czwartek, 20 kwietnia 2017

Zabawa w Indian i kowbojów. Wywiad z Bartkiem Papiewskim na temat gry "Wild West Exodus".

     
      Niemalże z dnia na dzień pojawiają się newsy o zapowiedziach wydawniczych nowej gry figurkowej. Z jednej strony - złota era bitewniaków, każdy znajdzie coś dla siebie itd. Z drugiej zaś - dużo czasu i wysiłku wymaga samo rozeznanie się w ofercie, którą rzucają nam rzesze wydawców i dystrybutorów. Samemu nie idzie tego ogarnąć.

I w takich właśnie momentach można liczyć na figurkową brać. Po raz kolejny dostałem przeciek od Kal_Toraka z forum border princes. Nie tylko wskazał ciekawy temat do poruszenia (który do tej pory pozostawał poza kręgiem moich zainteresowań) ale też dał namiary do człowieka, który się na nim zna. Zamiast więc lizać cukierek przez szybę (czyli wyrabiać sobie opinię na podstawie internetowych recenzji, wpisów na forum i filmików) udałem się do źródła, do człowieka który przedstawi mi grę Wild West Exodus w oparciu o osobiste doświadczenia. Ten człowiek to Bartek Papiewski. Fan gier figurkowych, jakich tysiące (albo i więcej) w naszym kraju. Ale fan niezwykły. Taki, który nie powiedział sobie "Dam sobie spokój z WWX - i tak w to nikt nie gra". Zamiast tego podjął wysiłek, by wspomóc tworzenie się środowiska miłośników tego tytułu. I dziś będzie mogli poznać część owoców jego starań - wywiad prezentujący "Wild West Exodus".

I ty możesz wybrać się do świata Dzikiego Zachodu.
Nie wiem jak czytelnicy bloga, ale ja znam Cię dość słabo. Czy możesz napisać kilka słów o sobie? Co robisz na co dzień? Jak to się stało, że obiecujący młody człowiek zszedł na manowce gier figurkowych?

      Nazywam się Bartek Papiewski, mieszkam w Warszawie i należę do licznego grona warszawskich graczy. Na co dzień pracuję w korpo jako administrator aplikacji, więc nie jest to nic związanego z grami bitewnymi. Z drugiej strony całe lata temu doświadczyłem epizodu pracy w sklepie modelarskim, wyposażonym między innymi w produkty GW. 
Jak zacząłem grać w gry figurkowe? Przez przypadek. Na koloniach wpadłem na gości grających w Necromundę, bardzo szybko wkręcili mnie w ten system.
Po powrocie z kolonii, pierwsze co zrobiłem, to za odłożoną kasę kupiłem pudełko Escherek. Potem był WFB 6 i 7 edycja. Od 8 edycji coś zaczęło się psuć, gra nie sprawiała mi tyle przyjemności co wcześniej. Dlatego zacząłem szukać czegoś innego. Najpierw był Warhammer 40k, potem przeszedłem przez Warmachinę, wszelkiego rodzaju planszówki, aż w końcu 3 lata temu zacząłem grać w Infinity i tak już zostało.


Dowcipny (?) obrazek startowy już był, pora na konkret. Tak wygląda starter, który sporo mówi o grze. Mamy tu rewolwerowców z cyborgizacjami, tarczami i plazmowymi spluwami. No i wąsami.
 
W jakich okolicznościach dowiedziałeś się o "Wild West Exodus"? Co sprawiło, że świadomość istnienie gry przerodziła się w zainteresowanie, a potem zaangażowanie?



         Na przełomie ostatnich 2 lat sporo grałem w Infinity i zaczęło mnie to trochę męczyć, mimo wszystko jest to dość ciężka i wymagająca gra. Zacząłem zatem szukać jakiejś odskoczni, czegoś lżejszego. Najpierw spróbowałem "Dust'a" ale był trochę za lekki, moim zdaniem. Potem "X-wing". Niby fajny - ale brakowało mi makiet i wszystkich pozostałych modelarskich akcentów stosowanych w grach figurkowych. Dla mnie malowanie modeli i modelowanie podstawek to 50% przyjemności z gry, dlatego tak bardzo lubię "Infinity". Wracając do tematu: kiedy właśnie szukałem jakiegoś "systemu odskoczni", Wargamer wprowadził do oferty "Wild West Exodus". Klimat mi się spodobał, figurki na żywo też i to bardzo, a więc zacząłem przekopywać internet w poszukiwaniu informacji na temat nowego systemu. Wpadłem na filmiki zrobione przez TheBeastsOfWar i moja zajawka z każdą chwilą zaczęła się powiększać.
Na koniec kupiłem starter dla 2 graczy, skleiłem bardzo fajne modele i zacząłem grać. Teraz raz w tygodniu bywam w Wargamerze na Wilczej żeby pograć albo pogadać o WWX.

