sobota, 21 lipca 2018

Dwa lata Bitewniakowych Pogranicz. 5 najlepszych tekstów, które jeszcze nie zostały opublikowane.


   Dokładnie dwa lata temu puściłem na tym blogu swój pierwszy tekst. Był on mało ciekawy - jak to wstępniak. Ale dzięki niemu całe przedsięwzięcie wystartowało. I od tamtego czasu co tydzień (albo i częściej) zamieszczałem wpis związany (czasami luźno) z grami bitewnymi. Od razu postawiłem na dwie rzeczy: systematyczność oraz content z zakresu recenzji i publicystyki. Takiego bloga brakowało mi w polskim internecie, odkąd działalność zawiesił Fireant. 



Plan ten udało mi się zrealizować. Wiele się przy okazji dowiedziałem i nauczyłem. Poznałem dziesiątki fajnych gier, kilka gównianych - oraz wielu wspaniałych, pełnych pasji i specyficznego poczucia humoru ludzi. Przeszedłem drogę od "wydaje mi się, że znam się na bitewniakach" do "wiem, że moja wiedza na temat bitewniaków jest średnia". Cały ten temat jest jak dżungla. Po odkryciu jakiejś interesującej gry zaraz okazuje się, że za zakrętem czekają jeszcze ciekawsze tematy. A zatem: mam ze swojego pisania sporo radości. Na pewno mi się nie znudziło, a i dalszych pomysłów mam znacznie więcej, niż jestem w stanie zrealizować w ramach przyjętej formuły pisania. I właśnie o tych pomysłach będzie traktować dzisiejszy wpis. Przed wami pięć tekstów, do których pisania się kiedyś przymierzyłem, ale nie dokończyłem go z różnych względów:


5. Recenzja "Rogue stars"

   Po wielkim sukcesie "Frostgrave" pojawiły się nadzieje na powtórzenie go w ramach innej konwencji. Na przykład pulpowego s-f. Gatunek ten został obecnie opanowany w popkulturze przez franczyzy "Star Wars" oraz w mniejszym stopniu "Star Trek" i "Warhammer 40000" (oraz parę innych tytułów cieszących się mniejszą popularnością) . Ten stan rzeczy sprawia, że wydawcy prędzej uraczą nas grą (również bitewną) dziejącą się w którymś z tych uniwersów, niż zaproponują coś własnego. Albo postawią na klimat "ogólnego s-f".

Wielki robot, twardy murzyn, blondyna i kosmiczna żaba z podwójny blasterem! Co mogło pójść nie tak?


Gdy zapowiedziano "Rogue Stars", fani bardziej niezależnych gier figurkowych zapałali nadzieją, że oto może nastąpić renesans bezpretensjonalnej, nie ograniczonej znakami towarowymi rozrywki na bitewnym stole. Wszak do tej pory Osprey Games nie zawodził... 

Gra ta jednak nie spełniała oczekiwań. Nie tylko okazała się zbyt złożona i skomplikowana jak na prosty, szybki system. Kładła też zbyt duży nacisk na oderwane od siebie misje fabularne. Co z kolei wymuszało konstruowanie zbalansowej rozpiski. Oprócz postaci do walki trzeba było umieścić w grupie uzdrawiaczy, techników, dyplomatów, senior brand menedżera i kulturoznawcę... Nigdy nie wiadomo, kto będzie potrzebny we właśnie losowanym scenariuszu. Kulał też system kampanii i rozwoju postaci. Do tego wsparcie wydawnictwa ograniczyło się do wypuszczenia serii kilkunastu figurek - które równie dobrze mogłyby służyć w innych grach. Zabrakło dodatków, ale taki już los zasad, które nie zarobiły dużej kasy.

