Temat bieżącej edycji KB zabił mi niezłego ćwieka. Generalnie moja reakcja na dotychczasowe pomysły gospodarzy wahała się pomiędzy "Od razu wiem, o czym napiszę!" a "Nie mogę nic sensownego o tym napisać".
Z epickością nie było tak prosto: pojawiło się kilka pomysłów. Być może kiedyś jeszcze je zrealizuję... Ale dziś posnuję rozważania o bitewniaku, w którego nie zagrałem - i w którego już prawdopodobnie nie zagram (a przynajmniej nie bez włożenia w to sporego wysiłku). A zagrać bardzo bym chciał, bo to gra osadzona w najlepszym (IMHO) fantastycznym uniwersum, z bardzo fajnymi figurkami i podobno niezłymi zasadami. Ale też taka, która odeszła do bitewniakowego nieba.
Chodzi tu o grę, której nawet tytuł jest epicki - o "Warhammera 40 000 Epic".
W świecie mrocznej przeszłości.
Dawno, dawno temu gdy po raz pierwszy zetknąłem się z tą grą, nie rozumiałem, jak fajna rzecz przechodzi mi koło nosa. To był przełom wieków i byłem wtedy zwykłym szczylem, który nie wiedział za dużo o bitewniakach i o grach w ogóle. Wówczas myślałem nawet, że Warhammer Fantasy Battle to fajny system... Ogólnie, w tamtych dawnych czasach dużo trudniej było być fanem systemów figurkowych. Sprowadzano ich do Polski mało, popularny był w zasadzie jeden. Do tego internet dopiero raczkował, tak samo jak w powijakach była umiejętność korzystania z niego. Dodajmy do tego ograniczony budżet ucznia/studenta i równie ograniczoną ofertę sklepową (nawet w dużych miastach...). I tak tłukło się w młotka i "Mordheim". A tymczasem w roku 1997 ukazał się "Epic 40.000".
NA PEŁNEJ PYCIE!!!!
Dla chłopaczka gdzieś w Europie wschodniej mogła być to dziwaczna nowinka, ale w tamtym momencie "Epic 40.000" miał już za sobą niebagatelną przeszłość. Coś, co można uznać za pierwszą edycję tej gry wydano w 1988, pod tytułem "Adeptus Titanicus". Podobno za wydaniem tej gry przemawiała idea, by klienci GW mogli popykać sobie w walki wielkich robotów w małej skali - i nie musieli przesiadać się przy tym na "Battletecha". A ponieważ same gigantyczne maszyny kroczące bez wsparcia to militarny absurd (o czym wiadomo już od czasów "Imperium kontratakuje"), wkrótce tytanom ze świata mrocznej przyszłości przydano do towarzystwa piechotę, pojazdy kołowe, artylerię a nawet lotnictwo.
Bardziej klasyczne wojska wystąpiły w innej grze ("Space Marine". Nie mylić ze "Space Marine"), ale oba te tytuły można było ze sobą połączyć.
W porównaniu z Warhammerem 40.000 była to zadziwiająco innowacyjna, realistyczna i prosta gra. Rozpiski składało się z całych kompanii. Działaniami oddziałów gracze kierowali za pomocą rozkazów, i wykonywali swoje ruchy na przemian.
Jakby tego było mało, gra była wspierana przez wydawcę. Na bieżąco i regularnie ukazywały się nowe figurki i nowe zasady. W pierwszej połowie lat 90-tych wydano kolejną edycję systemu. Nic dziwnego, że populacja fanów (oczywiście po właściwej stronie kanału La Manche) zwiększała się. I tak wydano trzecią edycję, której front możecie oglądać powyżej.
Epickość Epica.
Jak do tej pory, jeszcze nie napisałem, co mnie urzeka teraz, po latach w tej grze. Przede wszystkim - tytuł nie jest obietnicą bez pokrycia. Klasyczny Warhammer 40.000 (z figurkami w skali 28 mm) przedstawia bardzo skromne historie wojenne. Oddział 40 piechurów wspieranych przez czołg i małego robota potyka się z innymi 60 piechurami, wspieranymi przez motocyklistów i żołnierzy z plecakami odrzutowymi. To może jest i fajny pomysł na finałowy odcinek sezonu "Czterech pancernych" - ale gdzie tu epickość? Gdzie zapierający dech w piersiach rozmach? Gdzie ziemia drżąca pod krokami stalowych kolosów, skały topiące się do konsystencji oleju pod zmasowanym ogniem plazmowej artylerii?
