czwartek, 14 grudnia 2017

Na stos, na stos! Recenzja "Legionów Polskich 1914" - pierwszego dodatku do "Pierwszej Wojny Światowej".


     Niecałe dwa miesiące temu, dzięki niespodziewanemu zbiegowi okoliczności, udało mi się poznać zupełnie nowy polski system figurkowy: "Pierwszą Wojnę Światową". Jego dokładniejszy opis możecie przeczytać tutaj. Zanim przejdę do meritum, przypomnę tylko, że bardzo dobre wrażenie zrobiły na mnie zasady. Proste, a zarazem pozwalające na podejmowanie bardzo wielu decyzji o znaczeniu taktycznym. Nie bez znaczenia jest też fakt, że mamy w tym przypadku do czynienia grą, która wymaga małej ilości modeli. A przy tym bawimy się w starcia sporych oddziałów.
W dodatku skoncentrowano się na mało popularnym froncie pierwszej wojny światowej: froncie wschodnim. Czyli taktycznie ciekawszym od bitew materiałowych zachodu.



powiedział naczelnik państwa.


    Po pierwszym kontakcie w grze podobało mi się właściwie wszystko. Dwie tylko rzeczy powstrzymały mnie przed okrzykiem: "Shut up and take my money!". Po pierwsze - trzy inne rozgrzebane bitewniaki na warsztacie. Po drugie - wczesna faza istnienia systemu, i wynikające z niej pewne braki. Podręcznik podstawowy (który możecie za darmo i legalnie ściągnąć stąd) zawierał pełną mechanikę gry. Ale brakowało w nim spotykanych zwykle w bitewniakach opisów frakcji, parametrów jednostek czy scenariuszy. A w zasadzie - był jeden. Opisywał manewry na poligonie. Dwaj dowódcy (nie wiadomo: Niemcy? Francuzi? Amerykanie?), dysponując idealnie symetrycznymi siłami, mają za zadanie zająć i utrzymać wzgórze w centrum mapy. Niemal pojawia się wyobrażenie: ćwiczący żołnierze, zamiast do siebie strzelać, wołają: "Buuum! Buuum!". 





   W tych dniach zastanawiałem się, jaka będzie przyszłość "Pierwszej Wojny Światowej". Marcin Zahorowicz sugerował dodanie kolejnej strony konfliktu. Tymczasem pierwsze dwie: Rosja i Niemcy nie miały żadnych własnych reguł... Aż tu nagle, dokładnie w dniu Święta Niepodległości 2017, dostaliśmy pierwszy dodatek do systemu.  Słowo "dostaliśmy" należy w tym wypadku potraktować dosłownie. Również tą publikację można pobrać za darmo z tej strony. Czym prędzej więc pobrałem, zapoznałem się...


I teraz stoją przed wami trzy opcje:

a) pobrać pdfa, przeczytać go i wyrobić sobie własną opinię.

b) przeczytać niniejszą recenzję, licząc na zabawne teksty i śmieszne obrazki

c) zostawić te głupoty i wziąć się do roboty. Nagroda dla prezesa sama się nie wypracuje (w wersji dla przedsiębiorców: trzeba ciężko pracować, by zasypać dziurę w budżecie ZUS).

Tak myślałem. Zapraszam do bliższego zapoznania się z "Legionami Polskimi 1914".


Zasady, modele, patriotyzm polegający na kulcie bitew, żołnierzy i dowódców. Oto, co oferuje nam ten dodatek. źródło.


Jak to na wojence ładnie, kiedy ułan z konia spadnie.

     Nowa publikacja dotyczy bardzo małego i konkretnego wycinka pierwszej wojny światowej. Opisuje ona dwa starcia toczone przez Legiony Polskie na samym początku konfliktu (październik 1914). Pdf, w którym zapisano treść dodatku utrzymuje stylistykę podręcznika podstawowego. Tło imituje pożółkły papier sprzed stu lat. Bloki tekstu zostały umiejętnie złożone. Akapity mają znośną długość i są naładowane konkretami. A do tego co rusz napotykamy ilustracje. Są to zdjęcia z epoki, przedstawiające żołnierzy Legionów, guziki od mundurów. Albo mapki i schematy dotyczące scenariuszy. Plik został podzielony na 44 strony, ale samego czytania i informacji potrzebnych do rozgrywki nie jest wcale tak dużo.

