czwartek, 8 marca 2018

Zwycięstwo pod Herakleą - raport z "Inwazji na Sycylię"

   
   Zerkam w różne internetowe zapiski... Już prawie dwa lata mijają, odkąd zakupiłem pierwsze figurki z myślą, by wykorzystać je w bitwach toczony zgodnie z zasadami systemu "Hail Caesar". Ale skąd właśnie ta gra?

    Sprawa była prosta. Po śmierci battla nadal chciałem toczyć wielkie bitwy na stołach. Mógłby oczywiście dalej jechać na podręcznikach do ósmej edycji, tak jak do dziś robią to niektórzy. Ale stary WFB był zbyt skomplikowanym i niedopracowanym produktem. Albo grałeś przynajmniej raz na tydzień - albo przy każdej partii musiałeś uczyć się zasad prawie od nowa, przy okazji zbierając cięgi. Zbyt wiele wymagał stary battl, zbyt mało dawał w zamian. I nie chodzi mi tu nawet o pieniądze czy czas poświęcony na malowanie modeli. Opanowanie  go i płynna gra wymagały zaangażowania, na które nie mogłem sobie wówczas pozwolić. "The 9th Age" również rozczarowało. Kolektyw autorów poszedł bowiem w stronę większego wyrównania szans różnych frakcji, nie zaś uproszczenia mechaniki. Gdybym wtedy, na przełomie 2015 i 2016 roku dostał w swe ręce zasady do "Kings of War", pewnie nie pisałbym dziś tego tekstu.


Nawet największa armia zaczyna się od pierwszego oddziału.


   Stało się jednak inaczej. Mój brat podrzucił mi wówczas podręcznik do "Hail Caesar". Jak już pewnie wiecie, książka ta wręcz zmusza do lektury! Zachęcająca okładka, kredowy papier wysokiej jakości, mnóstwo klimatycznych zdjęć, przedstawiających miniaturowe wojska z najróżniejszych miejsc i czasów. Same zasady też były zachęcające. Dowódcy rzeczywiście dowodzili, a nie tylko bili wrogów z grzbietu smoka lub gryfa, jednostki były logicznie skategoryzowane, każda z nich miała swą rolę na polu bitwy.  Walkę rozstrzygało się prosto i szybko. A na dodatek nie istniał jedna, namaszczona przez wydawcę, linia figurek. W efekcie niczym dziwnym nie są zestawy liczące sobie 40 plastikowych modeli (dobrej jakości!) w cenie stukilkunastu złotych! Nie mogłem się wtedy nie zakochać... Dość szybko kupiłem pierwsze pudło z wojskami kartagińskimi i wziąłem się do malowania.




   Dziś oczywiście widzę różne mankamenty tej gry (jak choćby skala modeli, nie do końca pasująca do masowych bitew na stołach o wymiarach 48 na 72 cale, niewygodny i drogi system podręczników z listami armii, czy też listy ułożone bardziej z troską o balans gry, niż o odzwierciedlenie wiedzy o epoce). Nie ma gry idealnej... Ale mimo wszystko "Hail Caesar" daje radę. 
Wtedy byłem nakręcony okrutnie, malowanie szło więc jak burza. Wkrótce okazało się, że początkowe zakupy nie były do końca trafione. Ale po pewnym czasie dysponowałem już pierwszą własną dywizją kartagińską (czyli zgrupowaniem czterech oddziałów). Brat zaś równie prędko szykował swe syrakuzańskie zastępy. 

   No i zaczęło się granie. Starcia odbywały się rzadko, ale dawały masę frajdy. Okazało się, że duża bitwa, w której występuje kilkaset figurek może być ekscytująca i nie męczyć. Wkrótce jednak odbiliśmy się od problemu braku przeciwników. Postęp w malowaniu postępował zbyt wolno (w końcu są to setki figurek), sam zaś system i wybrana przez nas czasoprzestrzeń (Morze Śródziemne, przełom III i II wieku p.n.e.) niekoniecznie święciły triumfy popularności. Cóż było robić?