I tu właśnie na ratunek przychodzi "Epic 40.000". W grze zastosowano chyba najmniejszą skalę figurek (6 mm). I dzięki temu na stole bitwy mogą pojawić się dziesiątki czołgów i innych pojazdów pancernych. Artyleria dalekiego zasięgu zaczyna nabierać sensu, a moc Bloodthirstera blednie w konfrontacji z potęgą Tytanów. W tej grze można poczuć się niczym prawdziwy mistrz wojny. Skala bitew pokazuje wyraźnie, że nie są to potyczki o marchewkę ale batalie decydujące o losach całych planet. Jak udało się autorom zasad przedstawić tego typu wydarzenia w grze? Gdy nasze armie są już wystawione i czekają na rozkazy, przychodzi pora na coś, co występuję w wielu grach bitewnych: na rzut na inicjatywę. Zwycięzca może wykonać akcję jedną ze swoich formacji, albo oddać pierwszeństwo przeciwnikowi. A co to są formacje? To nic innego jak połączone w jedną "jednostkę" kilka podstawek piechoty lub pojazdów. Mają się one trzymać maksymalnie 5 cm od siebie. I są charakteryzowane "inicjatywą", która określa i zdolność do wykonywania rozkazów, wyszkolenie i motywację.
Poszczególne jednostki (podstawki piechoty, pojazdy) są opisane za pomocą następujących parametrów: - typ (rodzaj) jednostki. A więc: piechota, pojazdy opancerzone itd. - szybkość - czyli ilość centymetrów równą pojedynczemu ruchowi - pancerz - czyli wartość, jaką trzeba wyrzucić na kostce, by anulować efekt trafienia - walka w zwarciu - jak łatwo się domyślić, oznacza ono, jak dobrze bije się jednostka - walka strzelecka - to samo, co powyżej, ale na odległość. A że na bój z gołymi pięściami idzie tylko Chuck Norris, to i w tej grze nie zapomniano o giwerach i majchrach. Mają one własne statystyki: - zasięg - ile centymetrów przeleci wystrzelony pocisk armatni? - siła ognia. - dzieli się na siłę przeciwpiechotną i przeciwpancerną. Oznacza szansę zranienia celu danej klasy wybraną bronią. - zasady specjalne (zarówno dotyczące broni, jak i jednostki, która jest w nią wyposażona). Jak widać, wartość tych nie jest zbyt wiele, w dodatku często odwołują się one do wyników rzutu na pojedynczej k6. Stąd łatwo od razu ogarnąć potencjał danej jednostki i nie będzie większych problemów z przyswojeniem sobie statystyk.
Sama rozgrywka składa się z naprzemiennej aktywacji jednostek. W trakcie tury każdy z graczy wybiera po jednej, niezłamanej wcześniej i jeszcze nie aktywowanej jednostki. Następnie deklaruje rozkaz dla niej. Rozkazy te są następujące: - natarcie - formacja wykonuje jeden ruch a następnie strzela - zaangażowanie w walkę wręcz - jeden ruch, który jest jednocześnie szarżą - szybkie natarcie - Jednostki wykonują dwa ruchy, a następnie strzelają - ale z ujemnym modyfikatorem! - marsz - formacja wykonuje trzy ruchy - porządkowanie - dzięki temu rozkazowi jednostki mogą się ostrzelać lub przemieścić, a następnie usunąć kilka oznaczeń wybuchu, będących konsekwencją ostrzału i mających negatywny wpływ na ich funkcjonowanie - zasadzka - zamiast wykonywać własne działania, formacja oczekuje wrogiej aktywności. A gdy do niej dojdzie - może ją przerwać, rozpoczynając ostrzał. - ogień ciągły - formacja zostaje w miejscu, ale za to oddaje bardziej celny strzał. Po zadeklarowaniu rozkazu testujemy inicjatywę formacji. Powodzenie oznacza, że wszystko odbywa się zgodnie z planem. A jeśli kostka poturlała się nie tak, jak potrzeba - pozostaje jedyna opcja: - zatrzymanie się - wbrew nazwie, po niezdanym teście inicjatywy jednostki mogą wykonać aż trzy działania: pojedynczy ruch albo pojedynczy strzał, lub przegrupowanie.