Deadwood na Wilczej. Magazyn generała to drugi budynek za salonem. Źródło.

Piszesz, że potrzebowałeś czegoś oprócz "Infinity". Gdyby zestawić ze sobą te dwie gry: czym się charakteryzują? Czym różnią się od siebie? Czego mogą się po nich spodziewać gracze? 

       To trochę tak jak by porównywać wagę ciężką i lekką w boksie. Na pierwszy rzut oka są podobne ale tempo gry i jej dynamika jest zupełnie inna. Infinity to waga ciężka, jest to ten typ gry w którym złe rozstawienie modeli na początku może sprawić że przegrasz bitwę. Wild West Exodus jest zaś wagą lekką, ma bardziej dynamiczną rozgrywkę i trochę więcej wybacza przez to że gracze aktywują modele naprzemiennie.


      Obie gry to skirmish czyli odzwierciedlają starcia mniejszych sił, w których modele działają pojedynczo zamiast poruszać całe oddziały np. 10-20 modeli.

Tura nie jest podzielona na fazy takie jak np.ruch, strzelanie itp. Tutaj aktywuje się model wykonuje wszystkie możliwe dla niego akcje i przechodzi do następnego. 

Największą różnica między tymi dwoma systemami jest kolejność aktywacji. W Infinity aktywny gracz wykonuje wszystkie swoje aktywacje a drugi gracz może swoimi modelami w ograniczony sposób reagować na jego poczynania. Po zakończeniu wszystkich aktywacji kończy się tura i drugi gracz staje się aktywnym graczem. W Wild West Exodus zaś gracze aktywują swoje modele naprzemiennie. Pierwszy gracz aktywuje do 3 swoich modeli a następnie drugi gracz robi to samo. Tura kończy się gdy po obu stronach nie ma już modeli do aktywacji. 


Zasady "Infinity" są dużo bardziej rozbudowane niż te do "Wild West Exodus", przez co dają większe możliwości do kombinowania ale jednocześnie trudniej jest się ich nauczyć. 
Infinity to ciężki kaliber idealny dla sceny turniejowej. "Wild West Exodus" zaś jest świeżym, lekkim systemem, który świetnie sprawdza się w szybkich grach z przyjaciółmi. To jak będzie się sprawdzać w turniejowych warunkach, będziemy mogli ocenić po wyjściu nowej edycji zapowiedzianej na koniec września.
Systemy te mają jeszcze jedną wspólną cechę: bardzo ładne modele. Jeśli ktoś ceni sobie wygląd modeli na równi z zasadami samej rozgrywki na pewno nie będzie zawiedziony.

Trzecie prawo bitewniaków: próg wejścia jest wprost proporcjonalny do masy podręcznika podstawowego.

A poza tym - czy Twoje wkręcenie się w "WWE" to tylko hobby, czy też może coś więcej? Jesteś może (tajnym) agentem wydawcy, Wayland Games?

        Nie jestem "agentem",  ale faktycznie organizuje dema. Teraz myślę o lidze eskalacyjnej na podstawie oficjalnych zasad. Działam aktywnie, bo zależy mi na tym, aby przedstawić grę szerszemu gronu odbiorców. Moim zdaniem WWX jest dobrym tytułem i szkoda by było, gdyby przeszedł bez echa.
Prawdziwy tajny agent wygląda tak. Źródło.


Oczywiście na tak postawione pytanie każdy tajny agent odpowiedziałby przecząco...  A czy istnieje jakiekolwiek wsparcie wydawcy dla fanów, inne niż oficjalna strona i profil na facebooku?

