dziejów. Np. w "Black Powder" jednostki będą się o wiele szybciej przemieszczać niż choćby w "Hail Caesar", inne będą też formacje bojowe (falanga, jeż czy czworobok), inne zadania kawalerii czy sposób dowodzenia. Podstawowa mechanika jest jednak taka sama - bazuje na mechanice "Warmastera", starej gry ze stajni Games Workshop. Nic dziwnego - "Black Powder" i "Warmaster" opracował ten sam autor, Rick Priestley.. 

Czy mógłbyś trochę rozwinąć temat? W "Hail Caesar" piechota potrafi przejść na jednym rozkazie prawie pół długości stołu. Jakie zmiany na polu bitwy miały być odzwierciedlone w zasadach?

    Jednostki przemieszczają się zdecydowanie szybciej, co było charakterystyczne dla armii tego okresu - przykładowo piechota może potencjalnie zrobić nawet 36”, a kawaleria 54”! Lekka kawaleria ma zasadę Marauders, która powoduje, że zawsze są traktowani, jakby byli w 12” od dowódcy w fazie rozkazów - ma to odzwierciedlać rolę tego typu jednostek, którą nie był frontalny atak. Ciężka jazda już takiej zasady nie ma, ale za to ona ma dodatkowe bonusy, aby wygrywać bezpośrednie starcia w szarży. Zasada Mixed Formation jest charakterystyczna np. dla piechoty francuskiej, gdzie kompania woltyżerów idzie tyralierą przed właściwą kolumną uderzeniową, co utrudnia przeciwnikowi ostrzał jednostki.


Trzeba też pamiętać, że z każdą epoką zmieniało się uzbrojenie, zarówno zaczepne, jak i ochronne.


To zdjęcie świetnie obrazuje, do jakich sukcesów była zdolna starożytna, pozbawiona strzemion, kawaleria.

Co według Ciebie stanowi największą zaletę, a co największą wadę "Black Powder"?


    Największą zaletą jest szybkość, płynność samej rozgrywki, co wcale nie jest takie łatwe, gdy na stole mamy pod komendą setki figurek. Wadą? Ciągle za mało dodatkowych podręczników opisujących inne konflikty oraz figurek w plastiku. 



Skoro o figurkach mowa... Skąd je brać? Jaki sklep, lub jakiego producenta poleciłbyś komuś, kto chciałby zacząć zbierać armię? 

    Lista sklepów współpracujących z nami jest dostępna na Warlord Games Polska na FB. Najłatwiej dostępne - i w dużej mierze w plastiku - są figurki Warlord Games i Perry Miniatures. One przeważnie stanowią podstawę większości armii. Kilka zestawów w plastiku wydał też Victrix Ltd.
Pozostałe firmy robią figurki w metalu i w większości przypadków są one dostepne tylko bezpośrednio w sklepie internetowym producenta, czasem na dużych imprezach wargamingowych, jak londyński Salute. Te firmy to Front Rank, Wargames Foundry, Murawski Miniatures, Bicorne Miniatures, Essex Miniatures, Dixon Miniatures, Elite Miniatures czy Eureka Miniatures.


Kolejną zaletą systemów historycznych jest możliwość kupowania figurek od różnych producentów. I każda z nich będzie koszerna. Co za tym idzie - na tym polu trwa konkurencja cenowa.

I na koniec pytanie, które zawsze chciałem zadać osobie o takim doświadczeniu figurkowym, jak Twoje. Jak widzisz przyszłość bitewniakowego hobby w Polsce w ciągu najbliższych 5 - 10 lat? Jakie trendy są obecnie widoczne w skali ogólnokrajowej? Co czeka nas dalej?