Dlaczego odpuściłem sobie tworzenie tekstu? Ze względu na jego znikomą użyteczność. Ogólna opinia byłaby podobna do tej zawartej w powyższym paragrafie. W dodatku gra stawia duże wymagania w kwestii konstrukcji makiet. No i nie ma oparcia w popularnym uniwersum. Więc i przy recenzji tego systemu czytelnicy komentowaliby: "Dzięki za recenzję, ale nie zagram".

4. Recenzja "Scrappers".

   Po wielkim sukcesie "Frostgrave" pojawiły się nadzieje na powtórzenie go w ramach innej konwencji. Na przykład przygodowego post-apo. Co ciekawe, trudno wskazać na gry bitewne eksplorujące ten gatunek. Szczególnie wśród żyjące w Polsce gier bitewnych, no bo przecież była "Neuroshima Tactics". Biorąc pod uwagę popularność filmów o Mad Maxie, "Fallouta" i konwentów w tym klimacie - brak znanego bitewniaka post-apo doprawdy zastanawia...


I znów z ratunkiem pospieszył Osprey Games. W 2017 wypuścił "Scrappers". Czyli grę figurkową, gdzie postapokaliptyczne drużyny (ludzie, mutanty, roboty, cyborgi...) walczą o tytułowe skrawki poprzedniej cywilizacji. 



Tym razem mamy tylko średniego robota, łysą i kosmiczną żabę z blasterem. Ta ostatnia zauważalnie urosła. 
Tym razem tytuł został przyjęty dużo lepiej. Być może dlatego, że dostaliśmy właśnie to, na co liczyliśmy: grę z prostymi zasadami, o walce pomiędzy dwoma drużynami, z ważnym wątkiem szabrowania. Do tego doszła pewna dowolność w tworzeniu bandy i intuicyjne zasady. A zatem: klasyczny produkt, jakiego możemy się spodziewać po tym wydawcy.

A jednak i tym razem nie pykło. Ogólnoświatowa grupa fanów gry liczy sobie 845 członków, co odpowiada dość umiarkowanej popularności. Myślę, że to następstwo zbyt dużej ilości gier funkcjonujących na rynku. W takich warunkach nawet przyzwoity produkt ma mocno pod górkę. Jeśli grze brakuje "tego czegoś", to trudno będzie jej wygrać rywalizację o serca fanów. Przy czym u nas problem ten jest jeszcze poważniejszy, biorąc pod uwagę niewielką populację miłośników bitewniaków. A zatem pisanie recenzji odłożyłem na później. Na razie możecie więc skorzystać z tej pracy. 

3. Pięć rzeczy, o których nie powie Ci pracownik sklepu Games Workshop.

   To miał być jeden z tekstów publicystycznych. Pod lupą miałem umieścić korporacyjną praktykę kontaktu z nowym klientem. A że jedyną korporacją z prawdziwego zdarzenia w świecie figurek jest Games Workshop... 




  W artykule planowałem ponarzekać, że zasady zatrudnienia (bo nie wierzę, by pracownicy mówili tak sami z siebie) zabraniają przedstawiania potencjalnemu fanowi figurek hobby w całej jego postaci. Zamiast tego trzeba propagować wizję, jakoby produkcje Games Workshop były jedynymi grami figurkowymi, a akcesoria hobbystyczne - jedynymi akcesoriami.
Tymczasem oferta koncernu z Nottinhgham jest raczej mało dostosowana do potrzeb zupełnych nowicjuszy. Główne tytuły mają skomplikowaną i złożoną mechanikę. Wysoki poziom wykonania figurek raczej peszy i onieśmiela. A farbki i pędzelki są zdecydowanie zbyt drogie i zbyt niskiej jakości. Obawiam się, że może to raczej zniechęcać do hobby jako takiego. Szczególnie gdy świeży adept kupi sobie jakiś tytuł, jeszcze nie zdąży go ograć - a za parę miesięcy musi się uczyć nowych zasad (bo nowa edycja albo armybook). I oczywiście robić nowe zakupy.