     Pierwszą częścią pliku (po okładce, informacjach o autorach i spisie treści) jest opowiadanie. Sądzę, że warto przyglądać się bliżej "programowi artystycznemu" który jest nieodłączną częścią prawie wszystkich bardziej zaawansowanych gier bitewnych. Takie teksty i ilustracje w dużej mierze decydują o treści systemu, o jego klimacie i wrażeniach z gry. Na przykład "Warhammer 40.000" z innym fluffem i grafiką mógłby być czymś w stylu "Beyond the Gates of Antares".

     Opowiadanie napisane przez Michała Gołkowskiego skupia się na chwili, gdy żołnierze szturmują nieprzyjacielskie okopy. Oszalały bieg na przekór śmiercionośnym kulom. Ten, kto dobiegł do celu, wdał się w brudną, brutalną walkę wręcz; na pięści, kopniaki, kolby i łopaty. Uwaga, teraz puszczę mały spoiler: Polacy wygrywają, żołnierze rosyjscy opuszczają okop. Co prawda osobowość bohatera przypomina wzorzec z patriotycznej czytanki. Zarówno w chwili śmiertelnego zagrożenia jak i nagłego triumfu myśli o Polsce i sprawie (choć tak naprawdę wysługuje się Austriakom). Lecz z drugiej strony - do Legionów nie trafili zwykli poborowi, ale prawdziwi fanatycy, już wcześniej zaangażowani w działalność organizacji paramilitarnych, niekoniecznie wspieranych przed wojną przez austro-węgierskie państwo.


Dzień bez kwestionowania konsensusu to dzień stracony.


   No dobrze, okop zdobyty a my jesteśmy już na 9tej stronie.Tutaj napotykamy na wprowadzenie historyczne. Ponieważ gra nie opowiada o wojnie kosmicznych marines z goblinami, tylko o realnych zmaganiach, można w nim pokusić się o konkrety. Do minimum ograniczono nastrój rodem z akademii ku czci. Zamiast tego skupiono się na strategicznym i taktycznym mięsie. 

    Najpierw, niczym z lotu ptaka, rysowana jest całościowa sytuacja na froncie wschodnim. Mowa o niemieckich sukcesach w Prusach Wschodnich oraz rosnącej przewadze rosyjskiej w rejonie Galicji. Żołnierze cara mieli niemal otwartą drogę na Śląsk. W obliczu zagrożenia dowódcy Państw Centralnych podjęli wysiłki w celu odparcia wroga. Przeciwko sobie stanęły armie liczące setki tysięcy ludzi...


Od ogółu przechodzimy do szczegółu. Dowiadujemy się więcej o roli tytułowych Legionów Polskich w tych zmaganiach. Dość dokładnie opisano skład wojsk austro-węgierskich, w których skład wchodziły m.in. oddziały Piłsudzkiego. Opowiedziano też o starciach, w których brały udział. O zdobyciu przeprawy na Zagrożdżonce, obronie Anielina i udanym natarciu na pozycje wroga w Laskach. Niestety - zdobyć teren to jedno, otrzymać go to drugie. Zabrakło wsparcia pozostałych oddziałów cesarsko-królewskich (celowe działanie, czy tylko zwykłe kłopoty z koordynacją wojsk?). Ostatecznie legioniści nie zdecydowali się na zrobienie z Lasek drugich Termopil i wycofali się.




Strzałki na mapie wyglądają dużo lepiej, niż facet bez nóg i połowy twarzy.

   Część historyczna jest mocną stroną tego dodatku. Nie rozwleczono jej ponad miarę, skupiono się na tych szczegółach, które są istotne dla zrozumienia położenia Legionów Polskich w trakcie październikowych walk. Konkretny, rzeczowy styl tego fragmentu sprawia, że łatwo pojąć sytuację strategiczną i taktyczną. Daje wystarczającą ilość informacji, a jednocześnie zachęca do własnych poszukiwań.    