    To chyba najtrudniejsze pytanie ze wszystkich - tak na prawdę ciężko przewidzieć. Gry figurkowe zawsze były niszą i nie sądzę, aby coś się miało zmienić w tej materii.Z jednej strony dzięki powszechnemu internetowi dużo łatwiej dotrzeć z produktem do ludzi, ale z drugiej ilość bodźców, które otrzymuje potencjalny odbiorca, jest nieporównywalnie większa niż te 10-15 lat temu. Na dodatek coraz trudniej dotrzeć z tym produktem do dzieci, które zaczynają się przyzwyczajać do łatwego i szybkiego dostępu do rozrywki. Ściągnięcie aplikacji z grą na telefon zajmuje zdecydowanie mniej czasu niż sklejenie i pomalowanie armii figurek.
Inaczej wygląda też branża - kiedyś mieliśmy sporo sklepów stricte figurkowych, obecnie jest takich jak na lekarstwo. Gry figurkowe zaczynają pojawiać się w sklepach z planszówkami czy modelarskich, jednak oba te typy to odmienny typ promocji i sprzedaży.

Jako osoba odpowiedzialna za polski rynek w Warlord Games mam oczywiście nadzieję, że temat się będzie rozwijał; nie jest to łatwe, ale możliwe. "Bolt Action" ma już solidna pozycje, głowę podnoszą "Black Powder", "Beyond the Gates of Antares" czy "Test of Honour". Pojawiają się nowe sklepy i nowe kluby, a co za tym idzie również imprezy (turnieje, kampanie, etc.).
Jeśli chcecie się przyczynić do większej dostępności gier Warlord Games w Polsce, pomóżcie nam znaleźć kolejne sklepy, które mogłyby być zainteresowane naszą ofertą. Jeśli dojdzie do takiej współpracy, to otrzymacie od nas za każdy zarekomendowany sklep pudło wybranej przez Was armii. Wejście w nowy system - np. "Black Powder" - nigdy nie było tak łatwe ;)
Kontaktujcie się z nami poprze stronę na FB Warlord Games Polska lub mailowo: maciej.krol@warlordgames.com


Czy w bitewniakach przyszłości będą w ogóle występować figurki?

   Bardzo dziękuję za ciekawą i inspirującą rozmowę. Życzę sukcesów w popularyzacji gier. Im więcej fanów - tym większa szansa na znalezienie współgraczy :)


   I na tym kończymy dzisiejszy wpis. Mieliście okazję poznać (albo dowiedzieć się więcej) kolejną grę figurkową. Jak widzicie, jest ich całe mrowie, w dodatku w najróżniejszych rodzajach i klimatach, każdy może wybrać coś dla siebie. I tego właśnie, żegnając się dzisiaj, każdemu życzę: odnalezienia super gry, przy której można się świetnie bawić przez miesiące albo i lata :)











40 komentarzy:

  1. " Niemniej jednak - widać zmiany. Już wspomniałem o "Bolt Action", coraz popularniejsza staje się "SAGA". Być może skrajnie oderwana od rzeczywistości i realizmu fantastyka zaczyna się przejadać. Ileż można bawić się quasi karciankę, gdzie o zwycięstwie decyduje wsadzenie jak najmocniejszych kombosów w rozpiskę, tudzież przeznaczenie sporego budżetu na konkretną figurkę, bez której szanse na sukces maleją niemal do zera?
    W pewnym momencie może pojawić się chęć na grę, w której znaczenie ma taktyka. "

    I w tym momencie przestałem czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli napisałem coś nie do wytrzymania...

      Usuń
    2. Obraziłeś czyjąś "religię" tym uproszczeniem. :P

      Usuń
    3. Oby nie islam! Albo judaizm...

      Usuń
    4. Mam wrażenie, że Gervaz zastosował zbyt duże uproszczenie i generalizowanie. Systemy historyczne nie muszą oferować lepszej taktyki od systemów fantasy, a tak można zrozumieć ostatnie zdanie cytatu. Na upartego szachista też mógłby się obrazić na opinię, że w jego grze jest mniej taktyki od bitewniaka historycznego ;P.