Ostatecznie wpis jednak nie powstał. Po pierwsze: sklep Games Workshop nie ma aż takiego potencjału przyciągania nowych klientów. Jest umiarkowanie aktywny na Facebooku i jeszcze mniej na imprezach hobbystycznych. A zatem to raczej niezależne placówki zasysają świeżą krew dla hobby. I według mnie robią to w dużo lepszy sposób. 

Nie bez znaczenia jest też fakt, że wreszcie pojawiła się gra, która rzeczywiście nadaje się dla nowicjuszy: "Warhammer Underworlds: Shadespire".



A Bogu ducha winni sprzedawcy i tak muszą mówić, to co zaleca Codex Marketingus. Bo jak nie, to przyjdzie komisarz i wręczy Edictus Zwolnienius.


2. Recenzja "Fallout: Wasteland Warfare".

 Gdy tylko dowiedziałem się o wydaniu tej gry, ciśnienie podskoczyło do sufitu! Nareszcie! Tytuł, który w dużej mierze ukształtował współczesną geekowską subkulturę a potem rozwinął się do rozmiarów złożonego uniwersum - doczekał się wersji figurkowej! 

Pierwsze wieści wyglądały obiecująco, głównie jeśli chodzi o aspekt estetyczny. Projektantom modeli udało się odtworzyć w swych dziełach wygląd klasycznych bohaterów i potworów rodem z gier komputerowych. Równie dobrze wyglądały makiety... Zapisałem się więc na newsletter i systematycznie śledziłem kolejne przecieki. Apetyt rósł.


Fallout never changes!
Aż w końcu gra się ukazała. I wtedy wyszło na jaw, że tym razem obejdę się smakiem. Początkowa cena była nie do przełknięcia. Obecnie są znacznie niższe. Udało mi się znaleźć starter za 260 zł. Sęk w tym, że w środku dostaniemy jedynie 12 figurek. To oczywiście za mało do pełnoprawnej gry, trzeba dokupić dodatki...

Za to zasady wstępnie mnie zainteresowały. Mamy do czynienia z oryginalnymi regułami, bazującymi na nietypowych kostkach i miarkach. Do tego żetony i karty. A zatem: miks bitewniaka i planszówki. Po wstępnym przejrzeniu rulebooka wiedziałem, że warto się w niego wczytać. Może nie są to najprostsze zasady na świecie, ale zawsze warto poznać nowe pomysły projektantów. 


Przekonanie o małej popularności tytułu w Polsce (za względu na koszty) oraz konieczność poświęcenia cennego czasu na lekturę i analizę podręcznika sprawiła, że recenzja została odłożona na później. Teraz jednak, gdy "Fallout Wasteland Warfare" zaczyna być bardziej aktywnie promowany, warto wrócić do tematu.  


1. Święty Graal cyberpunkowych bitewniaków.

Bardzo ambitne przedsięwzięcie i jednocześnie moja największa wtopa. 


   Prowadząc bloga, uwielbiam współpracę z innymi ludźmi. Wszak mają oni wiedzę, doświadczenie i zdolności, których ja nie posiadam. Czasami to ja wychodziłem z inicjatywą, czasami oni. Ale zawsze efekt końcowy był lepszy od takiego, który osiągnąłbym samodzielnie. 

W trakcie owych kooperacji starałem się raczej dotrzymywać terminów oraz danego słowa. Niestety - nie zawsze tak zrobiłem. Oto jeden z tych przypadków, gdy przez własną niekonsekwencję zamroziłem dobrze zapowiadający się projekt.

Moje pisanie spodobało się czytelnikowi Pedro_P. Trzeźwo zwrócił on uwagę na wielkiego nieobecnego bloga: nurt cyberpunka. Aż sam się dziwię, że przy całej mojej sympatii i szacunku dla tego gatunku nie znalazłem czasu ani chęci na tekst o bitewniaku w tym klimacie.