Tryby machiny wojny. 

    Nie recenzuję jednak książki historycznej a dodatek do gry bitewnej. I właśnie teraz przechodzimy do jego zasadniczej treści. Stanowią ją trzy scenariusze. Opiszę je nieco dokładniej, ponieważ poznając je, możemy powoli wyrabiać sobie rozeznanie co do tego, jak konkretnie wyglądają rozgrywki w "Pierwszą Wojnę Światową".

   Pierwszy scenariusz traktuje o próbie zajęcia umocnionych pozycji rosyjskich (czyli okopów) pod Anielinem. Obszar gry to kwadrat o boku 60 cm - a więc teren, który bez problemu zmieścimy na stole w salonie. Precyzyjnie określono ułożenie makiet, prócz okopów warto ustawić na stole bitwy kilka lasów. 

    Integralną częścią scenariusza są rozpiski. Każda ze strony dysponuje z góry określonymi oddziałami, zorganizowanymi w z góry określone kompanie. Podano charakterystyki oddziałów strony polskiej i rosyjskiej. Carscy żołdacy to oczywiście zieloni poborowi dowodzeni przez równie niedoświadczonych oficerów. Pojedynczy karabin maszynowy i umocnione pozycje wcale nie zapewniają im wielkiej przewagi. Nie to co Polacy, doświadczeni w boju i żądni moskiewskiej krwi (mają zasadę wzmacniającą ich możliwości w trakcie szturmów).


Okop ma nie tyle zapewnić bezpieczeństwo, co utrudniać ucieczkę. Pamiętajcie o tym, gdy ktoś będzie chciał was w nie posłać.

   Scenariusz zawiera mały fabularny twist: począwszy od trzeciej tury (z 8 możliwych) mogą dołączyć do bitwy niebagatelne posiłki rosyjskie. To bardziej doświadczeni wojacy, do tego dość liczni. Dowodzący stroną polską musi wziąć ich przybycie pod uwagę w swoich planach.

   Zasady scenariusza są takie, jak całego systemu - proste, ale intrygujące i stwarzające ciekawą sytuację taktyczną. Sporo miejsca poświęcono na graficzne przedstawienie struktury dowodzenia. I dobrze: w grze, w której tak ważne jest dysponowanie potencjałem przywódczym oficerów, tego typu informacje są wyjątkowo istotne. Dzięki nim gracze będą mieli jasny obraz, ile podstawek uczestniczy w bitwie, jakich, i która z nich podlega któremu dowódcy.  

   Drugi scenariusz to kolejne działania ofensywne. Tym razem siły polskie (wspierane przez szwadron niemieckich zwiadowców - kawalerzystów) atakują Rosjan, którzy okopali się we wsi Laski. Tym razem sołdaci dysponują baterią dział, mogącą wyrządzić krzywdę na daleką odległość. Podobnie jak w poprzednim przypadku, dostajemy mapkę (pole bitwy ma identyczne rozmiar: 60 na 60 cm), charakterystyki jednostek, rozrysowaną strukturę dowodzenia, zasady specjalne. Ta rozgrywka również ma trwać 8 tur. 


    Trzecia propozycja optymistycznie zakłada porażkę wojsk carskich i następującą po niej ewakuację. Rosjanie są mocno przetrzebieni, a dotychczasowe starcia nie przydały nowych kompetencji dowódcom. Drogę odwrotu przecinają im polskie kompanie, w pełni sił i wyszkolenia. Wsparte dodatkowo przez karabin maszynowy. Jednym słowem: Gospodi pomiłuj! Ten scenariusz jest krótszy od poprzednich, trwa 6 tur. Pozostałe szczegóły pozostają bez zmian.

Figurki legionistów w rozmiarze niegrywalnym.