Oprócz powyższych podstawowych akcji, niektóre jednostki mają możliwość wykonania akcji specjalnych. Jeżeli nam się udało, by formacja wykonała dokładnie te działania, o które nam chodziło, możemy spróbować utrzymać inicjatywę, aktywując jeszcze jedną formację (ale tym razem już z ujemnym modyfikatorem). Ale potem przychodzi czas na działania przeciwnika. Jak się okazuje, pracownicy GW potrafią stworzyć zasady, w których gracz ma swobodę wyboru działań. A nie jest zmuszony do ruchu wszystkimi jednostkami, potem strzelania itd. Nie będę tutaj streszczał wszystkich zasad; nie jest to potrzebne. Pod koniec tekstu znajdziecie linka do nich. Chcę tylko zaznaczyć, że z mojego punktu widzenia mają one kilka podstawowych zalet. Po pierwsze - nie są zbyt skomplikowane. Jednostki opisano ograniczoną ilością współczynników (które w trakcie gry przecież obciążają RAM naszego mózgu - pamięć krótkotrwałą). Zasady podstawowe liczą zaś 29 stron (z obrazkami i przykładami). Po drugie - pozwalają na dużą swobodę i decyzyjność graczy. Gra nie mówi, co teraz koniecznie trzeba zrobić - i jaką jednostką. Stąd też można zaplanować sobie jakąś taktykę starcia a następnie spróbować ją zrealizować. I możemy też elastycznie reagować na poczynania przeciwnika. Po trzecie zaś - dzięki kombinacji powyższych dwóch czynników stworzono grę, która z jednej strony w miarę realistycznie (to znaczy - zgodnie ze zdrowym rozsądkiem) oddaje przedstawiany temat a z drugiej - nadal jest grą. To znaczy czymś co można w miarę łatwo opanować, nie poświęcając na to zbyt wiele czasu i miejsca (figurkowa bitwa trwa około 2-3 godzin, na stole o wymiarach 120 na 90 cm). Tak więc teraz, po zebraniu pewnych doświadczeń w temacie bitewniaków, po uznaniu, że najfajniejszy świat, to świat Warhammera 40.000 chciałbym bardzo w to zagrać. Ale niestety - prawdopodobnie nie będzie mi dane...
Opadł już bitewny pył. Jakiś czas temu napisałem tutaj o tym, dlaczego Games Workshop nie cieszy się sympatią środowiska graczy. Zaprzestanie wydawania podręczników i figurek do "Epic'a" było jedną z tych doskonałych biznesowych decyzji, które przyczyniło się do niedawnych strat finansowych koncernu (które obecnie należą do przeszłości. "Age of Sigmar" i "BloodBowl" wydają się ratować sytuację). W każdym razie: w 2003 roku Games Workshop wydał 4 edycję systemu. Tym razem bez startera - tylko książka z zasadami i listami armii. Następnie ukazał się dodatek z nowymi listami armii. I tyle. Figurek obecnie nie można kupić nawet przez mail order. Zasady zaś można było ściągnąć bezpłatnie ze strony GW. A nawet oddano je do dyspozycji społeczności fanowskiej - by sobie je testowała, balansowała i rozwijała. Trudno o bardziej dobitny dowód porzucenia okrętu "Epic 40.000" i pożegnaniu się z perspektywą jego komercyjnej eksploatacji.
Ale gracze pamiętają. I nie są uzależnieni od firmy, która ich zignorowała, o czym świadczy choćby casus "Warhammera Fantasy Battle". Wokół "Epica" powstała duża, zwarta i energiczna społeczność. Jej dziełem jest przede wszystkim to, że gra nadal służy ludziom zgodnie ze swym przeznaczeniem. Co skłoniło kilka firm do wypuszczenia figurek- zamienników. Ponadto wierni fani ciągle dopracowują zasady, tworzą nowe listy armii. Jeśli to co przeczytałeś powyżej zainteresowało Cię na tyle, że chcesz poznać system bliżej, to następne kliknięcie powinno wycelować w link poniżej: Tutaj znajdziesz wszystkie zasady (z obu podręczników oficjalnych) oraz parametry armii, które mogą toczyć walki w 41'szym millenium. Więc nic, tylko grać! Są tylko dwa problemy. Nie ma czym i nie ma z kim. Oficjalne figurki są już nie do kupienia z pierwszej ręki. Ale zawsze jest druga. Czyli różnego rodzaju serwisy aukcyjne (oczywiście głównie zagraniczne). Oczywiście oznacza to, że nie kupisz od razu wszystkiego, czego potrzebujesz. Czeka nas odyseja kolekcjonera, w której trzeba cierpliwości