Jak się okazuje, Pedro znał ich całkiem sporo. Nie tylko popularne "Inifinity" ale też jego spin-off "Aristeia". Oraz jeszcze kilka innych tytułów. Plan był taki, by przejrzeć te gry, poszperać w zasadach i zachodnich gameplayach, by ostatecznie opublikować cykl ich recenzji. No i wybrać tego Świętego Graala. Mój współpracownik ostro wziął się do roboty, napisał bardzo fajny wstęp fabularny, a ja zaniechałem dalszych prac. Wziąłem się za inne sprawy, planując dokończenie tego cyklu w tak zwanym międzyczasie. A potem wydarzyło się tyle rzeczy, że nie wykonałem swojej części pracy. Dałem ciała i nie przychodzi mi do głowy żadne usprawiedliwienie. Pedro - przepraszam.


Dodaj napis

A gdy zwlekałem, temat stał się dużo bardziej gorący. Trzeba by do niego czym prędzej powrócić. Tylko...


* * *

Gdy patrzę na minione dwa lata blogowania, jestem bardzo zadowolony z obranej drogi i jej owoców. Zaczynałem zielony, ale dzięki konsekwencji poznałem świat gier bitewnych znacznie lepiej. Pomysłów mam nadal dużo; co tydzień mógłbym wrzucać coś nowego. 

Nie da się jednak ukryć, że ostatnio twórczość przychodzi mi z większą trudnością. Blog miał być dodaniem czegoś nowego do monotonnego, szarego życia. To się udało, więc zacząłem sięgać po coraz to nowe zabawki. Nowa praca, rozwijanie biznesu, nowe dziecko... W pewnej chwili stało się tego tak dużo, że brakło czasu na rzeczy najważniejsze w życiu: spędzenie czasu z rodziną, malowanie figurek, spotkania z przyjaciółmi, grę w bitewniaki... Motywacja do pisania nie tyle spadła, co raczej przerodziła się w narzucony sobie samemu obowiązek.

Problem jest jednak banalnie prosty do rozwiązania. Zluzuje sobie te wymagania. Moi wierni oraz przypadkowi czytelnicy: koniec z dostawą kontentu w  każdy czwartkowy poranek. Od tej pory wpisy będą pojawiać się rzadziej i o nieprzewidzianych porach dnia i nocy.

Tematyka twórczości pozostaje bez zmian. Jak widzicie, mam o czym pisać. A to co przedstawiłem powyżej, to tylko wierzchołek góry lodowej. Jednak na ten moment ruszam w szeroki świat, by od czasu do czasu wrócić na Bitewniakowe Pogranicza.

Gdzieś tam musi być życie idealne! Z wystarczającą ilością czasu na wszytko.co fajne.


26 komentarzy:

  1. Wow! Nawet nie zauważyłem kiedy minął ten czas!
    Gratulacje za dwa lata dostarczania jakościowego contentu, śledzę twoje posty z niegasnącym zainteresowaniem i mam nadzieję, że czeka mnie przynajmniej drugie tyle!
    Chętnie przeczytam ten wpis o generalnym wydawcy, może ktoś z pracowników to przeczyta i otworzą im się wreszcie oczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teksty będą rzadziej - ale będą. A jak mi dzieci podrosną, to może wrócę do dawnej częstotliwości. Co zaś się tyczy sklepów GW, to nie przewiduję żadnej zmiany w ich działaniu. No bo jak by to wyglądało? Pytam sprzedawcę o farbki, a on odpowiada: "Nie warto kupować cytadelek. Są za drogie. Vallejo i P3 mają więcej farby w słoiczku. Lepiej kryją. I Vallejo są znacznie tańsze. A nasze pędzelki to już totalna porażka..."