    I właśnie w tym miejscu, na 26 stronie, kończy się merytoryczna zawartość dodatku. Dalej znajdziemy już tylko karty jednostek. Każda z nich może być przypisana do pojedynczego plutonu (czyli podstawki). I tak, w pierwszym scenariuszu, Rosjanie mogą mieć na stole maksymalnie 15 podstawek piechoty i 5 podstawek dowódców. Dodatek zawiera wystarczającą ilość kart, by obsłużyć je wszystkie. Trzeba je tylko wydrukować i wyciąć. A jeśli jesteśmy estetami, którym brak rewersu karty spędza sen z powiek - także skleić. 

   Tym razem nie dostaniemy żetoników, którymi można by zastąpić figurki. Ale jeśli dysponujesz podręcznikiem podstawowym, zrobienie ich własnoręcznie nie będzie nastręczać problemu.

   Zanim przejdę dalej, wypadałoby podsumować i omówić właściwą treść dodatku. Najpierw chcę się skupić na kolejnej innowacji, jaką oferuje nam "Pierwsza Wojna Światowa". To, co dostajemy w "Legionach Polskich 1914" stanowi bowiem udany miks bitewniaka i historycznej planszowej gry wojennej. 


     Gry figurkowe odwołujące się do realiów historycznych dość często poświęcają realizm i zgodność z faktami na ołtarzu "dobrej zabawy". Na przykład taki "Bolt Action". Niby druga wojna, ale jakbyś chciał stoczyć bitwę Anglików z Amerykanami, to you welcome! Im głębiej w przeszłość, tym większy liberalizm... Oczywiście autorzy starają się ograniczać potencjalne dziwolągi (takie jak armia kartagińska składająca się z samych słoni (bo mają dużą siłę uderzenia) oraz balearskich procarzy (bo strzelają najlepiej ze wszystkich). A robią to, oferując graczom listy armii, najeżone ograniczeniami i zastrzeżeniami. Na przykład: słonie mogą stanowić 10% armii. Jedna na trzy jednostki harcowników może być balearskimi procarzami. I tak dalej w ten deseń. Żeby tylko gracze postawili na stole coś, co choć w części zgadza się z wiedzą historyczną na temat składu danej armii. 

    Zaś sami gracze są graczami - i chcą po prostu wygrać. Dlatego marnują swój czas i energię na wymyślanie najlepszego możliwego składu dostępnego w ramach narzuconych ograniczeń.

   W planszowych grach historycznych, mających zobrazować konkretne starcie sprawa jest prostsza. Autorzy tytułu na podstawie mniej lub bardziej wiarygodnych źródeł, mniej lub bardziej dokładnie szacują to, czym dysponowały walczące strony. Potem zamieniają informacje na język gry i prezentują graczom to, czym mogą oni dowodzić. Dylematem dowódcy jest wówczas nie to, co wystawić do boju, tylko jak wykorzystać dostępne środki do osiągnięcia celu. Wydaje się to być bliższe rzeczywistości przywództwa w trakcie bezpośrednich starć zbrojnych.


    Na drugiej szali leży jednak fakt, że autorzy gier nie tworzą monografii historycznej, a produkt, który ma służyć rozrywce. Stąd też pokusa mniejszego lub większego wyrównania sił walczących stron lub takie określenia warunków zwycięstwa by stworzyć wszystkim uczestnikom równe szanse na odniesienie sukcesu. Nie jestem znawcą tego okresu i teatru działań wojennych, więc nie wiem, w jakim stopniu informacje zawarte w scenariuszach "Legionów Polskich" są zgodne z wiedzą historyczną. Na pewno tworzą interesujące, grywalne wyzwania dla obu graczy. Może z wyjątkiem ostatniego... Ale masochiści też muszą mieć coś dla siebie. 


Rekonstrukcja bitew przedstawionych w dodatku. Koniecznie zerknijcie w źródło i obejrzyjcie filmik! Rekonstrukcję nakręcono przy pomocy drona, co daje efekt poruszających się po makiecie figurek.