        Nie miałem potrzeby szukać innych kanałów komunikacji z wydawcą, dlatego nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. 
Osobiście nie mogę narzekać na kontakt, osoby prowadzące profil WWX na fb są bardzo pomocne i starają się odpisywać w miarę szybko.
Na stronie Wild West Exodus możemy przeczytać że pracują nad programem "Deputy". Sam jestem ciekaw jak będzie to ostatecznie wyglądać.

W każdym wywiadzie na temat gry musi paść pytanie, o co w niej chodzi. I teraz właśnie przyszła na to pora. Co to za gra? W jakich realiach się rozgrywa? Jaka jest skala rozgrywki? Na czym (w skrócie) polega mechanika? 



        WWX to skirmish osadzony w konwencji dzikiego zachodu ze sporą domieszką Steam-punk Mecha oraz szczyptą istot pozaziemskich. Cała akcja dzieje się w alternatywnych Stanach Zjednoczonych Ameryki, gdzie technologia opiera się na niedawno odkrytym tajemniczym paliwie RJ-1027, które zasila karabiny laserowe, latające motory, roboty czy cybernetyczne protezy. Nie zabrakło również nieumarłych - każda dobra gra powinna mieć nieumarłych, a tutaj są oni łączeni z maszynami przez szalonych naukowców. Cała akcja dzieje się w XIX wieku, a świat WWX pełnymi garściami korzysta z ciekawych i znanych postaci historycznych tamtego okresu. Dodaje to moim zdaniem jeszcze większego kolorytu tej grze, bo czy nie jest fajnie widzieć na stole Abrahama Lincolna prowadzącego do boju żołnierzy Unii, przeciwko Geronimo pod postacią niedźwiedziołaka dowodzącego grupą indian? Za tym wszystkim stoi, ukryta w cieniu Mroczna Rada, która pociąga za sznurki i miesza w tym niezwykłe barwnym kotle.


Gra się bandami/oddziałami złożonymi z: 


Boss-a/dowódcy takiego jak wymieniony wyżej Abe Lincoln, Geronimo czy Jesse James ,Wyatt Earp, Gen. Grant oraz wiele innych mniej lub bardziej znanych postaci. Wokół leaderów kręci się cała gra, mają tak dużą siłę ofensywną, że masz wrażenie jakby były w stanie w pojedynkę wygrać bitwę. Jednocześnie nie są niezniszczalni co oznacza, że skoncentrowany ogień nawet najsłabszych jednostek może zabrać sporą część żywotności twojego bohatera.
Underbosi to kolejne imienne postacie takiej jak np. Doc Holiday czy Thomas Edison. Postacie z nieco mniejszymi możliwościami niż ich dowódcy, ale będące w stanie zmienić oblicze gry. 
Sidekick – szeroki wachlarz pomniejszych imiennych postaci idealnie dopełniających twoją bandę swoimi umiejętnościami. 
Hired Hand – Liniowa piechota - często w roli mięsa armatniego - anonimowi żołnierze robiący za idealne tło dla twoich bohaterów. 
Light suport i Heavy suport – czyli artyleria, pojazdy i kawaleria oraz piechota z ciężkim sprzętem.
Tak wygląda na żywo to, o czym właśnie napisał Bartek. O ile oczywiście odda się figurki w ręce zawodowego malarza. Źródło.
Gry rozgrywa się na stole 48” x 72”, ale na mniejsze punkty śmiało można grać na stole 48” x 48”. Jeśli zaś chodzi o ilość figurek na stole to głównie zależy od frakcji, którą się gra. Na małe punkty, czyli 500-700$ (wartość figurki liczy się w dolarach) gang będzie się średnio składał z 8-15 modeli. Na 1000$ już z 12-25 członków. Najczęściej tańsze punktowo modele zastępuje się są droższymi odpowiednikami, dlatego nie zawsze większe punkty oznaczają dużo więcej figurek na stole. 
Mechanika opiera się na testach prostych k10. Im niższa umiejętność postaci tym lepiej, ponieważ oznacza, że musisz na k10 wyrzucić tyle co twoja cecha plus modyfikatory lub więcej. Dodatkowo, aby utrzymać w cuglach losowe elementy gry wprowadzono mechanizm punktów wypływów. Bohaterowie generują wpływy, tworząc tak zwaną pule wpływów, punkty te możesz wydać na przerzuty kluczowych dla Ciebie kostek. Niestety haczyk jest taki, że musisz wydać punkty wpływów zanim rzucisz kostką, wskazując konkretną kostkę, którą chcesz przerzucić. Brak testów przeciwstawnych wynagradza naprzemienna aktywacja. Gracz w swojej turze może jednocześnie aktywować od 1 do 3 modeli, które działają niezależnie od siebie i wydają własne punkty akcji. Następnie przeciwnik aktywuje do 3 swoich modeli i tak do momentu, w którym modele wszystkich graczy na stole zostaną aktywowane. Nową turę rozpoczyna rzut na inicjatywę wraz z uzupełnieniem puli wpływów. Cały ten proces zapewnia dynamiczność rozgrywce. Gracze nie muszą czekać po 30-60 minut na swoją kolejkę, bezradnie obserwując ruchy przeciwnika. 