      Usuń
  2. Ehh..ta do bólu regularna regularność to jest (było?) Coś pięknego i niespotykanego na polskich blogach. Zawsze w czwartek w drodze do pracy wiedziałem że mogę liczyć na 'pogranicze'i nie ma sensu brać żadnej książki do tramwaju. Będzie mi tego brakowało. Ale rozumiem i zgadzam się że rodzina i radość z tego co się robi są najważniejsze. Czekam na kolejne artykuły

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brać książkę do tramwaju? To musi być jakaś mało uczęszczana linia... W każdym razie cieszę się, że mogłem uprzyjemnić czwartkowe poranki. Kolejne teksty będą - a tymczasem zachęcam do czytania i oglądania blogów polecanych - tam niemal codziennie pojawia się coś ciekawego.

      Usuń
  3. To chyba nazywa się starość (albo dorosłość czy tam jakieś inne głupoty). Zacny pomysł z podsumowaniem postow ktorych nie było (ale istnieje może chociaż cień szans na publikacje??).

    P.S. Pytanie: Polecasz jakies fajne, sensowne farby (nie Citadelki) do malowania pędzlem (od Aero mam Tamiya i MrHobby)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najlepsze, co do tej pory znalazłem (pod względem jakości) to farby P3. Ale Vallejo też bardzo dobrze się sprawdza, jeśli stosuje się mokrą paletę.

      Usuń
  4. Gratulacje z okazji dwóch lat blogowania!

    Na brak czasu trudno coś poradzić ale z czasem zwykle udaje się trochę go wygospodarować. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje. Wiele blogów fajnie zaczelo a zaginęli w odmętach czasu i przestrzeni. Oby za kolejne dwa lata były i BP :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję. Wszak ktoś musi w Polsce napisać o "Conquescie"

      Usuń
  6. Gratulacje. Życze kolejnych ciekawych pomysłów na posty i wytrwałości w pracy nad nimi. Tak naprawde zazdrościłem Tobie tej regularności, czegoś czego ja nie jestem w stanie na swoim blogu osiągnąć i co rusz pojawiają się u mnie obsuwy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ka przede wszystkim dziękuję że pisałeś te wszystkie artykuły, sam dowiedziałem się masy rzeczy i zawsze przyjemnie było czytać, oby w starczyło Ci zapału i czasu na te nieregularne publikacje :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chociaż mało publikowałam postów pod Twoimi wpisami to jednak na czwartkowe wpisy czekałam bardziej niż na piątkowe popołudnie ;-)
    To Twój wywiad z Bukowem doprowadził do zakupu kilku kilogramów AVP i wciągnięcia w to kilku osób z grona w jakim grywam. Dodatkowo, dalej przekonałam się, że Runewarsy i X-wing nie jest dla mnie (pierwszego spróbowałam 2 razy i dziękuję a drugiego... ciesze się, że od 2 lat nie mam z nim więcej wspólnego). Twój blog był jednym z kilku jakie przeglądałam za wpisami na wskroś i wszerz. Zawsze masa dobrego tekstu, przyjemnego do czytania, format w jakim publikowałeś wpisy też był dokładnie taki, jak najbardziej trafiał w moje gusta (ale wiadomo, o tym się nie dyskutuje co kto lubi, po prostu pochwalam układ bloga i estetykę). Mam nadzieję, że obowiązki oraz życie jakie wzywa pozwoli pozostawić Ci cząstkę czasu na publikowanie kolejnych świetnych tekstów! Wszak jest jeszcze tyle systemów z jakimi warto się zapoznać!

    OdpowiedzUsuń
  9. Gervazie gratulacje i życzę dalszej wytrwałości. Przy nieregularnym pisaniu czasem znacznie trudniej znaleźć chęć i energię do napisania następnego artykułu.
    Twoje wpisy zawsze przyjemnie się czyta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Niewykluczone, że kiedyś wrócę do regularnego pisania. Gdy już dzieci podrosną, a w pracy będzie nieco luźniej. Dziękuję za komplement, cieszę się, że mogłem dostarczyć trochę radości i przyjemności :)

      Usuń
  10. Ależ się uśmiałem z jednego z ostatnich obrazków! Esencja prawdziwego związku na jednym zdjęciu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wygląda podejście do czegokolwiek po dwóch latach: związku, pracy, hobby - no i oczywiście blogowania...

