czwartek, 10 maja 2018

Saksońska hołota. Recenzja porównawcza figurek od Warlord Games i Gripping Beast

   

    Dziś przygotowałem coś, czego dawno na tym blogu nie było: recenzję figurek. Na ogół znajdziecie tu opisy mniej i bardziej popularnych systemów bitewnych czy też rozmyślania samozwańczego analityka. Ale cała ta pisanina nie miałaby sensu, gdyby nie kwintesencja  hobby. Czyli właśnie figurki. To właśnie one sprawiają, że serce szybciej bije, że budzi się nadzieja na przeżycie epickich przygód czy batalii. Model musi kusić! Albo wyglądem, albo malowaniem - albo chociaż ceną i czadową ilustracją na pudełku. 

   Mało tego - w grach bitewnych ważne jest też to, by figurka mogła mieć zastosowanie  "praktyczne". I tak w "Sadze" nie wystawię czołgu Baneblade (choć trudno o model robiącą o większe wrażenie na stole!) - bo nim nie zagram... I tak właśnie dochodzimy do tematu "Sagi" i różnych zakupów figurkowych. Być może pamiętacie wywiad, jakiego udzielił mi na temat tej gry Michał Molenda, członek zespołu przygotowującego wydanie polskiej edycji systemu. Sama rozmowa nakręciła mnie bardzo na ten tytuł. Tym bardziej że byłem do niego przekonany już wcześniej. Oprócz oczywistego waloru jakim jest klimat i tematyka (kto w liceum słuchał Bathorego, na starość polubi wikingów) wielką zaletą gry jest brak nielubianych przeze mnie wad. Statystyki oddziałów to w zasadzie dwa parametry, mierzenie jest prościutkie i szybkie. A do tego dochodzi unikalna mechanika kości Sagi, która wprowadza równowagę pomiędzy decyzyjnością a losowością, jeśli chodzi o kontrolowanie ruchu oddziałów. No i ogólne zasady - na tyle proste, że spokojnie można grać z dzieckiem jak równy z równym. 


Dziś właśnie o nich: klasy średnie i niższe średniowiecznej Anglii, żyjące w anarchistyczno - syndykalistycznej komunie.


  Skoro zdecydowałem się na zaangażowanie swego czasu, umiejętności i funduszy w zabawę tym systemem, kolejnym krokiem był wybór modeli. Ponieważ sama gra jest wydawana w kooperacji pomiędzy autorami zasad a producentem modeli (w tym wypadku firmą Gripping Beast), istnieje linia figurek sprzedawanych z myślą o tym systemie. Są też naturalnie i startery. Niestety często bywa tak, że starter wcale nie jest optymalnym rozwiązaniem, jeśli chodzi o to, jakie modele w nim umieszczono. Dlatego też postanowiłem poszukać własnej drogi zakupu figurek. Tym bardziej, że po pierwsze "Saga" miała być systemem dla całej rodziny (czyli dla syna oraz brata) a po drugie: wybrałem sobie frakcję Anglosasów, której moc bazuje na dużej ilości modeli. A to znaczy, że potrzebowałem chłopów! A jak wiedziała już Danuta Rinn, odnalezienie ich w dzisiejszych czasach nie jest łatwe. Odpaliłem więc internet i rozpocząłem poszukiwania.



W poszukiwaniu plastikowej hordy.

   Najpierw: battle-models.com. To tam w pierwszej kolejności szukam modeli historycznych, szczególnie gdy nie potrzebuję kupować całego pudła. Tam to można kupić pojedynczą wypraskę oraz wiele przydatnych akcesoriów. Niestety nie znalazłem tam tego czego szukałem. Przyszła więc kolej na warszawskie friendly local game stores. Tam było już znacznie lepiej. W efekcie zaopatrzyłem się w sporą ilość średniej i lekkiej piechoty, a konkretnie:



"Saxon Ceorls" wydany przez Warlord Games

"Viking Bondi" - również wydany przez Warlord Games


"Dark Age Warriors" wydany przez Gripping Beast
oraz


"Dark Age Archers" wydany przez Gripping Beast

   W ten oto sposób mam spory zastęp figurek o pewnych konkretnych charakterystykach. Wszystkie wykonano w skali 28 mm, wszystkie reprezentują żołnierzy (czy też raczej wojowników...) z interesującego mnie okresu (VIII - XI wiek naszej ery) i miejsca (Europa zachodnia i północna). Nie mają pancerzy (poza hełmami - ale o tym dalej), inne ich wyposażenie po części spełnia wymogi WYSIWYG-u. Do tego maksymalna cena za pudełko to 110 zł! Powinno być dobrze... I w zasadzie jest, ale diabeł tkwi w szczegółach. I to właśnie im poświęcę resztę tekstu.


