czwartek, 8 grudnia 2016

Jak zostać Cezarem? Pierwsze kroki z systemem "Hail Caesar"

Minął tydzień od publikacji recenzji "Hail Caesar". Zapewne część z was ją przeczytała. A część z tej części mogła poczuć chętkę na system: "Brzmi ciekawie, może to coś dla mnie?". I właśnie dla nich dziś piszę ten tekst - poradnik. Jak zabrać się do wchodzenia w ten system?


"I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu". Paulo Coelho.


Ale nie tylko dla nich. Znaczna część niniejszego tutoriala może zostać użyta jako ogólne wskazówki przed rozpoczęciem przygody z różnymi systemami figurkowymi. Nie da się bowiem ukryć, że ten rodzaj rozrywki stawia dosyć duże wymagania swym fanom. Finansowe (trzeba kupić figurki, wciąż droższe od kart, a w większej ilości również droższe od planszówek), czasowe (sama gra i ogarnięcie zasad wcale nie muszą trwać dłużej, niż w przypadku planszówki. Ale malowanie to już inna sprawa), manualne (jak już wytniesz, skleisz i pomalujesz figurki, to weź się za makiety), organizacyjne, lokalowe, itd...

Dlatego, niczym przed zakupem samochodu dobrze jest przejrzeć dostępne opcje, by wybrać to, co najlepsze. Oczywiście spośród tego, co dostępne.

Czy to na pewno ta jedyna?

    Gdybym miał wskazywać, jakie uczucie sprawia, że ktoś bierze się za ten albo inny system figurkowy, to wskazałbym na miłość. Oczywiście nie ten rodzaj miłości, który sprawia, że człowiek zaczyna się myć, przestaje przeklinać a w końcu bierze kredyt na mieszkanie... Raczej jej mniejszą, łagodniejsza odmianę. Wchodzisz do sklepu albo na stronę internetową - i coś ci wpada w oko. Jakieś kolorowe pudełko, tudzież intrygująca okładka podręcznika. W każdym razie - łapie za serce i nie chce puścić. Śni się po nocach i przeszkadza skupić się za dnia. 
Może to z tego powodu, że dotyczy klimatu czy tematyki, która od zawsze Cię kręciła? A może figurki są takie fajne, że lepszych dawno nie widziałeś. Albo wszyscy dobrze mówią o tej grze? 
Jak już złapałeś zajawkę, to dział marketingu dobrze wykonał swoją robotę. Teraz jesteś już o krok od dokonania zakupu. I tutaj wkraczam ja (ubrany na biało) i mówię: "Wstrzymaj konie. Zanim wydasz kasę, dowiedz się o systemie więcej". 


Czasami wybór małżonki następuję spontanicznie: kilka drinów, świnia do kabiny nr 6 a dwa miesiące później ustalanie terminu. W przypadku bitewniaków postępujcie jednak rozważniej.


Warto więc wpisać w wyszukiwarkę zapytanie o recenzje danej gry. O ile polskojęzyczny internet jest bardzo ubogi pod tym względem, to sprawa ma się zupełnie inaczej z opiniami po angielsku. Nawet, gdyby interesowała cię najbardziej niszowa produkcja (niszowa oczywiście u nas. Np. Pikeman's Lament), to spokojnie znajdziesz o niej informacje. I ważne jest, że informacje te nie pochodzą od wydawcy (który w trosce o własny interes wyolbrzymi zalety a przemilczy wady. Albo jeszcze lepiej - przedstawi je jako wysmakowane zalety) ale od fanów, klientów takich jak ty. Stąd można liczyć na ich większą obiektywność. 
A więc, jeśli planujesz związanie się na parę lat z jakimś bitewniakiem, dowiedz się o nim jak najwięcej. Na czym polega jego mechanika, jakie są jego mocne i słabe strony, ile trzeba na niego wydać, żeby zacząć, a ile na pełną armię? Jeśli na jakieś pytanie nie znalazłeś odpowiedzi - zadaj je wprost. Jak do tej pory moje doświadczenia w tym temacie są jednoznacznie pozytywne. Szybko uzyskiwałam konkretny i życzliwy odzew. 

Powiedzmy, że nadal jesteście zainteresowani "Hail Caesar". Pora zatem przejść do konkretów.

Gotowi do Maratonu?


Koszt wejścia.