  Z pomocą przyszła ekipa sklepu Figurkowe Gry Bitewne (i nie chodzi mi tu tylko o nieocenionych Maćka i Michała). Z tej właśnie strony wyszła propozycja regularnych eventów mających promować "Hail Caesar".  Z chęcią ją podchwyciłem. I tak od początku 2017 roku ruszyły zajęcia w Schola Centuriones. Na początku były to pojedyncze starcia instruktażowe, rozgrywane za pomocą sklepowych figurek (oddziały rzymskie z okresu cesarstwa, walczące w bratobójczych bitwach). Potem wystawialiśmy własne armie. Aż w końcu coś drgnęło, regularnie zaczęli pojawiać się gracze z własnymi armiami. Dzięki temu mogliśmy toczyć prawdziwie epickie batalie, po kilkaset figurek. Każda z walczących stron miała po kilku dowódców. Poznałem nowych ludzi, odnowiłem stare kontakty - dobrze się bawiłem, było fajnie. W międzyczasie wystawiliśmy stół z "Hail Caesar" na konwencie "Gladius". Ogólnie sprawy wyglądały coraz lepiej; system robił się wyraźnie coraz popularniejszy, coraz więcej ludzi miało własne armie (mimo wysokiego progu wejścia: setki figurek. No chyba że grasz Republiką rzymską).



Wspieraj swój LFS, a on będzie wspierał ciebie. Prawda jest taka, że bez pomocy ludzi z FGB znacznie trudniej byłoby nakręcić zainteresowanie "Hail Caesar".


  W serii wywiadów "Między młotem a kowadłem" przeprowadzanych z blogerami figurkowymi zawsze pada pytanie o uczestnictwo w imprezach bitewniakowych. Co ciekawe, nie jest podnoszona kwestia organizowania takowych. A na to właśnie miałem ochotę od jakiegoś czasu. Skoro społeczność fanów "Hail Caesar" jest już dość rozbudowana i aktywna. A zatem pora postawić kolejny krok. Po raz kolejny dostałem znaczące wsparcie od sklepu Figurkowe Gry Bitewne - za które serdecznie dziękuję. Bez pomocy całego personelu przedsięwzięcie "Inwazja na Sycylię" nie doszło by do skutku w takiej postaci.


Pierwszy w Polsce raport bitewny na Bitewniakowych Pograniczach!

    O co w nim chodziło? Ponieważ "Hail Caesar" słabo nadaje się do gry turniejowej (duża rola losowych rozkazów, szczególnie w bitwach toczonych z użyciem mniejszych sił) postawiłem na kampanię fabularną. Na początku uczestnicy  losowali przynależność do jednej z dwóch frakcji. W wyniku rzutów kostkami powstały dwa sojusze: rzymsko-kartagińsko-seleukidzki przeciwko greckiemu (Syrakuzy, Egipt Ptolemeuszy, Epir). Następnie każda z armii stoczyła bitwę z wybranym przeciwnikiem. Wielki finał to gigantyczna batalia obu stronnictw. Wzięło w niej udział sześciu graczy i 803 w pełni pomalowane figurki! A jak przebiegały starcia? Jak do nich doszło? Jakie były ich konsekwencje? O tym dowiemy z niepublikowanego jeszcze artykułu Johna G. Lazebny'ego "Wojna Novusa. Walki o Sycylię 220 - 215 p.n.e.". 



* * *

    Przegrana przez Kartaginę Pierwsza Wojna o Sycylię (264 -241 p.n.e.) pozostawiła u Punijczyków gorycz porażki, będącą żródłem silnej chęci odwetu. Głównym reprezentantem tego nurtu był Hannibal, syn pokonanego Hamilkara Barkasa. Potomkowie kartagińskego przywódcy, dzięki zasobom finansowym, militarnym i dyplomatycznym gromadzonym z wykorzystaniem swych iberyjskich dominiów uzyskali dominującą pozycją w kartagińskiej Wielkiej Radzie. Wówczas to Hannibal wyłożył swój program polityczny podczas ślubowania w świątyni Tanit. Przyrzekł, iż pokona republikę Rzymu w wojnie albo zginie. 

     Do dziś perspektywa realizacji tej przysięgi jest tematem chętnie podejmowanym przez twórców tak zwanej historii kontrfaktycznej. Snują oni wizję Hannibala przekraczającego Alpy na czele wielotysięcznej armii i rozgramiającego rzymskiego legiony. W rzeczywistości jednak plany kolejnej wojny z Republiką udaremniła tak zwana tragedia akragaseńska. Statek, którym podróżował Hannibal i jego najbliższe otoczenie (w tym członkowie rodu, sprzymierzeni arystokraci iberyjscy oraz oficerowie) rozbił się na skałach. Okoliczności tego wydarzenia nie są jasne. Część ówczesnych komentatorów mówi o karze zesłanej przez bogów, chcących ukarać pychę Kartagińczyka. Owa kara miała mieć postać gęstej mgły utrudniającej nawigację. Autorzy greccy (szczególnie Macerewus działający na dworze Kubasa z Syrakuz) sugerują zamach zorganizowany przez Rzymian i kartagińską opozycję. Mieli oni rozpalić ognisko na skałach, które przyciągnęło statek i doprowadziło do kolizji. Następnie rzymscy agenci mieli mordować ratujących się rozbitków. 