Długa droga pod Edington


  Oprócz wspomnianych powyżej walorów, opisywane dziś zestawy mają swoje mankamenty. Sprawiają one, że trzeba włożyć nieco dodatkowego wysiłku by przygotować ludziki do wystąpienia na polach bitewnych "Sagi". Opowiem wam o nich (tzn o mankamentach) dokładnie. A wy już sami zdecydujecie, czy warto sięgać po te właśnie modele.


a) brak odpowiednich podstawek. 


   W żadnym z pudełek nie znajdziemy podstawek, które były by zgodne z regułami "Sagi". Co więcej - w większości z nich nie znajdziemy w ogóle jakichkolwiek podstawek! Łucznicy zostali wyposażeni w zbiorcze podstawki pasujące do "Swordpoint". Być może to jakiś sposób wydawcy na rozruszanie swojego produktu? Ale jeśli chodzi o zestawy teoretycznie wydane z myślą o "Hail Caesar" - to brak odpowiednich (czy też jakichkolwiek) podstawek nadal razi. Niestety jest to niechlubna tradycja Warlord Games.

Tak czy inaczej: przyoszczędzicie może na modelach, ale podstawki trzeba będzie przysposobić we własnym zakresie.


Do dziś trwają dyskusje na temat znaczenia przydomka Ivara Bez Kości. Najnowsza hipoteza mówi o tym, że wódz wikingów zapomniał z domu odpowiedniej podstawki, przez co notorycznie wywracał się na polu bitwy.


b) niska ostrość rzeźby - Warlord Games


  Ponieważ będę się teraz czepiał szczegółów technicznych i artystycznych rzeźby i odlewu, to muszę wcześniej podać dość istotną informację. Zestawy wydawane przez Warlord Games nie zostały pierwotnie wyprodukowane przez tą firmę. Wyszły one bowiem ze stajni Wargames Factory. To przedsiębiorstwo zostało jednak przejęte (wykupione? weszło w spółkę? Szczegóły prawno - handlowe nie są mi znane) właśnie przez Warlord Games. To o tyle istotna informacja, że znaczna część problemów, o których będę teraz pisał nie dotyczy innych plastikowych modeli, które wyszły bezpośrednio od Warlord Games.


  Na pierwszy ogień przyczepię się do niskiej ostrości rzeźby. Chodzi mi tu o sytuację, gdy poszczególne elementy modelu (części twarzy, ubrania, szczegóły zbroi, detale) są raczej płaskie i gładkie. Zamiast odcinać się wyraźnie od siebie, nawet gdyby miało to być nieco nierealistyczne. W przypadku omawianych modeli problem ten jest wyraźny w obrębie twarzy i dłoni - trudno na przykład wyodrębnić gałkę oczną i łuki brwiowe przy malowaniu. Podobnie z poszczególnymi palcami. Oczywiście można odpowiedzieć - prawdziwi ludzie nie są wyłupiaści i pełni krawędzi. Tylko że taka konwencja rzeźbienia i odlewu znacznie ułatwia malowanie, szczególnie za pomocą takich technik jak wash i drybrush


   Pod tym względem omawiane dziś modele od Gripping Beast stoją na przeciwnym końcu skali. Tam szczegóły są bardzo wyraźnie wycięte, co jest zgodne z konwencją figurek w klimacie heroic. Jak dla mnie złoty środek osiągają modele od Victrix Ltd. - ani nie za gładkie, ani nie za ostre. Niestety - w ich ofercie nie ma modeli pasujących do "Sagi". Jeszcze.



Okładka zestawu jeszcze w wydaniu pierwotnego producenta. Zdjęcie jest takie sobie, ale na miniaturze po prawej widać trochę opisywany problem.

c) dziwna anatomia ludzików - Warlord Games i Gripping Beast

  Trudno powiedzieć, na ile powyższy problem wynikał z zamierzeń twórcy rzeźby, a na ile spowodowała go fabryka. Natomiast w tym przypadku łatwo wskazać winnego. Otóż ludziki w omawianych przez mnie zestawach nie mają ludzkich proporcji. Stopy wielgachne, bardzo długie korpusy, do tego krótkie ręce rozłożone w dziwny sposób z dłoniami jak liście łopianu. I malutkie głowy na długich szyjach. To jeszcze nie żyrafy, ale już nie ludzie (szczególnie, gdy wziąć pod uwagę umiejscowienie obręczy barkowej). Oczywiście część z tych problemów można rozwiązać za pomocą odpowiedniej obróbki przed sklejeniem. Szyje można nieco skrócić, ręce przykleić wyżej i uzupełnić luki greenstuffem.