      Usuń
    5. Dzięki za ten komentarz i przykład, teraz mogę rozwinąć, co miałem na myśli. Gry strategiczne są sztucznie stworzonymi systemami, które mają za pomocą takich czy innych reguł obrazować wybrane aspekty procesu militarnego. Mogą opisywać konflikty, które odbyły się na prawdę, konflikty fantastyczne czy abstrakcyjne (jak szachy).
      Te gry, które odnoszą się do konfliktów realnych starają się (lepiej czy gorzej) obrazować zachodzące podczas nich niektóre zjawiska. Gry fantastyczne przedstawiają zaś zjawiska pozostające w gestii fantazji: na przykład istnienie undeadów, istoty o parametrach biologicznych innych niż ludzie itp. Ponieważ nie można się w tym przypadku oprzeć na faktach, zostaje skonstruowany abstrakcyjny system, często o wyższej złożoności niż szachy. Weźmy na ten przykład "Age of Sigmar". Taktyka w tej grze nie polega na umiejętnym odwzorowaniu zjawisk realnie zachodzących w trakcie bitwy, lecz raczej na mistrzowskim opanowaniu całości systemu, a następnie zastosowaniu tej wiedzy w trakcie rozgrywki. Mówiąc bardziej po polsku - na złożeniu kombosa, który będzie dobrze pasował do armii przeciwnika. Najlepiej to zjawisko pokazuje blog https://wellofeternitypl.blogspot.com/search/label/main.

      Uważam, że wysiłek umysłowy potrzebny do dobrego grania np w "Age of Sigmar" jest większy od tego, jaki trzeba zaangażować przy bitewniaku stricte historycznym, szczególnie z okresu starożytności i średniowiecza. Ale jest to taktyka w ramach abstrakcyjnego systemu, bez większego związku ze rzeczami, które realnie działy się na polach bitew. Podobnie zresztą myślę o szachach.

      Usuń
    6. Słyszałem o tej kombogenności AoS'a. Czy rzeczywiście dorównuje lub przewyższa w "combach" Warmachinę i Malifaux? Pytam z czystej ciekawości, bo często pada na tym blogu jako przykład (wzór?) tzw. kombajnowania, a to coś rzeczywiście nowego jeśli chodzi o zasady made in GW ;P. A co taktyczności to rozumiem, że nie o sam poziom taktyki chodzi, ale "klimat taktyczności", czyli z jednej strony zasady przedstawiające np. aspekt strzału z łuku, a z drugiej zasady strzału kulą ognistą ;P. Systemy fantasy muszą kręcić się na około obu klimatów (często kosztem tych realnych/historycznych), a historycznym łatwiej się skupiać na próbie ujęcie zjawisk na polu bitwy (chociaż należy przyznać, że np. jazda na słoniach to nasze historyczne "monstery", tyle że w fantasy oczywiście tych "monsterów" jest znacznie więcej, a i słonie mają tendencje do mutowania w różne odmiany mumakili ;P).

      Usuń
    7. Nie wiem, jak to realnie wygląda w Malifaux i Warmachine - ale w "AoS" można rozwinąć skrzydła :) Każda jednostka ma jakieś specjalne zasady, z czego wiele ma zasady oddziałujące na inne jednostki, lub triggerujące się w określonych momentach. Na prawdę trzeba nielichego pomyślunku, by zmaksymalizować potencjał jednostek; bardzo polecam zalinkowany bliżej blog i przeczytanie któregoś z tekstów z cyklu "Combo of the week". Jestem pełen podziwu dla tych kombinacji.
      Co do słonia i monstera - słonie były jedną z normalnych jednostek, ze swoimi zaletami i wadami. Było wiele sposobów, żeby je ugryźć. W odróżnieniu od potworów z gier fantasy - gdzie w danej armii istnieje niewielka liczba kontr na konkretnego przepakera w stylu skaveńska abominacja.

      Usuń
  2. A ja znów dziękuję za wgląd w inną odsłonę bitewniaków. Czytało się dobrze a co do obiekcji zgłaszanych powyżej... cóż, ja przełknąłem i czytałem dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze zaznaczę - to nie tak, że gry fantastyczne są gorsze. Wymyślanie kombosów a potem sprawdzanie ich skuteczności w akcji potrafi dać mnóstwo satysfakcji, o czym zaświadczy każdy, kto grał w karcianki. I na pewno wymaga nielichego pomyślunku. Tylko czasami pojawia się ochota na małą odmianę.