Wystarczy tego biwakowania!
Zaciekawił mnie wątek z punktami wpływu. Czy oprócz przerzutów można użyć ich do modyfikacji wyniku? Czy rzutów kostką, w celu testowania umiejętności jest więcej niż jeden?

     Oprócz przerzutów nie wydane punkty wpływów dają bonus do rzutu na zaczynanie na początku każdej tury poza pierwszą. Więc z jednej strony chcesz je wykorzystać w kluczowych momentach  z drugiej zaś chcesz zostawić sobie jak najwięcej żeby w kolejnej turze mieć pierwszą aktywację. Wyobraźmy sobie że tura kończy się w momencie kiedy Jesse James stoi naprzeciw Wyatt-a Earp-a. Kto wyciągnie broń pierwszy, komu uda się posłać przeciwnika do piachu ? 
Zaczyna się nowa tura każdy z graczy bierze kość k10 i rzuca żeby sprawdzić który z nich będzie pierwszy, który z nich będzie miał szansę strzelić pierwszy. W tym właśnie momencie punkty wpływów mają ogromne znaczenie, każdy nie wydany w zakończonej właśnie turze daje  +1 do rzutu kością.Tan kto rzuci więcej wygrywa i może pierwszy aktywować do 3 swoich modeli.

Testy nie związanie z walką wykonujemy jedną kością, strzelanie i walka wręcz zależą od broni której używamy. Postacie mogą strzelać np. z dwóch pistoletów wtedy tak jak Jesse będą strzelać 4 kostkami w jednej akcji strzelania. Są bronie takie jak karabin snajperski który strzela tylko raz na akcję ale ma duży zasięg i porządną siłę ognia.


Powiedzmy, że ktoś, po przeczytaniu opisu pomyślał "To brzmi ciekawie... Chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej". Od czego powinien zacząć? Jakie strony lub sklepy odwiedzić?

     Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej na temat samej rozgrywki to zapraszam do naszej grupy na FB Wild West Exodus - Polska. Obecnie jest tam zarejestrowanych 35 graczy, co uważam za niezły wynik jak na grę, która dopiero niedawno pojawiła się na naszym rodzimym rynku. Niestety materiałów w sieci nie jest zbyt dużo i mimo że zasady nieco się zmieniły odkąd Beast of War nagrał swoje materiały to nadal je gorąco polecam. Zmieniły się w zasadzie detale, więc filmy nadal świetnie pokazują mechanikę i klimat gry. Zdecydowanie warto również zajrzeć na oficjalną stronę gry, jak i ich fanpage na FB.
Jeśli chodzi o sklep to gorąco polecam Wargamer, zresztą jest to na tę chwilę jedyny sklep który ma WWX w swoje ofercie. 

Rana postrzałowa na plecach nie zawsze świadczy o tchórzostwie... Zdjęcie z polskiej grupy facebookowej nt. WWX.  Źródło.

Jakie wymagania organizacyjne stawia ta gra? Ile potrzeba miejsca na stoczenie typowej potyczki? Ile czasu zajmuje pojedyncze starcie? 