i pieniędzy. Inna opcja to zamienniki. Tutaj znajdziecie kilkanaście propozycji. W każdym razie - zdobycie figurek stanowi wyzwanie samo w sobie. A potem trzeba znaleźć sobie przeciwnika (no chyba, że ktoś lubi grać samemu). I tutaj następuje konfrontacja z peryferyjną naturą bitewniakowej Polski. O ile na zachodzie zarejestrowało się kilkuset graczy, to w naszym kraju jeden. Pewnie jest ich więcej, ale trzeba ich znaleźć, nawiązać kontakt, umówić się na granie... A potem pewnie i tak odwołać spotkanie, bo dziecko zachoruje. Oczywiście, zawsze istnieją możliwości alternatywne (zgodnie z duchem tego wpisu). Nie rozpisując się już dłużej, wspomnę o dwóch. Pierwsza z nich to gra "Dropzone commander". Z "Epic-iem" ma tyle wspólnego, że zastosowano w niej figurki w skali 6mm, a akcja dzieje się w przyszłości. Kolejnymi zaletami tej propozycji jest istnienie uzupełniającej (lub samodzielnej) gry: "Dropfleet Commander". No i jest relatywnie popularna (jeśli mieszkasz w dużym mieście i wiesz, że gry figurkowe, to nie tylko Warhammer). Więc łatwiej i o modele i kolegę, który razem z tobą poprzesuwa i je po stole i porobi "piu piu piu!!!". Inna opcja to "Epic" na komputer. Konkretnie: "Epic: Final Liberation". Antyczna gra sprzed 20 lat. Wygląda staro, nie jest zbyt pozytywnie oceniana... Może jednak lepiej pozostać przy figurkach?
I to na tyle o "Epic-u". Na zakończenie powiem, że internetowe ptaszki (bodajże faeit) ćwierkały, iż przy okazji reaktywacji działu specialist games, GW ma wydać grę nawiązując do "Epica". W zasadzie bardziej do "Titan Legions". Jakkolwiek jestem zainteresowany i pełen nadziei, to trudno mi powstrzymać się od pewnego sceptycyzmu. Pozostaje więc czekać. |
Podoba mi się skala Epica i wydaje mi się że mógłbym przekonać się do wielkich bitew w takiej skali - nigdy nie grałem ale mam wrażenie że z uwagi na wielką ilość oddziałów (kompanii) itd. gra musia być mocno uproszczona i prosta. Ale mogę się mylić.
OdpowiedzUsuńJest raczej prosta, ale to bardziej zaleta niż wada. Poza tym uproszczone jest to, co powinno być uproszczone (parametry oddziałów, zasady walki) a nie to, co nie powinno (ruch, decyzyjność, rozkazy). Niestety - gra odeszła w przeszłość i trudno będzie się do niej przekonać.
OdpowiedzUsuńGdzieś się pojawiały pogłoski wskrzeszenia Epica w skali 8mm. Miało się zacząć od samych Tytanów, a potem miałyby być dodawane kolejne jednostki. Pewnie to tylko plotka, ale: "I want to belive" :D
OdpowiedzUsuńTeż czytałem te pogłoski. Figurki ma robić ForgeWorld. Ale nadzieja swoją drogą, a doświadczenia z GW swoją. Dlatego nawet, jeśli się pojawi taka gra, to nie kupię w ciemno.
UsuńW Final Liberation swego czasu się zagrywałem:) Gierka może nie zestarzała się najpiękniej, ale nie była i nie jest wcale taka zła.
OdpowiedzUsuńNowszymi produkcjami w tym stylu są gry z serii Warhammer 40.000 Armageddon. Może niezbyt skomplikowane, ale wystarczająco dobre. Szczególnie spodobają się weteranom Pancer Generala.
UsuńDzięki za wpis. Liczyłem, że dziś coś się u Ciebie pojawi :)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, chyba podebrałeś temat Azowi ;)
Po prostu byłem szybszy... Jak Lopez!
Usuń"Podebrałeś?" For fuck sake! Jest końcówka miesiąca :P
UsuńPo prostu trzeba zrobić listę tematów przy ogłoszeniu karnawału, przypisać do niej ludzi i będzie porządek ;) Ale nie będzie niespodzianek.
UsuńOrdnung muss sein? Można i tak ;)
UsuńNo właśnie Maniex, koniec miesiąca się zbliża, a gdzie Twoja epickość? :P
W Final Liberation także grałem, ale to moja jedyna styczność z epicami :)
OdpowiedzUsuńW Final Liberation nie grałem, ale oglądałem filmiki z cut-scenek, które w tamtych czasach były iście "epickie" :-)
OdpowiedzUsuńTo akurat będzie łatwiejsze do obejrzenia, niż sama gra. W ogóle problemem komputerowych adaptacji bitewniaków jest to, że najczęściej mają zupełnie inną mechanikę niż oryginał.