   Anatomia wojowników i łuczników proponowanych przez Gripping Beast również pozostawia sporo do życzenia. Jednak w przypadku tego zestawu mamy do czynienia ze wspomnianą już konwencją rzeźby figurkowej heroic. A to znaczy, że generalnie proporcje ciała są ok, ale dziwne rzeczy dzieją się na dłoniach i głowie. Olbrzymie pięści dzierżą oręż o nadmiernych rozmiarach (na przykład włócznie mają na oko grubość słupków od znaków drogowych). Głowy wielkie jak dynie - by łatwo móc odzwierciedlić mimikę walczącego człowieka. To też swego rodzaju karykatura, ale taka, z którą większość fanów gier bitewnych już się na dobre oswoiła i traktuje ją jako coś normalne, swojskiego. A nawet pełnego specyficznego klimatu.


   Na pewno owe mankamenty nie będą razić w trakcie właściwej gry. Z odległości oczy-  stół bitwy będzie widać tylko ludziki odpowiednio uzbrojone i nie różniące się zanadto od swych kolegów z innych firm. Niemniej jednak niesmak w trakcie malowania pozostaje...


Piechota z profilu. Zdjęcie nieostre, ale widać przegięcia obu konwencji rzeźbiarskich.
To samo z przodu. Dodajmy do tego swobodne pozy wojaków wydanych przez Warlord Games, utrudniające im zasłonienie się tarczą. 


To samo z łucznikami. Obczajcie te kocie ruchy kolesia po prawej!


d) Niewystarczająca ilość bitsów - Warlord Games.


  To nie koniec pastwienia się nad tymi zestawami. Teraz czas zwrócić uwagę na dziwny sposób zorganizowania ramek z bitsami. Zacznijmy od tego, że zarówno w pudełku "Saxon ceorls" jak i "Viking bondi" mamy po dwa rodzaje ramek. Pierwsze to korpusy i ramiona z dłoniami - te są identyczne i u mieszkańców Brytanii jak i Skandynawów. 

Drugie zaś to głowy, tarcze, broń i ewentualne akcesoria. I tu zaczynają się schody. Można to bowiem było zorganizować dużo lepiej.
Na przykład połączyć ramiona z broniami - tak jak robi się to u wielu innych producentów (w tym np. w zestawach produkowanych przez właściwy Warlord Games). Dzięki temu można by oszczędzić miejsc w ramce. No i cieniutkie bronie nie wyglądałyby tak dziwnie w wielkich łapach. 

   Inny problem to nieodpowiednia ilość bitsów. Tarcz jest zdecydowanie za dużo (dwa razy więcej niż ludzików) - łuków zaś za mało (dwa razy mniej niż ludzików). Podobnie jest z broniami dwuręcznymi. Ma to znaczenie i "Sadze" i w "Hail Caesar" gdzie uzbrojenie hipka ma jednak przełożenie na zasady. Zresztą w zestawie "Dark Age Warriors" jest podobnie.

   To rozwiązanie ma jednak istotne plusy, gdy zbieramy bandę do "Sagi". W jednym pudle mamy i tarcze, i włócznie i miecze i łuki. Oraz głowy w hełmach i bez hełmów. Dzięki temu można z jednego pudła złożyć kilka różnych oddziałów i wyposażyć je zgodnie z zasadą WYSIWYG.  Tej możliwości nie oferują zestawy od Gripping Beast.



Ulotka - instrukcja, znaleziona w pudełku. Macie tu spis i proporcje wszystkich bitsów. Ramek widocznych na ulotce jest po osiem w opakowaniu.


e) brak odpowiednich bitsów - Gripping Beast


   I w ten sposób przechodzimy płynnie do kolejnego minusa - do tego, co umieszczono w ramkach. A raczej tego, czego w nich nie umieszczono. 


  W zestawie "Dark Age Warrior" mamy wojowników, którzy zgodnie z założeniem producenta mogą odgrywać rolę żołnierzy z epok od późnej starożytności do wczesnego średniowiecza. Mają więc włócznie, trochę broni ręcznej (aczkolwiek niewiele), proce i oszczepy. Niestety żaden z nich nie ma hełmu. Gdybyśmy chcieli z owego zestawu skonstruować sagowych wojowników, musimy posiłkować się bitsami znajdującymi się w innych pudłach. Na przykład "Viking Hirdmen" lub "Saxon Thegns". Przypadek? Czy celowe działanie wydawcy? Tak czy inaczej, ze względu na różnice w proporcjach nie mieszałbym części z omawianych w niniejszym tekście zestawów.