      Usuń
  3. Greccy łucznicy tarzają się ze śmiechu. :P

    Jeżeli chodzi o Black Powder największą bolączką jest jej główny atut czyli jej masowość. Nawet jeżeli są chętni (a w Krakowie nawet z takowymi rozmawiałem) jako figurkowy realista wykładam im kawę na ławę. Wszystko się rozbija o grube setki figurek, które trzeba pomalować. To zajmie mnóstwo czasu, a zważywszy na okres (XVIII / XIX wiek) należy zauważyć iż prawie wszystkie mundury są z tych bardziej skomplikowanych do malowania przez dużą ilość koloru białego oraz detali... w tym momencie zapał ludzi mija bo choć w okresie antycznym mogę znaleźć armię stosunkowo szybkie do pomalowania (i przy tym ciągle ładne) to w okresie okołonapoleońskim jest to niemożliwe. Dodajmy iż tych kilkunastu graczy-kolekcjonerów w Polsce swoich kolekcji dopracowało się przez lata zbierania, a i tak są one skromne w porównaniu z ich kolegami żyjącymi na zachodzie...

    Popularne systemy (Bolt Action, Warhammery itp) nie wymagają hord figurek, a przy tym pozwalają nadal na zabawę taktyką.

    Druga kwestia - okres historyczny i teatr działań. Ja osobiście preferuję Rewolucję Amerykańską, inny Wojny Napoleońskie, kolejny Wojnę Secesyjną, zapewne znajdzie się ktoś jeszcze na brytyjskie wojny kolonialne, wojnę krymską, wojnę o sukcesję hiszpańską, wojnę siedmioletnią, z braku laku (figurek w tej skali) odpada np. wojna polsko-rosyjska z 1792. Figurki nie są kompatybilne...

    Trzecia - ma mocną konkurencję w postaci "Bogów Wojny", którzy już umościli sobie pozycję dzięki wysiłkom twórcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem się rozpisać, ale nie chcę powtarzać tego co napisałeś. Figurki z tego okresu wyglądają na stole cudownie w tych kolorowych mundurach, zwłaszcza en masse.

      Niestety jak napisałeś wadą tych systemów jest ich pewna hermetyczność. Figurkami kolesi z wielkimi mieczami w dziwnych pancerzach pogram w każda grę fantasy, wojownikami Imperium bez większego bólu odtworzę starcia Old Word 2501 jak i jakieś "historyczne" starcia cesarzy Imperium Old World 1975, figurkami z wojny secesyjnej nie pogram raczej przeciw siłom Napoleona. I to jest problem niestety. Ten efekt w połączeniu z trudnym jak wspomniałeś malowaniem mocno ogranicza bazę chętnych.

      Tym niemniej bardzo bym chciał pograć kiedyś.

      Dzięki Gervaz za przybliżenie tematu. Dzięki takim popularyzatorskim akcjom baza graczy może wzrastać, i kto wiem, może za 10-20 również Polsce będzie więcej takich kolekcji jakie czasem ogląda się u kolegów-hobbistów z WB.

      Usuń
    2. "Bogowie wojny - Napoleon" mają tą przewagę, o której pisze - jasno określony (i przez to zawężony) okres i miejsce akcji. Ponadto trzeba do nich mniej figurek.
      Jeśli chodzi o malowanie wielu modeli - jest speedpainting, są bejce... Ale niektórzy mogą cenić sobie właśnie aspekt malarski hobby ponad granie. Dla każdego coś miłego :)

      Usuń
    3. Tak, pewnie przy takiej ilości potrzebnych figurek zmiana filozofii malowania i speed painting są konieczny. Jak pisałem kusi mnie coś z większych historycznych systemów, głównie z powodów o których wspomniałeś - chciałbym zagrać jako dowódca armii, a nie kilku przypakowanych kolesi do których w charakterze mięsa dodano jakieś pretekstowe oddziały :)

      Usuń
    4. Takich gier jest niemało. Ale wszystkie mają tą cechę, że wymagają dużo więcej czasu na pomalowanie ludzików niż nauczenie się zasad. Osobiście siedzę w Hail Caesar - ale to nie jest jedyna możliwość.

      Usuń
    5. My tu mówimy o wielu setkach figurek i tutaj bejca niewiele pomoże bowiem najpierw należy nałożyć kolory bazowe, same w sobie będące utrapieniem. Cały czas myślę przy tym o prostym malowaniu, bez misternych rozjaśnień. To ilości figurek potrzebnych są tu problemem i dlatego rozwój systemu wlecze się żółwim tempem od 2012 roku mimo sporej grupy odbiorców.