    Poparciem tej tezy może być fakt, że próżnię polityczną szybko wypełnił ród Gerwasów. Optowali oni za ścisłym rozgraniczeniem stref wpływów i współpracy wojskowej z Rzymem. Również ocena ich działalności jest zróżnicowana. Macerewus widzi w owym stronnictwie jedynie oportunistycznych kolaborantów. Współcześni autorzy spekulują o długoterminowym planie skierowania rzymskiego potencjału ekspansji na wschód Morza Śródziemnego, co pozwoliło by na zachowanie kartagińskiego stanu posiadania. 


Teatr działań podczas Drugiej Wojny o Sycylię.


   Wkrótce ów nowo zawiązany sojusz miał być wystawiony na próbę. Magna Grecia zdominowana przez Rzym dążyła do uzyskania niezależności. Liderem tych tendencji był dwór Kubasa z Syrakuz. Potencjał militarny królestwa był jednak niewystarczający, co wymusiło poszukiwanie sojuszników. Król Epiru Sebastianos III nadawał się do tej roli doskonale. Nie tylko miał ambicje przyćmić dokonania swego przodka Pyrrusa Wielkiego, co znacznie wzmocniłoby jego pozycję wśród innych monarchii hellenistycznych, lecz chciał też ograniczyć rzymską aktywność w rejonie Adriatyku.
Sojusz Syrakuz i Epiru został wsparty przez Bartosa IV Ptolemeusza. Impas w rywalizacji z imperium Seleucydów zachęcił władcę Egiptu do otwarciach nowego frontu. Zwycięstwo w walce o Sycylię dawało mu nadzieję na uzyskania korzystnych traktatów handlowych i wzmocnienie na zasadzie wzajemności sojuszu z Epirem.

    Interwencja Ptolemeusza nie mogła zostać zignorowana przez Mikaleosa V Antiocha. Oficjalnie Seleucyda nie uczestniczył w Drugiej Wojnie o Sycylię. Trudno jednak zgodzić się z tezą, że silny kontyngent najemnika Likosa pojawił się i odegrał kluczową rolę w starciach bez zgody króla. 

Preludium Heraklei. 


   Największym wyzwaniem stojącym przed obiema stronami była koncentracja wojsk oraz koordynacja ich działań. Pierwszym aktem konfliktu była potyczka pomiędzy rzymskim garnizonem Sycylii dowodzonym przez Novusa Lapisa. Oficer ten na pewno nie wywodził się z rodów senatorskich - co było ewenementem w armii Republiki. Jeśli wierzyć pracującemu na zlecenie Scypionów historykowi Polibudiuszowi, Novus mógł być nawet Oskiem, który w uznaniu wybitnych talentów militarnych został obdarzony obywatelstwem, następnie zaś dowództwem garnizonu. 


   Pod koniec 220 r. p.n.e. jego żołnierze, stacjonujący w obozie Solarium zostali otoczeni przez siły Kubasa. W tym czasie tyran Syrakuz otrzymał już informacje o zbliżających się wojskach sprzymierzonych. Liczył więc na odizolowanie Rzymian, co mogłoby doprowadzić do ich kapitulacji. Będąc obecnym podczas oblężenia paktował z dowódcą Republiki. Novus przeciągał negocjacje. Jednocześnie rozkazał swym ludziom, by w sekrecie wykopali tunel, pozwalający na opuszczenie obozu. Po kilku tygodniach rozmów rzymski dowódca zawiesił je, deklarując gotowość do walki. Ufny w swą przewagę Kubasa nakazał przygotowanie do szturmu. 

Ku swemu zaskoczeniu, o poranku zwiadowcy donieśli o legionach uszykowanych do bitwy. Kubasowi pozostało tylko obrócić swe falangi w kierunku wroga i przyjąć bitwę. O starciu tym nie wiadomo zbyt wiele; Macerewusowi nie zależało na eksponowaniu porażki swego mecenasa. Historyk pisze o wyjątkowo zaciętych walkach, prowadzących do niemal całkowitej eksterminacji obu walczących stron. 


Jedyne zachowane zdjęcie owej bitwy. Do dziś historycy spierają się o jej dokładną lokalizację. Widoczna skalista gleba wskazuje na okolice Etny. 