Ramka z "Dark Age Warriors". Tylko jeden posłuchał mamy i wziął z domu czapkę. źródło. 
 A zatem - możemy zrobić z tych modeli inną formację, albo troszeczkę poluzować zwieracze w kwestii zachowania WYSIWYG-u. 

f) brak kalkomanii na tarcze - Gripping Beast

  To co bardzo uatrakcyjnia aparycję zarośniętego typa w ubłoconej sukmanie to ładnie pomalowana tarcza. Dzięki tym ozdobom mur tarcz jest widokiem nie tylko groźnym, ale i atrakcyjnym. Niestety trudno osiągnąć taki efekt samemu. Szczególnie w armiach z okresu mrocznych wieków. Modne wówczas były różne plecionki i ornamenty celtyckiej i germańskiej proweniencji. Da się to namalować ręcznie, ale trzeba i czasu i skilla. Dużo prostszym rozwiązaniem jest kalkomania nakładana na płaską powierzchnię. Dzięki niej nie trzeba być Beethovenem pędzelka, by tarcze cieszyły oczy grających i widzów. Taki arkusik nie jest zbyt drogi - a jakże upiększa figurkę. 


Transfery do tarcz wikingów (Warlord Games). Ta w górnym rzędzie, druga od prawej - czy coś wam przypomina? 

   Znajdziemy je w pudełkach od Warlord Games. Zabrakło ich natomiast w zestawie z Gripping Beast. Albo sobie poszukacie odpowiednich kalkomanii - albo czeka was mozolna praca malarska.

g) ahistoryczność bitsa - Warlord Games

    To już ostatnie zastrzeżenie. Doprawdy drobiażdżek, ale zabawny - dlatego znalazł się w tym zestawieniu. Otóż jedna z głów wikingów, które są dostępne w zestawie została odziana w hełm z rogami. Tego typu ochrona głowy jest kojarzona z wojownikami z Północy w popkulturze. Szczególnie tej starszej. Tak się bowiem składa, że jak do tej pory nie odnaleziono takowych hełmów - i wiedza ta przesiąka powoli do powszechnej świadomości. A szczególnie do to producentów gier figurkowych. Od dawna trudno już znaleźć figurki wikingów w rogatych hełmach w konwencji na poważnie. No chyba że mają to być męscy, brodaci barbarzyńcy - z gołymi torsami i uciętymi głowami wrogów!


Wielki wojownik, ogień i stal!

  A jednak - mamy hełm z rogami i w zestawie "Viking Bondi". To jednak niewielka niedogodność w porównaniu z wymienionymi powyżej. Rogi zawsze można upiłować albo w trakcie bitwy puszczać ironicznie oczko: wiem że to niezgodne z wiedzą historyczną, ale za to jest klimat wielkiego wojownika! 


Spójrzcie na rząd główek po prawej - i na tą w jego środku...

Więcej grzechów nie pamiętam...

   Ponarzekałem okrutnie, ale druga strona medalu jest taka że w sumie dostajemy mniej -więcej przyzwoite plastikowe modele historyczne. Gdybyśmy chcieli szukać figurek metalowych, to znaleźlibyśmy znacznie szerszą ofertę - ale z gorszą dystrybucją w Polsce (czytaj: trzeba zamówić sobie u producenta i opłacić koszta wysyłki) i po wyższej cenie. W dodatku metal nie jest moim ulubionym surowcem figurkowym. A zatem, przy wszystkich powyższych zastrzeżeniach, opisywane zestawy ogólnie dają radę. Są tanie (Warlord games - 80 zł za pudełko z 32 modelami; Gripping Beast - 110 zł za 40 wojowników i 30 łuczników), relatywnie łatwo dostępne i znakomicie spełnią się w roli zarówno wojsk do "Sagi" jak i do innych gier historycznych. Niedogodności i frustracje z nimi związane będziecie przeżywać tylko w trakcie sklejania i malowania. Ale na stole bitewnym spiszą się równie dobrze, jak i inne modele. 