      Jeżeli ktoś woli malarski aspekt to wybierze skirmish jak Muskets & Tomahawks (rewolucja amerykańska). 30-60 figurek nad których malowaniem może się skupić, choćby malując jedną dziennie, próbując to zrobić jak najlepiej, stosując skomplikowane techniki. Mała ilość figurek przy dobrym poziomie malarskim i jednocześnie z terminem zakończenia prac jaki można sobie wyobrazić. To jest właśnie jedna z przyczyn sukcesów gier skirmishowych w naszym kraju.

      Usuń
  4. Wspaniały wywiad Gervaz bitwa wygląda super, a prostując post wyżej to własnie powstały studia malarskie po to żeby z taką ilością modeli sobie radzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studia, powiadasz... Przedmioty podstawowe: "Mokra paleta", "Eksploatacja i konserwacja farb akrylowych", "Podstawowe techniki bejcowania", "Optymalizacja malowania taśmowego" "Preparacja wstępna modeli". A na trzecim roku: "Non metalic metal", "Konwersje z zastosowaniem masy modelarskiej", "Drybrushing i wetbrushing". Tak, byłyby z tego studia zawodowe :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. X: Hej, masz ochotę na taki wspaniały system do wielkich bitew. Popatrz jakie ładne figurki, tylko 300 ich potrzeba aby zagrać!
      Y: Czemu nie... tylko wiesz, to trochę dużo roboty...
      X: Żaden problem, pomaluję je dla ciebie za jedyne 3-3,5 tyś. złotych!

      Usuń
    4. Ile roboczogodzin potrzeba na pomalowanie 300 figurek? Dla uproszczonego rachunku przyjmijmy, że 300. To daje dwa miesiące etatowej pracy (około 8 godzin dziennie). To by dawało około 1500 - 1800 zł na miesiąc, według podanej przez Ciebie ceny. Więcej zarobi się na kasie w biedronce :(

      Usuń
    5. To zależy od figurki, ale ta podana cena należy do okazyjnych, z wzięciem poprawki na raczej ubogą polską klientelę. Dlatego raczej należy to pomnożyć razy 2... i teraz zadajemy sobie pytanie retoryczne "kto w Polsce zechce wydać 7 tysięcy złotych na figurki do systemu, który jest praktycznie martwy?"
      Jeszcze musi znaleźć człowieka, który tego się podejmie ryzykując wypalenie mózgu bo praca przy takim projekcie jest równie atrakcyjna jak kasa w biedronce. :P

      Usuń
    6. Z jednej strony to prawda... Ale z drugiej mam przykład samego siebie i swego wkręcenia w hail caesar. Kosztowo figurki były tanie (pierwsza dywizja około 300 zeta - a było to prawie sto figurek!) - tylko to pomalować. Ale dałem radę i udało mi się jako tako rozbujać społeczność :)Myślę, że znajdą się ludzie z zajawką, zainteresowani daną grą - jeśli zobaczą, że angażowanie się ma sens, bo ktoś inny już gra.

      Usuń
    7. Tu się w pełni zgadzam, zaangażowani ludzie to skarb dla każdego hobby - a zwłaszcza dla tak wymagajacego jednak. Wyrazy uznania.

      Usuń
    8. Ja po prostu opieram się na własnym doświadczeniu wyniesionym z Field of Glory, który w Polsce próbowano rozruszać w skali 15mm... raz się sparzyłem (zostałem zresztą na to po długiej dyskusji namówiony), stąd mój sceptycyzm do takich projektów i wielka ostrożność w sądach. Duże gry bitewne potrzebują bardzo zdeterminowanych ludzi. ;)

      Usuń
    9. No ja po trochu zlecam malowanie. Niestety, brak czasu i talentu. Sobie zostawiam wycinanie, klejenie i konwertowanie....

      Usuń
    10. Nijlor.

      Usuń
    11. Zgadzam się, że mało kto będzie miał chęć zdobyć się na tak długie przygotowania do gry. Do tego trzeba bardzo lubić i malowanie samo w sobie, i skalę i epokę i modele. A jeśli figurki mają tylko stać w szafie lub pudełku - to szkoda na nie czasu i pieniędzy.
      Innymi słowy - w przypadku BP mamy do czynienia z wyższym progiem wejścia niż np w przypadku Bolt Action.