   Być może usprawiedliwia on w ten sposób przegraną. Faktem jest jednak, że siły Novusa nie wyruszyły w pościg za pokonanymi wojskami Kubasa. Dowódca rzymski oczekiwał przez prawie cztery lata na posiłki. Władze Republiki uzasadniały te opóźnienia niestabilną relacją z Samnitami i koniecznością zabezpieczenia właściwej Italli przed spodziewanym atakiem Sebastianosa III. Trudno w tej sytuacji nie dostrzec niechęci elit Republiki i dążenia do zdyskredytowania zdolnego dowódcy. Otrzymał on jedynie listy obiecujące pomoc wojsk sprzymierzonych. W tej sytuacji okupował on sycylijski interior, oczekując wojsk kartagińskich i oddziałów Likosa.


   Najemnik zamierzał nie dopuścić do koncentracji wojsk hellenistycznych. W tym celu, po zawarciu traktatu z Rzymem (dającego mu swobodę działań operacyjnych do momentu połączenia się z armią Novusa) skierował swe siły bezpośrednio w kierunku Epiru. Tam to, koło Anaktorionu, na wiosnę 218 r. p.n.e. doszło do starcia. Sebastianos III nie mógł zignorować poważnego zagrożenia stwarzanego przez pokaźną (szacunki liczebności wahają się od 12 do 30 tysięcy żołnierzy) armię Likaosa. Konieczność zażegnania owego zagrożenia spowodowała znaczne opóźnienie w udzieleniu pomocy Kubasowi.




Bitwa pod Anaktrionem. Po lewej stronie siły epirockie. Wśród wojsk najemnych można dostrzec słonie bojowe. To jedyny przypadek wykorzystania tych zwierząt podczas Drugiej Wojny o Sycylię.

   Pomimo bardzo zróżnicowanego składu obu armii (kroniki epirockie mówią o scytyjskiej lekkiej jeździe) decydującą częścią starcia była walka pomiędzy falangami wyposażonymi w sarissy. 




   Ów kluczowy moment został rozstrzygnięty na korzyść władcy Epiru. Lepsze wyszkolenie wojsk i oficerów sprawiło, że falangi otrzymały wsparcie innych rodzajów wojsk. W tym samym czasie inne oddziały Likosa nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Aktywność lekkiej jazdy nie wystarczyła do zdezorganizowania przeciwnika. Słonie bojowe miały zaś nie wykonać żadnych istotnych działań.
 Jest to obecnie tłumaczone chorobą zwierząt (po Anaktrionie nie znajdujemy w przekazach wzmianki o ich dalszych losach). Generowany przez nie efekt psychologiczny był dalece niewystarczający wobec epirockich weteranów. 

Końcowa faza bitwy. Linie Likosa ulegają zachwianiu. Na prawym skrzydle lekka piechota epirocka szturmuje wrogie oddziały wsparcia.

  Pomimo porażki, Likos osiągnął częściowo swój cel. Siły Sebastianosa III musiały się przegrupować, zaś sam najemnik wraz z niedobitkami ze swej armii zbiegł do Macedonii. Tam to (prawdopodobnie dzięki rzymskiemu finansowaniu) wystawił kolejne oddziały. Ponieważ nie udało mu się zatrzymać wojsk Epiru w ich ojczyźnie, pospiesznie zorganizował przerzut własnych jednostek na Sycylię, by połączyć się Novusem. Ostatecznie jednak zgromadzone przez niego nowe wojska nie dorównywały składem i liczebnością pierwotnemu zgrupowaniu. Tymczasem Sebastianos III wylądował w pobliżu Syrakuz, zapewniając posiłki dla zdziesiątkowanych jednostek Kubasa.


    Omawiając wydarzenia prowadzące do Heraklei, nie sposób pominąć starcie pomiędzy wydzielonym oddział Karolkara Gerwasa, a posiłkami ptolemejskimi. Podobnie jak w przypadku Anaktrionu, intencją kartagińskiego dowódcy było uniemożliwienie wzmocnienia głównej armii greckiej. Wiedząc, że lądujące oddziały nie są specjalne liczne (najprawdopodobniej nie więcej niż 6000 ludzi), wysłał do ich zablokowania tylko część swych sił.      

 
Początkowa faza starcia. Dowódca kartagiński próbował zdezorganizować falangi nieprzyjaciela przy pomocy lekkiej jazdy.


  Dysponując jednostkami znacznie niższej jakości niż ptolemejskie doświadczone falangi i kawaleria, Kartagińczyk postawił na ruchliwość. Usiłował sprowokować wrogą jazdę do opuszczenia szyku i sprowokować ją do walki. Pomimo, że ów plan zakończył się sukcesem, pozostałe oddziały nie straciły nic ze swej efektywności.

Starcie pomiędzy libijską piechota i iberyjskimi scutarii a ptolemejskimi falangami zakończyło się rozbiciem sił wspierających Rzym. Również w przypadku tej potyczki można było zaobserwować niewielką efektywność najemników galijskich, walczących po obu stronach konfliktu.