       Jeśli chodzi o ilość miejsca to klasycznie wymagany jest stół o wymiarach 48” x 48” dla małych rozgrywek i 72” x 48” dla większych. Jest to skirmish, więc stół powinien mieć większą ilość terenów, nie wystarczą 2 górki, lasek i domek na prerii. Oczywiście nie muszą być to od razu domki z Micro Artu Studio, chociaż te gorąco polecam, bo są naprawdę świetne. 
Jeśli chodzi o czas rozgrywki, to znając dobrze zasady można rozegrać grę w czasie od godziny na małe punkty do 2 godzin na duże. Wczoraj testowałem ze znajomym grę na startery, cała gra zajęła nam niecałe 45 minut, a to była jego druga gra w WWX. Niestety Jesse James został zjedzony przez Siedzącego Byka pod postacią wilkołaka.

A mógł go ustrzelić z łuku człowiek-orzeł! Źródło.

A zatem uczcijmy minutą ciszy śmierć szlachetnego (?) bandyty, a potem zatrzymajmy się jeszcze przez chwilę na makietach. Figurki do WWE wykonano w skali 35 mm. A więc nieco większej, niż typowe 28 mm (jak na przykład w Infinity). Czy to wpływa na rozmiar makiet? Czy też akcja dzieje się raczej na zewnątrz, niż w środku? 

        Przez nieco większą skalę modeli gra się na stole 72x48 zamiast na 48x48 cali, przez co tereny też powinny być nieco większe. 
Na co dzień gramy na zewnątrz bez wchodzenia do budynków ponieważ przyspiesza to samą rozgrywkę.
Zasady jednak przewidują grę w budynkach, widziałem nawet zdjęcia z gry, która całkowicie działa się wewnątrz saloon-u. Cały stół był jednym budynkiem, myślę że to świetny pomysł na scenariusz i może w przyszłości uda nam się coś podobnego zrobić.

Ile trzeba wydać, by zacząć zabawę? Czy istnieją miejsca, gdzie można kupić figurki taniej? A może można używać jakichś niedrogich proksów?



         To zależy czym się chce grać, jeśli jedną z frakcji z pudełka dla 2 graczy to w cenie 195 zł masz 2 frakcje, w których każda warta jest około 600$ (wyjaśnienie - chodzi o koszt punktowy jednostek w grze, a nie o prawdziwe USD). Dokupiwszy jeszcze kilka blisterków za w sumie 160-200 zł masz już całkiem solidny zestaw figurek, którym swobodnie można grać od 500 do 800$. 
Inne frakcje mają trochę drożej, ponieważ pojedyncze startery nie są już aż tak wypchane. Starter kosztuje około 160 zł i w celu uzyskanie tego samego efektu co powyżej trzeba wydać około 200-300 zł. W przypadku niektórych droższych punktowo frakcjach można już za tą samą cenę złożyć rozpiskę na 1000$.

Zawartość startera. Ciężko w dzisiejszych czasach o taką ilość figurek w takiej cenie w jednym pudełku. Będziecie mieli malowania na rok :)


Na forum gry zarejestrowanych jest nieco ponad 1000 użytkowników. Jak myślisz - ilu z tych ludzi jest z Polski? Jak duże jest środowisko fanów "WWE" w naszym kraju? W jakich miastach się skupia? Jak najlepiej się z nim skontaktować?



        Tak jak pisałem wcześniej na dzień dzisiejszy zarejestrowanych jest 35 osób na FB w grupie Wild West Exodus – Polska. Cześć z graczy nie używa FB, więc zakładam że jest ich około 40. 
Mało, prawda? Liczby faktycznie nie są imponujące, a system istnieje już od kilku lat. Przy czym warto wziąć poprawkę na wykupienie systemu przez Wayland Games w październiku zeszłego roku, czyli jakieś 5 miesięcy temu. Dzięki temu system odżył i szybko zaczyna nabierać wiatru w żagle. Na wrzesień tego roku producent gry zapowiedział wydanie nowej edycji Wild Westa. W Polsce zaś sam system pojawił się jakieś 2 miesiące temu. Z powyższych względów obecną liczbę graczy uważam za całkiem niezły wynik, a będzie jeszcze lepiej.
Obecnie zdaję sobie sprawę z dwóch ośrodków gry w WWX – Warszawie i Wrocławiu.



Jak oceniłbyś tą grę gdyby miała wystąpić w roli pierwszego bitewniaka w czyimś życiu? Czy nadaje się do czegoś takiego? Co przemawia za - i co przemawia przeciwko takiemu pomysłowi?