      Usuń
  5. Świetny artykuł. Dla wszystkich marudzących o liczbie figurek do pomalowania. Zacznijcie powoli od jednego boxa, potem następne i następne. W ten sposób powstają wielkie armie. A ta satysfakcja kiedy już w końcu dowodzisz dywizjami na stole i walczysz wielkie bitwy - niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam. Nie ma się co nastawiać, że już dziś kupię sobie figurki i zagram. Trzeba założyć sobie czas na rozbieg i stopniowe rozbudowywanie armii. Odnośnie artykułu - polecam drogę wskazaną przez Macieja, czyli zaczęcie zabawy od starterów tego czy innego rodzaju. W trakcie malowania ich można bardziej świadomie planować kolejne zakupy i szukać okazji.

      Usuń
    2. Zgadzam się, startery to świetna sprawa. Dostajesz grywalną armię + jakieś tam dodatkowe elementy i już można grać. Potem stopniowo dokupować sobie elementy potrzebne do większej armii i w ten sposób nawet się nie obejrzymy a możemy wystawić Korpus ;) A dyletantom i narzekaczom mówimy stanowcze nie!

      Usuń
    3. Raczej staram się tych narzekaczy zrozumieć; czasami przecież sam nim jestem :)Myślę, proponując ludziom bitewniaka, pokazując podręcznik, trzeba od razu nadmienić: bitwę taką jak ta rozegrasz dopiero za parę miesięcy, być może za rok. Niektórzy mają determinację i cierpliwość, inni chcieliby szybciej...

      Usuń
  6. Ja buduję od 2012. Ale wtedy myślałem o WAB....

    Nijlor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to przypadek, że większość graczy grających w masowe bitewniaki historyczne wygląda na 50+?

      Usuń
    2. Pół bitwy przesypiają, a drugie pół kłócą się kto gra jaką armią...

      Usuń
    3. Chłopczyku, nie śmiej się! Jak nie wpadniesz pod automobil, to pewnego dnia sam będziesz miał 40 lat... Przy okazji dziękuję mojemu wnusiowi, który pokazał mi komputer ;)

      Usuń
  7. No Gervaz, my juz blisko tej granicy ��
    Nijlor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak powiedziałem - wcześniej każdego to czeka. Dobrze, jeśli starośc nas nie zaskoczy i będziemy mieli już pomalowanie figurki!

      Usuń
  8. Świetny tekst.
    Ja właśnie skończyłem niedawno Waterloo starter set + po jednym pudle piechoty od braci Perrych. Z przerwami zajęło mi to rok (tak, po drodze też rzucałem kostką żeby sprawdzić gdzie ten cholerny meteoryt spadnie jako podarunek z niebios :p ). Ale nie wyszedłem z założenia, że muszę jak najszybciej zagrać więc maluję, bo pewnie po jednym batalionie bym zrezygnował. Ot po prostu radość sprawiała mi każda skończona kompania, następnie skończony batalion aż w końcu brygada. Mam teraz po brygadzie żabojadów i angoli, gram sobie szybkie bitwy, szlifuje zasady żeby sprawniej to szło - ciesze się samą grą mając jednocześnie satysfakcję z tego co napaćkałem na plastiki. Bazę do grania już mam no i teraz myślę, że najgorsze za mną. Każdy następny pomalowany oddział (moim tempem to jakieś dwa tyg roboty bez spiny) już będzie mógł być użyty w akcji. BP wymaga na początku wytrwałości ale później przyjemność z grania jest ogromna, nawet jeśli to tylko brygada na brygadę :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że piszesz o bezpośrednich wrażeniach z malowania i grania. Jak dla mnie pomalowanie 24 piechociarzy w 2 tygodnie to rewelacja, choć są i tacy, którzy wyrobią się w trzy wieczory. Lubię w bitewniakach właśnie to, o czym piszesz; większe z nich to zabawa na lata, dostarczająca z czasem coraz więcej satysfakcji.

      Usuń