    Gdybym miał coś jeszcze zaproponować do ewentualnej drugiej edycji dodatku, to fajnie byłoby, gdyby warunki zwycięstwa były bardziej zniuansowane. Obecnie można tylko wygrać, przegrać lub zremisować. Nie ma żadnego skalowania zwycięstwa i porażki. Dzięki temu scenariusze są proste do ogarnięcia, ale z ich regrywalnością może być nie najlepiej. Ile razy można toczyć ten sam bój o okopy, z udziałem wciąż tych samych wojsk?

     Poza tym - aż prosi się o jakiś element kampanijny. Wszak każdy scenariusz jest powiązany z innymi. Zwycięstwo lub przegrana mogłyby nieść określone konsekwencje w następnych bitwach. Ale tego tu nie ma. Czyżby chodziło o uproszczenie produktu? A może zawinił pośpiech, związany z ambicją zdążenia z publikacją na Święto Niepodległości? 

   Warto zauważyć, że przyjęte rozwiązania wymuszają na grających wyszykowanie odpowiednich figurek w odpowiedniej ilości. Z tego powodu atrakcyjne może być wybranie najpierw trzeciego scenariusza (wymaga najmniejszej ilości modeli), następnie dwóch pierwszych. A skoro o figurkach mowa...

Ołowiane żołnierzyki.

    "Legiony Polskie 1914" to nie tylko scenariusze, ale też nowe figurki. Do tej pory wydawca nie oferował modeli przedstawiających polskich legionistów w służbie austro-węgierskiej. A teraz możemy nabyć blistry z batalionem piechoty, grupami dowodzenia oraz karabinami maszynowymi. Na razie nie mogę wiele powiedzieć o ich jakości - widziałem jedynie zdjęcia niektórych modeli. Na blogu "Wojna w miniaturze" znalazłem takie fotki:


Więcej informacji - u źródła.
 
    W sklepie internetowym Greenminiatures nie zobaczymy wiele więcej. Zamiast ludzików - fotografie przedstawiające żołnierzy z tamtych lat. Sądząc po obrazkach i uprzednio widzianych przeze mnie modelach do tego systemu, nowe figurki są wykonane z dużą dbałością o szczegóły. Na plus należy policzyć dynamiczne pozy. Oraz sam fakt wydania tej właśnie formacji, w jej charakterystycznych mundurach. O ile zakup alternatywnych figurek przedstawiających piechotę austro-węgierską z czasów pierwszej wojny światowej nie stanowi problemu, to z legionistami było dużo trudniej. Do tej pory. Każdy z blisterów kosztuje 54 zł. A to oznacza, że np komplet sił polskich występujących w pierwszym scenariuszu będzie kosztował nas ponad 260 zł.

    Niestety - nie wydano jeszcze modeli zwiadowców, występujących w jednym ze scenariuszy. Aby ich wystawić, konieczna będzie cierpliwość, albo umiejętność wyszukiwania i konwertowania modeli. 


   Aby pokazać potencjał tych modeli, pozwolę sobie przekleić zdjęcie pracy Michała Kucharskiego, konunga bloga DwarfCrypt. Jak widać oficer wyszedł całkiem całkiem, mimo małej skali. Trzeba tylko wziąć poprawkę na to, że Michał potrafi zrobić cuda nawet z tak kiepskiego materiału wyjściowego, jakim jest rzymska auxilia od Victrix Ltd. 

    Pozostaje więc mi jedynie udzielenia kredytu zaufania co do jakości modeli, uzasadnionego widzianymi własnoocznie figurkami Rosjan i Niemców do Pierwszej Wojny Światowej.

Bić się czy nie bić?

    Bardzo polecam wszystkim zabawę systemami historycznymi. Jakoś tak się dzieje, że zachęca ona do poszerzania wiedzy na temat wojsk i epoki, które odtwarzamy na stole bitwy. A owa wiedza prędzej czy później prowadzi do zniuansowania stereotypowych sądów zaserwowanych nam przez edukację szkolną i kulturę masową. Już sam ten efekt sprawia, że polecam "Pierwszą Wojnę Światową", oraz "Legiony Polskie 1914". 