       Można co prawda bawić się w bitewniaki bez figurek i podręcznika, ale przyjemność z tego taka jak z orgii dla Theona "Fetora" Greyjoy'a. 
       Częstym chwytem, jaki stosują wydawcy, by przyciągnąć nowych graczy, jest tak zwany starter. W przypadku "Hail Caesar" również możemy nabyć taki. Jego cena to około 350 złotych. W środku dostajemy podręcznik podstawowy (opisany przeze mnie dokładnie tydzień temu). I to w wersji pełnej (nie żadne wydanie mini, okrojone i na gorszym papierze). A oprócz tego - około 100 figurek. Zdecydowana większość z nich to piesi Celtowie. Którzy mają tą zaletę, że występują w dość długim okresie historycznym i sprzedawali swoje miecze dosłownie każdemu - a więc można wystawić ich w wielu różnych antycznych armiach. Zupełnie inaczej jest niestety z rzymskimi legionistami. Ci, znajdujący się w starterze reprezentują żołnierzy z okresu przejściowego pomiędzy republiką a cesarstwem. A więc można ich użyć tylko w tego typu armii.
W dodatku figurek tych jest za mało, by móc z nich sformułować najmniejszą grywalną jednostkę - czyli dywizję złożoną z czterech oddziałów. Trzeba będzie jeszcze sporo wydać na ludziki. Sam zaś podręcznik kosztuje około 150 zł. Więc nie jestem pewien, czy ten starter się kalkuluje. Szczególnie, gdy nie kupuje się go na spółkę.
Kolejna sprawa to podręczniki z listami armii. Są takowe dwa. Pierwszy zawiera armie od "czasów biblijnych" (chodzi tu raczej o Stary Testament niż Listy Apostolskie) do klasycznej starożytności. Drugi zaś - od późnej starożytności do późnego średniowiecza. Każdy z nich kosztuje około 100 zł. I prawdę mówiąc - nie bardzo wyobrażam sobie grę bez nich. Zawarto tam bowiem dokładne opisy wielu armii (nie tylko tych najpopularniejszych) wraz z kosztem punktowym jednostek. Bardzo polecam składkowe kupno tych książek. Jeśli masz stałą grupę przeciwników, i gracie w tym samym okresie historycznym, to jeden egzemplarz wystarczy aż nadto.
No i jest jeszcze jeden sposób pozyskania podręczników. Nie będę jednak o nim pisał, pomimo tego, że pozwala on na spore oszczędności. Pominę go milczeniem, ponieważ jest głęboko nieetyczny, przyczynia się do upadku hobby, w jakiś tam sposób narusza (albo i nie - są różne interpretacje) prawo i przybliża załamanie chrześcijańskich fundamentów Europy. A więc nie napiszę nic o ściąganiu podręczników z torrentów, a wy o tym nie przeczytacie.

To samo tyczy się ściągania czegokolwiek innego, poza ściągnięciem czapki w kościele.

No to mamy podręcznik i potrzebujemy figurek. I tutaj zaczynają się szczegóły, w których siedzi diabeł. Jeżeli bowiem zaczynamy zabawę z jakimkolwiek systemem, to pojawia się pytanie: "Ile trzeba wydać, żeby w ogóle móc zagrać?" Wiadomo, że przy próbie udzielenia odpowiedzi zazwyczaj pojawia się jakaś rozpiętość kosztów. W przypadku "Hail Caesar" sprawa ma się tak:

  • Teoretycznie nie ma oficjalnych figurek do tego systemu. Możemy używać dowolnych modeli od dowolnego producenta, byleby tylko trzymały tą samą skalę i pasowały do danego miejsca i okresu historycznego. W samym podręczniku podano adresy www kilku producentów figurek w klimacie historycznym i skali 28mm.
  • ALE istnieją figurki wydawane przez Warlord Games przeznaczone konkretnie do systemu Hail Caesar. Większe zestawy plastikowych figurek kosztują około 100 zł. Oprócz tego firma wypuściła startery: do armii Juliusza Cezara i diadochów. Zawierają one dość dużą ość modeli. Prawie wystarczającą do sformowania jednej dywizji i kosztują około 350 - 400 zł.
  • Jeśli się wczytać w skład jednostek, to złożenie pełnej dywizji nie jest jednak możliwe. Potrzebujemy jeszcze jednej jednostki.
  • Żeby skomplikować sprawę, można grać w "HC" figurkami w innej skali. Po prostu na jednej podstawce zmieści się większa ilość hipków. Ale takich figurek trzeba już zazwyczaj szukać już u innych producentów.
  • A jeśli wziąć pod uwagę treść tego wpisu to okazuje się, że możliwe jest znalezienie poszukiwanych przez nas figurek w jeszcze tańszych cenach. Trzeba tylko włożyć w to pewien wysiłek, no i wykazać się cierpliwością w tropieniu okazji.
  • Ostatni czynnik komplikujący skompletowanie ludków to fakt, że historyczne gry figurkowe (w skali 28 mm) są relatywnie popularne na tzw. zachodzie i mało popularne u nas. Sigmarinsów niedługo będzie można kupić w każdym warzywniaku, ale figurki historyczne, nadające się do "Hail Caesar" sprowadza tylko kilka sklepów hobbystycznych w Polsce. Przydatne może więc być opanowanie umiejętności robienia zakupów za granicą. A to oznacza, że to, ile zapłacimy, ma sporo wspólnego z aktualnym kursem waluty.
  • I ostatni czynnik utrudniający wyliczenie kosztów startowych. Związany z konstrukcją armii. Chodzi o to, że w tej grze jednostka licząca sobie 16 modeli może mieć takie same parametry jak ta złożona z  27 ludków (2 szeregi po 8 vs 3 po 9). A więc ciężko powiedzieć, ile realnie figurek jest potrzebnych - szczegóły są bowiem zależne od listy armii.
Jak widać, podanie dokładnych kosztów pierwszej dywizji jest równie trudne, jak obliczenie, ilu jest bitewniakowców w Polsce. Ale można się pokusić o pewne szacunki. Sądzę, że spokojnie można wystartować z graniem za sumę od 300 do 500 zł. Oczywiście każdy weteran miniaturowych bitew wie, że nie ma górnej granicy wydatków. Ponieważ jednak gra ta zachęca, by każdym kontyngentem danej armii dowodził  inny gracz (a w dodatku nie ma w niej OP jednostek must-have, niezbędnych do sensownej gry), można przyjąć, że suma startowa może być sumą końcową.
Podrozdział ten można by zakończyć linkami do sklepów, w których można kupić figurki. Nie zamieszczę ich tu jednak, byłaby to nieuprawniona reklama (nieuprawniona - czyli darmowa). Poszukajcie więc sami, albo zgłoście się na odpowiednie forum lub grupę. A gdyby jakiś dystrybutor był zainteresowany napisaniem o nim kilku miłych słów: zapraszam do kontaktu, na pewno się dogadamy.

Antagoniści - skąd ich wziąć?

      Gra bez przeciwnika to super sprawa! Grasz kiedy chcesz, w sposób jaki chcesz, nikt się nie kłóci o niejasne zasady, nikt nie oszukuje, nie krytykuje, nie krzyczy. A do tego zawsze wygrywasz!
Niestety może być tak, że nie podzielasz tego podejścia i do dobrej zabawy potrzebny ci żywy przeciwnik. Jako że gra jest na razie mało popularna, znalezienie go nie będzie takie proste. Ale postaram się dać kilka wskazówek.

A teraz pokażemy wam, kim byli w starożytnej Grecji eromenoi. Który chłopiec zgłosi się na ochotnika?
Najprostszym sposobem jest namówienie do "HC" kumpli, z którymi grasz na stałe. Jeśli sam jesteś wkręcony, to jest szansa, że ludzie podzielający różne twoje zainteresowania, pasje i zajawki wkręcą się również i w to. Poza tym - łatwiej wówczas o wspólne zakupy, wymianę bitsów itp. Sam zostałem wciągnięty w tą grę właśnie poprzez peer presentation.
A jeśli to nie wypali, to zachęcam do odwiedzenia tego profilu:


Obecnie jest to największe w polskim internecie skupisko fanów "HC". Co prawda grupa jest zamknięta, ale nie będziesz miał problemów z dopuszczeniem do niej. Nie tylko poznasz tam potencjalnych przeciwników, ale też zdobędziesz informacje o alternatywnych figurkach, przeczytasz ogłoszenia o kupnie i sprzedaży ludków i bitsów, ale też podyskutujesz o tym, czy można rzucać pilum na wyprostowanych kolanach, albo w co ubierali się celtyccy fanatycy do walki. Bardzo polecam!
Inny warty polecenia adres to:


Jeśli dopiero startujesz, to warto tu zajrzeć i zobaczyć, jak startowali i starują inni. Spotkasz tu innych fanów, którzy ostatecznie i tak odeślą cię do grupy facebookowej.