 
Decydująca faza starcia.  Osobiste zaangażowanie kartagińskiego wodza w walkę nie wystarczyło, by uzyskać zwycięstwo.
 

  W efekcie owych starć pozycja Syrakuz i ich sojuszników znacznie się poprawiła. Potężny kontyngent epirocki i odbudowana armia Kubasa mogły korzystać z dobrodziejstw zapewnianych przez port. W efekcie armia była liczna, dobrze wyposażona i odżywiona. Po wzmocnieniu jej przez elitarne jednostki ptolemejskie liczyła sobie pomiędzy 30000 a 50000 ludzi. 

  Siły Rzymian i sprzymierzeńców ulokowały się w pomniejszych miastach sycylijskich. W efekcie strat poniesionych pod Anaktrionem liczyły sobie one najprawdopodobniej 35000 żołnierzy. Problemy z aprowizacją obniżały wartość bojową. W tej sytuacji rada wojenna zdecydowała się na powierzenie naczelnego dowództwa Likosowi. Najemnik zarządził koncentrację sił w okolicy Heraklei. Liczył na oblężenie zbuntowanych Syrakuz, podczas gdy port miejski miał być blokowany przez flotę rzymską. Wieści o mobilizacji okrętów dotarły również do Kubasa. W tej sytuacji zdecydował się on na wyprowadzenie w pole posiadanych sił i rozbicie wrogich wojsk. Oddał dowództwo królowi Epiru, jako bardziej doświadczonemu.


Heraklea, 215 p.n.e.


   Kubas i sojusznicy umiejętnie wykorzystali przewagę wynikającą z większej armii i kontrolowania terenu. Rozciągnęli swe linie na polach za Herakleą, odcinając siły rzymskie od dostępu do morza. Ponieważ dysponowali przewagą w kawalerii, przeciwnik nie mógł zaryzykować odwrotu. Likos i Novus zmuszeni zostali do zajęcia dużo mniej wygodnej pozycji; lasy i bagna powstałe w wyniku gwałtownych opadów utrudniały im manewrowanie.



Ustawienie początkowe. Po lewej stronie Rzymianie. Oddziały Republiki zajęły centrum linii. Kartagina obsadziła prawe skrzydło, Likos zaś prawe. Stronnictwo prosyrakuzańskie zdecydowało się na przemieszanie oddziałów.

  Kubas, Sebastainos III i Bartos przyjęli taktykę defensywną. Zabezpieczyli swe linie oddziałami ciężkiej piechoty. Pomiędzy nimi umieścili kilka jednostek artylerii. Na froncie armii operowała lekka piechota: procarze i łucznicy. 



Fragment prawego skrzydła. Z falangą czeka lekka jazda, gotowa do przeprowadzenia kontrnatarcia.

   Rzym i sprzymierzeńcy dysponowali mniejszą ilością wojsk, w dodatku miały one na ogół niższą jakość (szczególnie wojska kartagińskie). Nie mogli liczyć na to, że przeciwnik odstąpi od swych założeń i opuści korzystne pozycje. Wobec tego zapadła decyzja o natarciu na wroga. Niestety nie udało się skoordynować działań wielojęzycznej i wieloetnicznej armii. W efekcie natarcie postępowało nierównomiernie.

 
W centrum nacierają legioniści Republiki. Strona kartagińska wspiera ich za pomocą lekkiej jazdy. Najszybciej maszerują do przodu wojska seleukidzkie.

Pierwsza faza bitwy to starcia lekkich jednostek. W tym etapie przewagę uzyskała kawaleria numidyjska. W błyskawicznym rajdzie zmasakrowała procarzy, by następnie rozbić obsługę wielkiej balisty.


Sytuacja po zniszczeniu machin miotających.

  Wydaje się, że te wydarzenia odebrały pewność siebie stronnictwu prosyrakuzańskiemu. Nie bez znaczenia był też fakt skoordynowanego natarcia prowadzonego przez Likosa. 



Sytuacja na lewym skrzydle wojsk rzymskich w początkowej fazie bitwy.

 Postanowiono wówczas wprowadzić do bitwy czekającą w odwodzie kawalerię ptolemejską. Niestety nie udało jej się odpowiednio szybko przejść z szyku marszowego do bojowego; wśród jeźdźców zapanował zamęt. 



Kubas postanowił ubezpieczać sojuszniczą jazdę swą elitarną piechotą. Niestety krok ten był równoznaczny z uczynieniem wyłomu w linii wojsk.