  Poza tym część tego hobby (przynajmniej dla mnie) to poszukiwanie odpowiednich, okazyjnych figurek, dopasowywanie ich do danej armii, konwertowanie, mieszanie bitsów. I w tej roli modele dadzą radę. Są w znikomym stopniu obwieszone elementami specyficznymi dla konkretnych okresów historycznych czy regionów. A zatem można z nich zrobić i Słowian, i pieszych Persów czy nawet Gallów. O ile tylko mamy odpowiednie bitsy lub chociaż wysoką umiejętność pracy z greenstuffem. Podobnie sprawdzą się w grach fantasy: na przykład "Frostgrave" czy "Dragon Rampant"
Nie polecam jednak bazowania tylko na nich, jeśli planujecie wejść w "Sagę". Mimo wszystko zbyt mało bitsów i zbyt mało opcji złożenia ciężej uzbrojonych i opancerzonych wojaków. Dobrze więc zacząć od startera do odpowiedniej frakcji, zobaczyć jakich modeli potrzeba, by zrealizować waszą koncepcję grania - i dopiero potem sięgnąć po któreś z opisywanych dziś pudeł. 


    


22 komentarze:

  1. Szacuneczek za nocnego kochanka pod fotką :D
    DW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego zespołu nigdy za wiele! Ale trochę boję się, że kolejnymi płytami powtórzą los Braci Figo Fago.

      Usuń
  2. komentarz nie związany z artykułem (skądinąd ciekawym), czy i kiedy wyjedzie wersja PL podręcznika do Sagi - Krucjaty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tak zwanych dobrze poinformowanych źródeł wiem, że najwcześniej w maju 2018. Czyli teoretycznie teraz. Ale bardziej realny termin to pewnie okres wakacji.

      Usuń
  3. Plastiki Wargames Factory kupiłem jak jeszcze nie wchłonął je WG. O Odynie! Najgorsza rzecz ever ;) Jakoś, wygląd modeli. Nawet po pomalowani wyglądały słabo. Gripping Beast ma ciekawe plastiki, ale juz mi się znudziły- ile można oglądać tych samym Dark Age warriors? Moze jakby więcej poz/ głów było. Ja z kolei preferuję metalowe modele ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W temacie najgorszej rzeczy ever (nie) polecam plastikowych upiorów z Mantic Games. Po tym malowaniu zastanawiałem się, czy ludki z WF nie wskoczą w moim prywatnym rankingu największego figurkowego crapu na pierwsze miejsce. Ale jednak nie - lider jest wciąż tylko jeden. Musieli zadowolić się drugim...

      Usuń
  4. Masz rację, szału nie ma z tymi plastikami. Ale da sie skleić, pomalować i grać :) jak rozumiem, thegnów też kupiłeś na ciężką piechotę?

    OdpowiedzUsuń
  5. Owszem - jedną wypraskę w battle models. Więcej ciężkiej piechoty w Anglosasach się raczej nie kalkuluje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle super się czytało:) Czekam na następny. Szacun za nocnego i Monty Pythona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny będzie bardzo fajny - warto czekać :)

      Usuń
  7. Malowane figurki wyglądają o niebo lepiej. Będę musiał w końcu swoje pomalować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko wyglądają, ale też lepiej spisują się w walce. Tak że nie ma co zwlekać :)

      Usuń
  8. Super recenzja, bo akurat jestem na etapie zakupów czegoś do Sagi i przemyśle jeszcze raz te plastiki;) Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie że wrzucasz też takie rzeczy, dla mnie GP wypada duzo lepiej, a jak ma sie od nich zestawy Bondi, Hirdmen i łuczników to mozna fajnie pomieszać głowy i bitsy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich stylistyka też bardziej do mnie przemawia. Ale to co napisałeś, jest jednocześnie wielkim ograniczeniem tej firmy. Potrzeba aż trzech pudełek (albo chociaż dwóch) żeby uskuteczniać mieszanie bitsów.

      Usuń
  10. Dobry tekst, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę :) Mam nadzieję, że kolejne też będą Ci się podobać.

      Usuń
  11. Bardzo fajny opis. Ja akurat bardziej wolę metalowe figurki, z racji ich lepszej wytrzymałości w późniejszym użytkowaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a ja właśnie unikam metalu w figurkach jak tylko mogę. i zupełnie nie rozumiem, o co chodzi z tą wytrzymałością? Przecież metalowe figurki właśnie gorzej znoszą upadki, a ich twardość utrudnia konwertowanie. Kleją się też gorzej... Farba prędzej złazi...

      Usuń
  12. Bardzo pomocne przedstawienie zestawów. Szukam czasami plastików do różnych konwersji, raczej w klimatach fantasy, ale widzę tu spory potencjał w tym kierunku :) MOdela z Wargames Factory rzeczywiście nieco groteskowe na zbliżeniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego, że jest to groteskowość, do której nie jesteśmy przyzwyczajeni? Te z Gripping Beast również nie mają ludzkich proporcji. Ale tak: nadają się znakomicie do różnych konwersji, pod warunkiem, że mają to być nie najbogatsi faceci z okresu poniżej XV wieku.

      Usuń