W ostateczności możesz szukać wśród ludzi nakręconych na daną epokę - na przykład wśród członków grup rekonstrukcyjnych.
Jak wyszykować do bitwy plastikowe wojsko?

      To będzie krótki rozdzialik. Jeśli czytasz tego bloga, pomalowałeś już pewnie co najmniej kilkadziesiąt figurek i nie trzeba ci tłumaczyć, że trzeba używać podkładu, i czym różni się layering od fistingu. 
Dlatego zwrócę uwagę na dwa aspekty tego procesu: szybkość malowania i podstawki. Jeśli chodzi o to pierwsze to istnieje ryzyko, że malując kilkadziesiąt (lub kilkaset) figurek do danej armii, z zachowaniem zwyczajowej jakości - cierpliwość się skończy, żyłka pęknie i cała zajawka na granie w "HC" przeminie jak sen złoty. Dlatego zalecam trochę inne, bardziej speedpaintingowe podejście. I robiąc to zalecenie, od razu kieruję was do tego oto bloga:

 http://czasowstrzymywanie.blogspot.com/2016/10/nowe-rozdanie.html

Jego autor to demon prędkości (malowania figurek). Popatrzcie na efekty jego pracy, poczytajcie o stosowanych przez niego metodach. Być może tak pobarwione ludki nie wygrają Hussara, ale w zupełności wystarczą do stworzenie na stole wrażenia licznej, kolorowej armii. I tak w trakcie gry będziesz się raczej koncentrować na innych sprawach niż kwestia tego, czy dany hipek ma równo pomalowane oczy.


Oddział libijskiej piechoty pomalowany przez Pana Janka, autora polecanego powyżej bloga. Jak widzicie, wygląda znakomicie dzięki zastosowaniu trzech prostych tricków: washowania, kalkomanii i tuftów. Źródło.

Kolejna sprawa, na którą warto zwrócić uwagę, to podstawki. Zdjęcia z podręcznika - a także te zamieszczone na blogach (chociażby to powyżej) przedstawiają modele przyklejone do podstawek zbiorczych. Na jednej mieści się czterech lub więcej hipków... Drodzy potencjalni przyszli gracze w "HC" - nie idźcie tą drogą! Zdecydowanie bardziej polecam metodę, którą wielu wypróbowało już w przypadku WFB czy 9th Age. Czyli przyklejenie jednego żołnierzyka do jednej podstawki o wymiarach 20 na 20 mm (piechota) czy 25 na 50 mm (kawaleria). Następnie zaś wklejenie magnesu do tej podstawki i wystaranie się o metalowy movement tray odpowiadający rozmiarom danego oddziału. Ponieważ większość oddziałów w tej grze nie zmienia w trakcie gry swej liczebności i ustawienia, wystarczy jeden. Albo kilka mniejszy, jak ktoś się uprze na ustawianie żołnierzy w kolumnę czy kwadrat.
Dlaczego tak? Jak już zbierzesz antyczną czy średniowieczną armię, to będziesz mógł wykorzystać te figurki w wielu różnych systemach. Zarówno tych w klimacie wielkiej bitwy ("Kings of War: Historical", "Warhammer Ancient Battles", "Fields of Glory", "Swordpoint", "Deus Vult", "To the Strongest" - by wymienić te ciekawsze) lub skirmishowych ("Lion Rampant", "Saga", "Borken Legions", "Dux Bellorum"). Stały rozmiar podstawek utrudni dostosowanie ich do konkretnego systemu. Jeśli akurat w innym systemie oddział ma inne wymiary (12 figurek zamiast 24) - to po prostu zamawiasz blaszki o innych rozmiarach.

Wybór miejsca bitwy.