Zdezorganizowana jazda została rozbita dzięki bezbłędnej współpracy legionu i lekkiej kawalerii. Moment ten otwiera drugą, zasadniczą fazę bitwy.
W jej trakcie dochodzi do starć legionów z hellenistycznymi falangami w centrum. Na lewym skrzydle trwają próby wymanewrowania wojsk epirockich.

   Rzymska technika walki zdecydowania górowała tego dnia nad hellenistyczną. Manipuły legionu nie walczyły w zbitej masie; raczej wspierały swój wysiłek. Ich natarcie był skoncentrowane w jednym punkcie wrogiego oddziału. Przez to jego morale stopniowo malało; spadała chęć do walki.


   Sytuację starał się uratować Sebastianos III. Rzucił do walki zarówno swą kawalerię, jak i sojuszniczą piechotę. Prawdopodobnie do tego kroku skłoniło go zamieszanie, jakie zapanowało wśród seleukidzkiej piechoty. Zostało ono jednak opanowane do momentu wyprowadzenia ataku.


Szarże oddziałów Sebastianosa III. Nie udało mu się rozbić rzymskiego manipułu. W obliczu nieudanego ataku na falangę przeciwnika wycofał swą kawalerię z centrum.
Tymczasem na prawym skrzydle trwało natarcie sprzymierzonych Iberów. Ruszyli do przodu, obawiając się pozostawać pod ostrzałem syrakuzańskich balist. Wbrew oczekiwaniom, scutarii nie tylko powstrzymali falangę, lecz rozbili ją!




   W tym czasie legionom udaje się rozbić falangi epirockie i ptolemejskie. Sytuacja staje się niekorzystna dla sojuszu prosyrakuzańskiego. Oddziały jazdy Sebastianosa III znajdują się na krawędzi dezorganizacji. Kontyngent ptolomejski został wyeliminowany z walki, podobnie epirocka piechota. Ostatnim aktem bitwy były tak zwane "drugie Termopile". Gwardia Kubasa - najemnicy ze Sparty odpierali kolejne ataki Rzymian i wspierających ich jednostek. Nie poddali pola; posłuszni prawom Sparty legli w boju.



I w tym wypadku galijscy najemnicy zawiedli swych pracodawców.
   Anihilacja gwardii sprawiła, że morale armii ostatecznie upadło. Trzej wodzowie zarządzili odwrót pozostałych przy życiu jednostek. Zagadką pozostaje do dziś kwestia bezczynności jednostek syrakuzańskich zabezpieczających prawe skrzydło. 


Ostatecznie hoplici zostali okrążeni przez wojska kartagińskie. W tej sytuacji odwrót był najrozsądniejszym wyjściem
   Bitwa pod Herakleą ostatecznie pogrzebała syrakuzańskie nadzieje na niezależność w ramach panhellenistycznego sojuszu. Kubas udał się na wygnanie, zaś samo miasto było od tej pory zarządzane przez rzymskiego gubernatora. 
Druga Wojna o Sycylię ostatecznie potwierdziła dominację Republiki na wyspie i w rejonie Magna Grecia. Efektem ubocznym było jednak późniejsze uwikłanie Wiecznego Miasta w rywalizację monarchii hellenistycznych. Zaś sam Novus, w uznaniu jego zasług, dostąpił zaszczytu zorganizowania Triumfu. 


Dumni uczestnicy bitwy. Zwycięzcy na prawo, przegrani na lewo.

   No i tak skończył się ten event. Bawiłem się tak pysznie, że dopiero w domu poczułem potęgę telepającego mną przeziębienia. Żałuję więc, że stan zdrowia nie pozwolił mi na danie z siebie tego dnia więcej - i na wzięcie więcej z tego wydarzenia.


Quo Vadis, Caesar?

   Zakończenie pierwszego ewentu to jednocześnie pytanie o dalsze kroki, jeśli chodzi o ten system. Nie ma dnia, żebym nie odwiedził kilkukrotnie polskiej grupy facebookowej poświęconej "Hail Caesar".  Stąd też wiem o kilku pozytywnych tendencjach rozwojowych, jeśli chodzi o popularność tego systemu. Po pierwsze: często pojawiają się pytania osób, które chciałyby wejść w system. Dotyczą one kosztów figurek, sugerowanej armii czy też partnerów do gry. I nigdy nie pozostają bez odpowiedzi. 
Kolejną zaletą jest bowiem aktywne środowisko fanów. Nie tylko wspierają oni nowicjuszy, ale też pomagają sobie choćby w  zamawianiu z zagranicy nietypowych (niedystrybuowanych w Polsce) modeli. A dzięki zamówieniom zbiorowym - owe figurki są w dodatku tanie. 