      Usuń
  11. Dwa lata to szmat czasu! Gratuluję wytrwałości i oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Już wiem, że wytrwałość chwilowo się wyczerpała, ale gdy tylko podładuję baterie, może ona wrócić. Mam nadzieję, że tak się stanie.

      Usuń
  12. Bez spiny :)
    Być może receptą na nieregularność byłoby zapraszania co jakiś czas gościnnych autorów. Ale jak to z każdym hobby, jak nie sprawia przyjemności to nie spełnia swojej funkcji.
    Mam nadzieję, że tekst o cyberpunku jednak kiedyś powstanie. Osobiście najbardziej liczyłbym na Infinity, tym bardziej, że ostatnio wychodzą dwie najbardziej cyberpunkowe frakcje (Tunguska Jurisdictional Command (Nomads) i ALEPH Operations SubSection (ALEPH)).

    OdpowiedzUsuń
  13. Gratuluję wytrwałości. 2 lata regularnego dostarczania tekstów na tak wysokim poziomie to niezły wyczyn. Dzięki, Gervazie! Twoje felietony to punkt obowiązkowy czwartkowego poranka. Szkoda że teraz będą nieregularnie, ale w pełni to rozumiem.

    Drugiego takiego bloga w polskiej blogsferze aktualnie nie ma, dlatego mam nadzieję że starczy Ci sił i weny na jeszcze trochę :)

    ps Czyżbyś, tak jak ja, uważał Fallouta 2 za najwybitniejszą odsłonę tej serii? :)

    ps2 A propos gier komputerowych (oraz bitewniaków!) - polecam Ci gorąco sprawdzenie Into the Breach:

    https://store.steampowered.com/app/590380/Into_the_Breach/

    Turówka na kwadratach z bardzo interesującą mechaniką. Taki perfekcyjnie oszlifowany diamencik, który pokazuje że głębia systemu może idealnie łączyć się z prostotą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fallout 2 był bardzo fajny. Niemniej jednak mając do wyboru tą część, oraz New Vegas i Czwórkę, nie zastanawiałbym się zbyt długo. Uwielbiam alternatywne zakończenia :) Oraz pancerze wspomagane i laserowy minigun!

      Polecanej gry spróbuję. Ostatnio właśnie do takich mnie ciągnie. Grafika jak z amigi, a gameplay wygląda jak neuroshima hex na sterydach. I do tego cena bardziej niż przyzwoita. A na domiar dobrego mam teraz więcej czasu :)

      Usuń
  14. Twój blog to jeden z najciekawszych blogow propagujacych nasze hobby. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Powodzenie mi się przydarza w zadowalającej dawce. Mam nadzieję, że takich miejsc w sieci będzie coraz więcej.

      Usuń
  15. Ciekawe, jak bardzo nieodłączną częścią hobby jest poszukiwanie. Najbardziej poszukuję autorytetów, ludzi, którzy mają zbliżone zapatrywania do moich, za nimi później łażę po internecie i ich słucham. Nie znoszę "obiektywnych" opinii, najbardziej cenię sobie te subiektywne, a w grach najważniejszy dla mnie jest (jakkolwiek to zabrzmi) "feeling" czyli to, czy po prostu są fajne. Gerwazie, wielkie dzięki za kupę świetnych przemyśleń. Jak sobie poczytam mądre rzeczy, to już jest tak, jakbym już trochę pograł a to wiele w życiu upraszcza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak powiedział kapitan Kirk: "Każdego śmieszy coś innego". Cieszę się, że akurat nasze gusta są zbieżne, i że moje pisanie pomogło Ci zaoszczędzić czasu.

      Usuń
  16. Bardzo dużo ciekawych informacji dowiedziałem się na tym blogu.

    OdpowiedzUsuń