        W dawnych czasach stoczenie bitwy na wybranym przez siebie terenie miało znaczny wpływ na zwycięstwo lub porażkę. Zaś w przypadku bitewniaków wspomaga ono (lub wprost przeciwnie) fajną zabawę. To oczywista oczywistość, i poruszam ją w tym tekście z powodu niestandardowych wymagań, jakie w tej materii stawia "HC". Spora część współczesnych bitewniaków ("X-wing", "Frostgrave")  idzie w kierunku zmniejszania terenu, na którym toczy się gra, to tu jest wprost przeciwnie. Po wystawieniu dwóch dywizji może zrobić się zbyt ciasno na standardowym stole (o wymiarach 120 na 180 cm).

Jak widzicie - do tej gry trzeba sporo miejsca. Ale to nic dziwnego. Np. w bitwie pod Zamą linie wojsk były rozciągnięte na 4 km! Źródło.
Wygląda więc na to, że do grania będzie potrzebne specjalne miejsce. Albo jakiś klub gier bitewnych, albo w ostateczności podłoga. Granie w m-2 czy sklepie z bitewniakami może nastręczać pewnych trudności.
Dbałość o ducha bojowego.

     Wydaje mi się, że w życiu każdego fana następuję moment spadku zaangażowania. Człowiek siedzi przy tych malutkich ludkach, macha pędzelkiem i nagle myśli: "Po co to robię? Jaki w tym sens? Skąd przychodzimy? Dokąd zmierzamy? A może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady?". 
Normalna sprawa. Ludzki umysł nie jest zdolny do utrzymywania stuprocentowego poziomu motywacji odnośnie jednego tematu przez dłuższy czas. Czasami więc zrobienie sobie przerwy z malowaniem i graniem jest po prostu dobrym pomysłem.
Ale zainteresowanie można też pobudzać - zajmując się tematem w inny sposób. I w przypadku "HC" (gdzie tematem są starożytne i średniowieczne konflikty wojskowe) jest to wyjątkowo proste. Istniej bowiem nieprzebrana ilość książek (naukowych, popularnonaukowych i zupełnie fabularnych), filmów, komiksów czy gier komputerowych opowiadających o tym zagadnieniu. A do tego dochodzą jeszcze obrazy, rzeźby ruiny, zabytki archeologiczne i muzea (czyli cały dorobek kultury, który nie towarzyszy takim bitewniakom jak Warhammer czy X-Wing. Jeszcze.).
Ale to, co chyba najlepiej przysługuje się podtrzymaniu zainteresowania to możliwość dzielenia swojej pasji z innymi, równie zaangażowanymi (choć złośliwi powiedzieliby - nawiedzonymi) hobbistami. Zawsze to miło pochwalić się właśnie dokonanym zakupem, postępami w malowaniu. Pogadać o przeczytanej książce, czy grze komputerowej - oraz - posprzeczać się na podstawie niejasnych i niepewnych informacji o nieistotne detale historyczne!  


Na przykład uzbrojenie piechoty kartagińskiej czy ciuchy Gallów. Źródło.

A jeśli to jednak nie dla mnie? 

Mam nadzieję że w pełni i rzeczowo przedstawiłem czynności, które trzeba podjąć, by zacząć bawić się z systemem "Hail Caesar". Nie mam zamiaru udawać, że z bitewniakami jest tak jak z planszówką: kupujesz pudło za 200 zł, czytasz w pół godziny instrukcję i siadasz do gry. Na tym polega specyfika tego hobby, że wymaga ono dużego zaangażowania. Ale też daje większą satysfakcję. 
A co, jeśli lubisz klimaty starożytności, ale nie masz ani tyle pieniędzy do wydania, ani talentu plastycznego, ani tyle czasu wolnego, ani tylu znajomych do grania? W takim przypadku proponuję następujący tytuł:

 
A jeśli ściągniesz sobie różne DLC - to masz zapewnioną zabawę na co najmniej parę miesięcy.

 Oczywiście Total War: Rome II to gra komputerowa. Jako taka, nie jest wolna od błędów, niedokładności i przekłamań. Ale w chwili obecnej została bardzo rozwinięta i spatchowana, więc niedociągnięcia te zostaną wyłapane raczej przez pasjonatów historii i "realizmu", niż przez normalnych ludzi. Wszyscy inni będą się cieszyć świetnie i widowiskowo przedstawionymi starożytnymi bitwami, które są osadzone w szerszym kontekście strategicznym Dodatkowo gra zawiera elementy rpga - nasi dowódcy i agenci zdobywają doświadczenie i specyficzne umiejętności w trakcie wykonywania swoich zadań. 