    Widać też, że poszerza się zakres epok i teatrów działań wojennych odtwarzanych za pomocą zasad i modeli. Kilka osób przygotowuje armie zachodnioeuropejskie do przełomu XV i XVI wieku. Gdy wydawano polską edycje "Sagi" pojawili się wikingowie, Anglosasi oraz armie doby krucjat. 

     Aktywność internetowa nie zawsze jednak pokrywa się z tym, co dzieje się rzeczywiście. Na szczęście w tym przypadku tak nie jest. Na naukę gry w "Hail Caesar" w Figurkowych Grach Bitewnych regularnie przychodzą nowe osoby. Niektóre zostają w systemie na dłużej...  A gdy prowadziłem prezentację systemu w sklepie Wargamera na Wilczej, udało się nawet nakręcić gameplayowy filmik. Zatem, jeśli jesteś zainteresowany, jak działa system, zapraszam do oglądania:

część 1

część 2

część 3

   Mimo zauważalnego wzrostu popularności, nie zamierzam ustawać w niesieniu w świat wieści o "Hail Caesar". Na pewno będę chciał kontynuować "Schola Centuriones". Chętnie powróciłbym do bardziej instruktażowego charakteru tych spotkań. A gdy tylko nadarzy się okazja - wystawić stół na jakimś konwencie. Najbliższa szansa na taką prezentację to kwietniowy Comic Con. Ale nie jedyna. Późna wiosna i lato to czas wielu bitewniakowych imprez w Warszawie. Zrobię wszystko, by mnie na nich nie zabrakło. A wraz ze mną - Kartagińczyków w skali 28 mm.

   Warto też pomyśleć o kolejnej kampanii. Prawdopodobnie zmienię nieco jej formę. Być może odpuszczę sobie wielką bitwę na koniec. Zajmuje ona zbyt wiele czasu; jest nieco męcząca. No i pojawia się w niej syndrom lidera, znany choćby z kooperacyjnych planszówek. Może zamiast tego kilka odrębnych teatrów działań? Mapa? Na pewno będę miał nad czym myśleć przed kolejnym eventem. Jeżeli czytasz te słowa i chcesz podrzucić jakiś pomysł - zapraszam do komentowania. Nie omieszkam skorzystać z tych, które wydadzą mi się trafne. Być może po wakacjach będzie okazja zrealizować kolejną kampanię?


Jest wiele sposobów na stoczenie starożytnej bitwy.


   Sam zaś jestem bliski zamknięcia swej kolekcji kartagińskich wojsk. Jeszcze tylko jeden oddział i pełne cztery dywizji gotowe. Potem zaś chętnie spróbuję, jak radzą sobie moje figurki w realiach innych zasad: "To the Strongest!" i "Swordpoint". Na pewno nie rozstanę się jednak z systemem, który pokazał mi, że wielkie figurkowe bitwy mogą być szybkie, proste i emocjonujące do ostatniej minuty.

  

26 komentarzy:

  1. Wygląda to bardzo fajnie. Epickość tych potyczek jest znaczna. Może i większej skali wygląda to lepiej, ale dla każdego wybór skali to rzecz indywidualna. Przez chwile nawet bardzo mnie pociągał ten system, jednakże działania z liczbą modeli do kupienia + modeli do pomalowania, dzielone na inne projekty, ograniczony czas i znużenie malowania jednej epoki, nie wyszło mi tak jak bym chciał, wiec pozostaje mi podziwiać ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety - nie da się uciągnąć tylu systemów (a nawet armii) ile by się chciało... Doświadczając podobnych odczuć, nie będę zaczynał już tak wymagającego malarsko i czasowo projektu. Na szczęście praca z HC nie poszła na marne :)

      Usuń
    2. Niemniej jednak mam nadzieję, ze jak czas pozwoli to pokażesz mi demo tej gry :>

      Usuń
    3. Z miłą chęcią! I grę pokażę, i figurek użyczę... Postaram się robić pokazy na tyle często i w zróżnicowanych miejscach, by każdy mógł trafić na jakiś...

      Usuń
  2. Trochę duża skala, ale i tak epicko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duża skala wymaga dużego stołu... Ale dzięki temu można zobaczyć szczegóły na każdej figurce.