          Myślę. że w tej roli WWX spełniałby się idealnie ze względu na swoją mechanikę. Zanim jednak przejdę do zalet, to zacznijmy od minusów takiego pomysłu.
Przede wszystkim minusem jest miejsce, którego potrzeba na grę w ten system. 72” x 48” to sporo zwłaszcza w dobie systemów, które mieszczą się na dużo mniejszych powierzchniach, jak np. "X-wing". Wielkość stołu związana jest ze skalą figurek 35mm. Wyglądają super, ale niestety potrzebują więcej miejsca.
Drugim minusem jest sklejanie i malowanie figurek. W czasach, w których ludzie nie mają za dużo czasu, chciałoby się wyjąć produkt z pudełka i od razu grać. Z drugiej strony dla mnie osobiście „bitewniak” kojarzy się ze sklejaniem ludzików, konwersjami i malowaniem, więc nie jestem do końca pewien czy jest to tak naprawdę wada.
Kolejny minus to brak kart ze statystykami w pudełkach i blisterkach. Niby wydawca udostępnia je w postaci PDFa na stronie, no ale po pierwsze na opakowaniu jest napisane, że te karty znajdują się w zawartości, a po drugie musisz się dodatkowo fatygować, żeby je wydrukować lub kupić w osobnej paczce.

W istocie - pomalowanie takich figurek to prawdziwe wyzwanie, które może zniechęcić początkujących.

Na dzień dzisiejszy wymieniłbym jeszcze nadchodzącą we wrześniu zmianę edycji. Normalnie jest to zaleta, oznaka że nowy właściciel pracuje nad systemem. Masz świadomość, że coś się dzieje z systemem, w który grasz, ale jeśli jesteś nowym graczem i dopiero zaczynasz zabawę, to musisz się przygotować na ponowną naukę zasad, które wraz z nową edycją z pewnością zmienią się w mniejszym lub większym stopniu. GW przyzwyczaiło mnie i pewnie też większość graczy w Polsce do podobnych zmian. Przez świeżego gracza może zostać to odebrane negatywnie. 

Ok, to przejdźmy teraz do zalet:
W pierwszej kolejności to prosta do zrozumienia i bardzo szybka do opanowania mechanika opierająca się na k10. Zapoznając się z małym podręcznikiem zasad, który dostałem w pudełku dwufrakcyjnym oraz analizując karty ze statystykami jednostek - bardzo podobne do tych z "Warmachine Hordes". Mam wrażenie, że twórcy gry nie bali się brać tego, co najlepsze z innych systemów, składając całość w zgrabną i grywalną konstrukcję.
Modele – dzięki skali 35mm należą do jednych z ładniejszych figurek jakie miałem przyjemność sklejać i malować. Modele odlewane są z dwóch materiałów: plastiku lub żywicy i stoją na naprawdę wysokim poziomie. 
Naprzemienna aktywacja – jest to część mechaniki, ale stanowi na tyle istotną zaletę, że powinna zostać podana jako osobny punkt. To, że praktycznie wymieniasz się z przeciwnikiem aktywacjami co kilka minut nadaje niesamowitej dynamiki i kolorytu całej rozgrywce. 

Frakcje – ilość i różnorodność dostępnych frakcji sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie. Gracze mają do dyspozycji 10 frakcji plus najemników, którzy dopełniają każdą z nich. 
Świat – nie jest to tylko ładna z zewnątrz wydmuszka. Twórcy zadbali o tak zwane mięso i to nie tylko fluff w głównym podręczniku z zasadami, ale też opowiadania, książki czy komiks. Jak do tej pory czytałem tylko opowiadania wydane jako osobna książka pod tytułem Wild West Exodus Anthology i muszę przyznać, że są niezłe, wciągają mnie coraz głębiej w ten mroczny świat i dlatego rozważam zakup kolejnych pozycji z tego uniwersum.

To ja wtrącę swoje trzy grosze. Jeżeli po lekturze wywiadu i obejrzeniu zdjęć zainteresowałeś się czytelniku bloga tą grą, zajrzyj tutaj:  http://www.wildwestexodus.com/. Przeczytaj zasady, zapoznaj się z frakcjami, pooglądaj figurki. Jak się nakręcisz, to może to oznaczać - że to gra dla ciebie.