Polecam ją bardzo. Jest wiele sposobów na to, by cieszyć się antycznymi bitwami (w odróżnieniu od większości ich uczestników). Figurki są tylko jednym z nich.

6 komentarzy:

  1. Fajny tekst, ale podczepię i podzielę się w komentarzu kilkoma radami:
    1. Okres z jakiego zbieramy armię -oczywiście warto brać pod uwagę ilość potencjalnych przeciwników, ale zawsze jest szansa, że zaczynając armię z jakiegoś okresu jako pierwsi i publikując postępy z prac choćby na podlinkowanej grupie facebookowej zachęcimy tym kogoś, kto wcześniej też był nakręcony na ten sam okres, ale wybrał inny ze względu na jego popularność czy w ogóle wstrzymał się z wyborem.
    2. Ilość figurek i podstawki -HC nie ma może domyślnego formatu rozgrywki, ale w którymś z podręczników wspomniano, że "przeciętna" bitwa to starcie armii na 300 pkt, w czym miałyby się zmieścić 3 dywizje -wydaje się, że kluczowe jest raczej to, żeby celować w nieparzystą ilość dywizji większą niż jedna, ponieważ zasady przewudują wygraną po złamaniu więcej niż połowy dywizji przeciwnika. Dywizja to min. 4 jednostki, a niektóre jednostki (harcownicy) nie wliczają się do limitu jednostek w dywizji. Ponadto w wielu armiach przewidziano ograniczenia procentowe dla składu jednostek zgodnie z którymi większą część sił stanowić ma sformowana piechota. Łatwo więc zauważyć, że jeśli ktoś chce zebrać samodzielną armię, a nie jedynie dywizję jako część armii dowodzonej przez kilka osób, będzie potrzebne od groma figurek i podstawek. Warto zdecydować się na jak najszybszy, najtańszy i najbardziej efektowny sposób podstawkowania -pamiętając przy tym, że oddziały mogą zmieniać formacje -metoda z blaszkami i podstawkami z magnesami wydaje mi się najlepsza, ale prowadzi do niej wiele dróg -podstawki GW, Mantica, Warlorda, zwykły prostokąt z plasticardu...
    3. Planowanie zakupów -wiele boxów plastikowych figurek do gier historycznych zawiera figurki kilku oddziałów (jak kartagińczycy firmy Victrix z podlinkowanego w artykule bloga), w dodatku w dużej ilości. Może okazać się, że niekoniecznie potrzebna będzie cała zawartość -warto zastanowić się nad grupowym zakupem.
    4. Transfery na tarcze -świetna sprawa, znane mi są dwa źródła -warlord games, który dodaje arkusze z tramsferami do swoich boxów, oraz firma Little Big Men Studio -produkują naklejki na tarcze dopasowane rozmiarami do modeli większości producentów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny bardzo merytoryczny i przystępnie napisany artykuł, czytałem go z prawdziwą przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, ale mógłby być dużo bardziej merytoryczny. Tylko że w tym celu musiałbym wklejać (lub przepisywać) fragmenty podręczników i zamieszczać linki do konkretnych sklepów. Ale wierzę, że osoby zainteresowane sobie poradzą. Choćby przez kontakt z facebookową grupą.

      Usuń
  3. Bardzo dobry tekst:)Także uważam że jedna figurka na jednej podstawce to doskonałe wyjście na potrzeby grania w inne systemy. Co do samej gry, "może, kiedyś". Na razie wolę systemy wymagające poniżej 100 modeli. Po erze grania w WFb nie chce mi się juz całych armii malować:) A na potrzeby kolekcjonerskie te kilka oddziałów się sprawdza.
    Niemniej jednak chylę czoła za artykuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie właśnie zawsze kręciły wielkie bitwy setek ludzików! Dlatego zbierałem do battla skavenów. Niestety - zasady battla mało pasowały do tego typu starć. HC wydaje się być pod tym względem dużo lepszą propozycją.

      Usuń
  4. Interesujący system. Gdyby nie to, że już zbieram jakieś 30 armii, to pewnie bym się zastanawiał czy w niego nie wejść :-) Będę natomiast z ciekawością obserwować "ruch w interesie".

    OdpowiedzUsuń