      Usuń
  3. Świetnie mi się czytało ten raport z kampanii. Narracja i sprawozdania z bitew wyszły Tobie wspaniale. Przy większych bitwach dobrze jest mieć jednego głównego prowadzącego, który nie gra żadną armią i jednego lub dwóch pomocników, którzy znają dobrze system i mogą pomóc w razie wątpliwości. Co do dużej bitwy, to w kampaniach zawsze o to chodzi i do tego się dąży, by móc pochwalić się na stole całością kolekcji, a te jak widzę po fanpagu na Facebooku stale rosną, więc jest z czego wybierać. Co do zmęczenia po takiej bitwie, to nie da się tego ominąć, a przynosi wszystkim największą frajdę i jest dobre od strony wizualnej i promocyjnej. Najlepiej zarezerwować sobie dwa dni wolne, jeden na grę i następny na odpoczynek ;)
    No i najważniejsze, Roma victor!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Sugerowane przez Ciebie rozwiązania są jak najbardziej sensowne, ale jednak wymagają większej ilości grających oraz większej ilości czasu. Mam nadzieję, że kiedyś w przyszłości uda się wykorzystać te metody.

      Usuń
  4. Raporty na blogu. W końcu. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie ostatni! Tylko muszę częściej grać :)

      Usuń
  5. Byczy raport. Chciałbym także zaznaczyć że bardzo podoba mi się Twój zdrowy dystans w pierwszych kilku akapitach. Sam ostatnio często o tym myślę że nie znalazłem systemu idealnego, i tak sobie miarkuję czy jest w ogóle możliwe stworzenie takiego. Na pewno fajny temat na pogaduchy :)
    A co do kampanii - jak się spotkamy przy jakiejś okazji to podzielę się z Tobą paroma przemyśleniami (bo teraz trochę nie czas i miejsce żeby się rozpisywać).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie bliski ideału jest "Kings of War" i "Warhammer Underworld:Shadespire". Gdyby jakoś złączyć te dwa tytuły, do tego osadzić akcję w świecie Warhammera 40k, figurki w skali 6 mm - to byłby odjazd :)
      Pomysłów chętnie posłucham, a jeszcze chętniej je przeczytam, żeby nie uciekły z pamięci.

      Usuń
  6. Dwa dni przed bitwą zastanawiałem się jak się wymigać, żeby nie iść, po bitwie mimo zmęczenia nabrałem ochoty, żeby ustawiać się na kolejną, po przeczytaniu raportu ochota wzrosła :-)
    Teraz tylko podgonić z malowaniem

    Dumny puchacz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja rano w sobotę: "Coś mnie chyba bierze, czuję się jakiś niewyraźny... Może dać sobie spokój?"
      Warto grać w HC, tu się walczy z przeciwnikiem, a nie z rozpiską czy zasadami!

      Usuń
  7. Chcę więcej, świetna lektura, a antyk podoba mi się coraz bardziej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno będzie więcej! Szczególnie, gdy wyjdzie dodatek do Sagi o starożytności.

      Usuń
  8. Gerwaz, a tak z ciekawości - z jakich oddziałów składa się twoja dywizja kartagińska? Systemu nie znam, pytam póki co z ciekawości historycznej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź brzmi - zależy która. Część składa się w całości z oddziałów iberyjskich i galijskich. Rodowitych kartagińczyków mam mało - tylko cztery oddziały piechoty. A i tak dwa z nich (średniozbrojne) wystawiam na zasadach italskich sprzymierzeńców. Jak skończę całość, to nie omieszkam zrobić zdjęć i sie tutaj pochwalić :)

      Usuń
  9. Wygląda to na świetną imprezę, gratuluje pomysłu, zaangażowania i wykonania. Też trochę odebrałem końcówkę, jako pewne odpuszczenie tematu - rozumiem jednak, że cały projekt (malowanie, szkolenie i wprowadzanie ludzi, obmyślanie koncepcji itd) był bardzo angażujący i czasochłonny, a teraz trzeba nieco odreagować innymi systemami :) Bardzo dobra lektura. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewne nasycenie jest, nie powiem. Na szczęście teraz będzie już mniej malowania. Będę mógł się skupić na graniu i pokazach. No i właśnie na innych systemach.

      Usuń
  10. Widziałbym to w 10 lub 15 mm:))) Od dłuższego czasu jestem orędownikiem tezy iż 28 mm to tylko skirmishe:] Może dożyję powrotu Epica i Warmastera...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to już dwóch nas czeka na zmartwychwstanie epica...

      Usuń
  11. Właśnie takiej gry szukałem, a nie spodziewałem się, że w końcu znajdę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się Hail Caesar? Jeśli tak, to cieszę się, że pomogłem w finalizacji poszukiwań.

      Usuń
  12. Świetnie się to wszystko prezentuje każda tarcza inna dużo pracy to musiało kosztować podziwiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W niektórych przypadkach użyto kalkomanii. To oszczędza sporo pracy przy figurkach, a daje znakomity efekt.

      Usuń