UsuńA Blood Bowl taki piękny i taki wierny!
UsuńWizualnie BB przewyższa 95% realnych zestawów z grą. Mechanicznie - dorównuje im. Co pokazuje, jak duże znaczenie ma gra z żywym przeciwnikiem w czerpaniu radości z przestarzałej mechaniki.
UsuńW Final Liberation łupałem po nocach i matka przychodziła wyłączyć mi kompa o 4 nad ranem :D Dobry Epic :)
OdpowiedzUsuńChyba ostatecznie muszę spróbować. To najprostszy sposób, by choć w części zbliżyć się do tego tytułu.
UsuńFinal Liberation... mam! W oryginale! :) Tylko teraz trzeba to jakoś uruchomić. Co do samego Epica pamiętam czasy kiedy lud grał w Bellonie. Popatrzyłem stwierdziłem że śmieszne takie małe ludziki (nie skupiając sie na pojazdach i tytanach) po czym puściłem buziaczka do kochanego Warzone'a ;) kilka lat później wyszedł Warmaster i już tak nie twierdziłem (ba! Nawet kupiłem sobie bohatera na gryfie). Aaale Fantasy odeszło w niebyt pozostał tylko grimmdark i westchnąłem na myśl o Epicu. Pocieszyłem się Gotic'iem. A teraz grałbym i w to i w to. Kto wie może jak ziszczą się plotki zagramy w FGB :) Co o tym sądzisz? (ostatnio stwierdzam że Dust mnie zaczyna męczyć lekko. Jakoś ten cały fluff mi nie podchodzi, a nowości na horyzoncie tym bardziej jakoś nie powodują u mnie efektu WOW)
OdpowiedzUsuńJakby były do kupienia sensowne figurki do Epica w sensownej cenie, to ta gra przebiłaby z miejsca Gates of Antares i Malifaux na liście systemów, w które chcę wejść. Niestety - z nabyciem figurek jest kłopot. Ale i tak malutki w porównaniu do problemu ze znalezieniem przeciwnika.
OdpowiedzUsuńNa dodatek link do sklepu z proxami już jest oznaczony jako 404. Pozostaje czekać na te plotki. Poza tym to i tak nie będzie to samo pewnie coś od siebie dorzucą żeby wyglądało na ciepłe bułeczki. Widziałeś gyrocoptery do squatu?
UsuńGyrocoptery widziałem tylko do dwarfów... Mogliby wydać figurki takie, by pasowały do stary zasad... Niestety teraz GW ma inne priorytety. Może przed wakacjami coś wypuszczą, bo po nich to już tylko nowa 40tka.
OdpowiedzUsuńA propos, są jakieś plotki o nowej 40tce? W czasach end of times na warseerze było przebąkiwanie, że ma wyjść nowa gra w innym świecie z frakcjami ze zmiemioną estetyką, mało kto dawał temu wiarę, ale się sprawdziło. Teraz są jakieś przecieki?
OdpowiedzUsuńMoje ulubione źródło plotek nt. wydawnictw GW to ta strona: http://natfka.blogspot.com/ Możesz jeszcze zajrzeć na www.wh40k.pl. Nie wiadomo jeszcze nic pewnego. Natomiast to co na razie przecieka, bardzo przypomina AoS.
UsuńWielka szkoda, że tak trudno teraz w ogóle zdobyć figurki do Epica, a przecież to naprawdę fajny system! GW ostatnio "odgrzewa" i wznawia "legendy", więc mam nadzieję, że wystarczy trochę poczekać =)
OdpowiedzUsuńZaletą bycia starym jest to, że czekanie nie jest problemem. Jeśli o mnie chodzi, mogę z chęcią poczekać choćby i dwa - trzy lata.
UsuńW nowym WD ma być o Adeptus Titanicus :D
OdpowiedzUsuńNo wreszcie! Będzie zarys konkretów...
UsuńGrać to bym nie grał, bo wole skirmishe, ale takie maciupkie bym spróbował pomalować :)
OdpowiedzUsuńPo napisaniu tego tekstu dowiedziałem się o istnieniu bitewniaków w skali 2 mm. To już chyba jednak pewna przesada. https://www.facebook.com/2mm-Miniature-Wargaming-105273802153/?fref=ts
OdpowiedzUsuń