Na koniec nieco przewrotne pytanie: co jest według Ciebie największą zaletą "WWE"? I co jest jego największą wadą?



        Dla mnie najbardziej za tym systemem przemawiają dwie równorzędne zalety:

Mechanika. Wiem, że jestem nudny, ale to, że nie muszę czekać aż przeciwnik ruszy wszystkie modele, abym mógł coś zrobić stanowi dla mnie ogromną zaletą. Czy takie drobne rzeczy jak karty ze statystykami, dzięki którym wszystko mam pod ręką. Łatwe i jasne zasady testowania statystyk i przyznawania modyfikatorów.
Drugą równorzędną zaletą są modele. Figurki wyglądają świetnie, a plastiki są chyba najlepszymi jakie miałem okazję do tej pory malować. Nie chcę tych modeli porównywać do metalowych figurek "Infinity", ale na tle pozostałych plastików i wzorów z żywicy, modele WWX wychodzą naprawdę świetnie.

Zresztą - porównajmy figurki sami. Źródło.

Do największej wady na dzień dzisiejszy zaliczam małą ilość graczy. Wiem, że to dobry system, ale w dzisiejszych czasach nie wystarczy, żeby system był dobry aby się przyjął. Gra jest młoda, przed nami nowa edycja, która ma się pojawić pod koniec września. Ciężko zatem przewidzieć co będzie za rok. Niestety to mało zachęcające, ale prawdziwe. Ja za rok nadal będę chciał grać w WWX, ale czy będę miał z kim grać ? Wierzę, że system jest dobry, ale nie wiem czy w dzisiejszych czasach to wystarcza? Czas pokaże, mi zaś pozostaje zaprosić was do odwiedzenia tego niezwykłego świata dzikiego zachodu.
Dzięki.

Bardzo dziękuję, że zechciałeś przedstawić czytelnikom i mi tą grę. Co prawda ostatnio panuje urodzaj na komiksowy steampunk, ale tutaj wyraźnie postawiono na dziki zachód - co dla wielu może być atrakcyjniejsze, niż Londyn, czy tajemnicze miasto w innym wymiarze. Życzę powodzenia w graniu - i rekrutacji nowych graczy :)

PS. Informacja z ostatniej chwili. Bartek poinformował mnie - a ja tą wiadomość powtarzam, że ruszył Warszawska Liga Eskalacyjna WWX. Myślę, że to może być świetna sposobność, by pokibicować szefom band a przy okazji poznać system na żywo. I znaleźć ewentualnego przeciwnika.
Jeśli jesteście zainteresowani - zajrzyjcie tutaj.

10 komentarzy:

  1. Super, że ukazał się wpis o Wild Weście! Niecierpliwie go wyczekiwałem. Po WFB, Warmachinie, X-wingu, Infinity i innych bitewniakach ten okazał się "świętym graalem" ;P. Mocno trzymam kciuki za nową edycję WWX zapowiedzianą na wrzesień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, już są zapowiedziane zasady. Zazwyczaj jest tak, że następne edycje są lepsze od poprzednich - więc warto czekać.

      Usuń
  2. System jako taki znam tylko z zajawek na Beasts of War. Fajnie było o tym coś więcej przeczytać. Będę malkontentem i powiem NIESTETY tylko tyle, że w Szczecinie to nie przejdzie. A szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dlaczego w Szczecinie miałoby nie przejść? Przy zrzuceniu się z kimś na starter jest to do udźwignięcia. Wystarczy, że znajdziesz JEDNEGO chętnego :)

      Usuń
    2. Sam wpis przeczytam dopiero po południu, ale tylko nadmienię w tym komentarzu że we Wrocławiu z dnia na dzień stworzyła się mała grupa, a z tego co widzę grają już kampanię także system powoli ale się rozwija :)

      Usuń
    3. Im więcej graczy w bitewniaki, tym lepiej dla całego hobby. Trzymam kciuki za tą grupę!

      Usuń
    4. Wrocław to jednak magiczne miasto :)

      Usuń
  3. Dzięki za przybliżenie systemu, który znałem tylko z malowanych figurek (cudownie zresztą) przez Jameas Wappela na jego blogu.

    OdpowiedzUsuń