     Jak zaś sprawdza się ów tytuł, jeśli chodzi o jego podstawową funkcję, dostarczenie rozrywki? Zasady podstawowe są jednocześnie proste - i dające graczom mnóstwo wolności. Wymagana do gry powierzchnia bierze pod uwagę realia polskiego mieszkalnictwa. No i ta darmowe zasady. Bardzo szanuję takie podejście do klienta. Jeżeli jesteście zainteresowani systemem, możecie sobie pobrać dodatki, a nawet powycinać żetony - substytuty jednostek i grać choćby i dziś. Gdy gra wam się spodoba - figurki już czekają w sklepie wydawcy na dobrych ludzi, którzy podarują im dom i zadbają o ich ubarwienie.  

    A same "Legiony Polskie 1914"? Dodatek mnie zaintrygował. Gdy wczytywałem się w zasady każdego ze scenariuszy, analizowałem ustawienie terenu, parametry jednostek - rosła we mnie chęć realnego rozegrania tych starć. Odbiegają one bowiem od typowego dla gier bitewnych schematu wybijania się do nogi, w celu uzyskania punktów zwycięstwa. Podobieństwo do planszowych gier historycznych jest atutem. Uniknięto bowiem tego, co (niekiedy) sprawia, że są mało przystępne - zbyt dużej ilości reguł i oddziałów pod kontrolą gracza. A co za tym idzie - zbyt długiego czasu rozgrywki. 

   Jeśli chcecie zostać drugim Piłsudskim - to jak najbardziej polecam spróbować. Tym bardziej, że koszta wejściowe są na prawdę wyjątkowo atrakcyjne.

Czy doczekamy się w "Pierwszej Wojnie Światowej" carskich czołgów?


   Ostatnia sprawa to przyszłość "Pierwszej Wojny Światowej". Gdyby ten dodatek miał stanowić wskazówkę w tej kwestii, to można nastawiać się na grę mającą mocne oparcie w realiach historycznych. Dużo mocniejsze, niż w większości innych bitewniaków odwołujących się do przeszłości ludzkości. Taką, która  będzie oferować zróżnicowane, intrygujące wyzwania taktyczne dla obu graczy. I taką, w której nasz kolekcja figurek będzie coraz bardziej użyteczna. Już teraz widać, że ta sama podstawka figurek może reprezentować oddziały w bardzo różnym stanie i o różnych parametrach.

Na pewno będę śledził rozwój systemu i informował was o nim.





  





      




22 komentarze:

  1. Auxilia od Victrixa kiepskie? Może plastikowe modele projektowane komputerowo nie zawsze wyglądają dobrze w porównaniu z rzeźbioną ręcznie figurką z przemyślaną pozą, ale jak szeregowe figurki z oddziału auxilia wygląda świetnie. Zwłaszcza kolczugi przebijają chyba wszystkie które widziałem dotychczas

    Dumny puchacz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. The best set jaki malowałem. I właśnie te kolczugi ;)

      Usuń
    2. No cóż - tutaj po prostu trzeba zalinkować to malowanie: http://www.dwarfcrypt.pl/2017/11/engpl-on-edge-of-roman-empire-na.html.

      Każdy kto miał w ręku ręce z oszczepami od Victrixa, czy ich głowy w hełmach z osłonami na policzki wie, jak bardzo zlewają się tam detale. Trzeba się napracować (na bardzo małej powierzchni!) by odróżnić je wizualnie od siebie. Albo buty/sandały... Widać to zresztą na zdjęciach plastików w linkowanym wpisie. Zgadzam się, że warto brać takie modele jako żołnierzy rank-and-file, ale mają istotne mankamenty w zakresie "ostrości" odlewu.

      Usuń
  2. Dzięki za omówienie. Sam dodatek czytałem z patriotycznymi wypiekami na twarzy :) Super, że naszymi można będzie pograć.
    Za czas jakiś dam pomalowanych Rosjan do ów systemu i powinni się spodobać:)

    Auxilia rzymska od Victrixa kiepska? IMO jak dotąd najlepsze plastikowy set pod względem jakości od nich:) A oprócz Kartaginy i Napoleona z każdego zestawu coś skrobałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie pomaluj Rosjan! W końcu bez nich cała ta wojna i gra nie miałaby sensu...

      Odnośnie jakości figurek Victrox - nie potępiam ich bynajmniej w czambuł. Patrząc na Twoje zdjęcia, faktycznie widać skok jakości w porównaniu do dawniejszych produkcji.

      Usuń
  3. Wrzuć coś fajnego o warhammerze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... W zasadzie chciałbym spełnić tą prośbę. Najbliższy temat związany z warhamcem to analiza forbidden star jako pewnego pomysłu na mechanikę walki. Można by napisać o nowej Necromundzie, o wznowieniu Talismana, o wznowieniu WFRP... Gdyby tylko blog był moją etatową robotą!

      Usuń
    2. Wybieam Necromundę.:P

      Usuń
    3. A zatem - będzie! Temat wskoczył na listę "do realizacji".

      Usuń
  4. "faktycznie widać skok jakości w porównaniu do dawniejszych produkcji" - ośmielam się nie zgodzić. Uważam, że ich dawniejsze rzeźby były lepsze. Macedonię już spaprali koncertowo.

    nijlor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi o kontrast między dłonią a drzewcami włóczni i oszczepów oraz ostrość twarzy...

      Usuń
  5. Nijlor, w Macedonii chodzi o monotonne pozy czy jakieś anachronizmy w rzeźbie? Tak z ciekawości pytam

    Już więcej nie będę wykolejał dyskusji
    Pozdrawiam
    Dumny puchacz

    OdpowiedzUsuń
  6. Monotonne pozy, jeden typ pancerza, zbyt cienkie sarissy, pod tym względem lepsze byly zestawy hoplickie, pomijam zbyt duze glowy w pierwszych dwóch seriach. Beoci byli idealni. N.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny tekst. Jak zawsze czyta poczytyny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, gdy dostarczam komuś choć 20 minut fajnie spędzonego czasu.

      Usuń
  8. Scenariusze do PWŚ są niejako wargamingową adaptacją realnych wydarzeń niż ścisłym przedstawieniem wydarzeń. Pomijając kwestie skali starć oraz balansu, piszemy o wydarzeniach które miały miejsce ponad sto lat temu i które zazwyczaj są słabo udokumentowane a sami uczestnicy tych wydarzeń mieli często mgliste pojęcie o tym co się działo. O ile łatwo odtworzyć przebieg całej operacji, to pojedynczych starć już nie.

    Ale mogę dodać, że kolejna publikacja będzie w formie powiązanej kampanii i będzie dotyczyła ważniejszej bitwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gra rządzi się swoimi prawami. I dlatego właśnie jest grą, a nie opracowaniem historycznym. I dobrze; im dokładniej odtwarzać wydarzenia, tym bardziej zdeterminowany jest wynik. Dla mnie PWŚ to oprócz fajnej zabawy zaproszenie do zapoznania się z tematem tej wojny, szczególnie właśnie frontu wschodniego.

      Usuń
    2. W teorii wynik jest bardziej zdeterminowany. W praktyce bardziej absurdalny.

      Usuń
  9. Mimo że wiem że nie zagram nigdy, historyczne bitewniaki nie mój konik, to przyjemny tekst i przeczytałem z zainteresowaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż - 3 lata temu mogłem napisać dokładnie to samo... Ale graj w to, co sprawia Ci radość :) Cieszę się, że napisałem coś, co dobrze Ci się czytało :)

      Usuń
  10. Twoje teksty czyta się tak dobrze, że robię to regularnie pomimo, że gram wyłącznie w planszówki! Świetna robota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że autorką komentarza nie jest moja mama, która napisała go, by nie było mi smutno... ;) A tak na poważnie - granica między planszówkami a bitewniakami jest płynna: np "Warhammer Underworld Shadespire". Dziękuję za słowa uznania i zapraszam po więcej!

      Usuń