Fanatycy figurkowych gier piłkarskich również uciekają się pod Twoją obronę. |
Jeśli spędziłeś ostatnie dwa - trzy miesiące pod kamieniem, i właśnie spod niego wyszedłeś, to mam dla ciebie łamiącą wiadomość: pojutrze znów będzie można kupić legendarną planszówkę "Blood Bowl"!!!11!1! I to nie jakiś wygrzebany ze strychu egzemplarz sprzed kilkunastu lat, ale zupełnie nową edycję. Z nowymi figurkami, gadżetami, planszą i zasadami! W dodatku za umiarkowaną (oczywiście jak na Games Workshop) cenę! Za 325 zł (cena oficjalna. Jeśli siedzisz w temacie figurek, bez problemu kupisz taniej) dostaniemy 24 figurki, specjalne kostki, planszę, countery, karty, zasady - czyli wszystko to, co powinno znajdować się w rozbudowanej współczesnej planszówce.
Okazało się, że informacje o wznowieniu wydawania tzw "specialist games" są prawdziwe. Teraz możemy znów kupić kultowego "Blood Bowla". A potem? "Mordheim"? "Epic"? "Necromunda"?
Najwyraźniej analitycy GW, zastanawiając się, jak wyciągnąć firmę z zapaści, spojrzeli na okres jej triumfów: przełom XX i XXI wieku. I postanowili zrobić to, co robiono wtedy. Powrócono do planszówek, zaczęto przycinać niektóre ceny.
Takiemu myśleniu nie można odmówić pewnej przenikliwości. Po pierwsze: dawni fani, dziś często po czterdziestce z chęcią zapłacą te kilkadziesiąt/kilkaset funtów/dolarów (czy innej waluty) by znów przez chwilę mieć złudzenie, że orbitują w okolicach dwudziestki, a świat jest pełen atrakcyjnych możliwości. A jeśli gra zostanie zrobiona solidnie - to i nowy narybek się skusi. Wygląda to na dobry plan biznesowy. A jeśli zostanie zrealizowany z konsekwencją, determinacją i pełnym zaangażowaniem środków - nie ma prawa nie udać się chociaż w części. I wszystko wskazuje na to, że GW nie zaniedbał żadnego sposobu na spopularyzowanie nowego-starego tytułu. W ciągu ostatnich dni, na jaką stronę o figurkach byśmy nie weszli: "Blood Bowl", "Blood Bowl", "Blood Bowl". Aż strach odpalać PornHuba...
Takiemu myśleniu nie można odmówić pewnej przenikliwości. Po pierwsze: dawni fani, dziś często po czterdziestce z chęcią zapłacą te kilkadziesiąt/kilkaset funtów/dolarów (czy innej waluty) by znów przez chwilę mieć złudzenie, że orbitują w okolicach dwudziestki, a świat jest pełen atrakcyjnych możliwości. A jeśli gra zostanie zrobiona solidnie - to i nowy narybek się skusi. Wygląda to na dobry plan biznesowy. A jeśli zostanie zrealizowany z konsekwencją, determinacją i pełnym zaangażowaniem środków - nie ma prawa nie udać się chociaż w części. I wszystko wskazuje na to, że GW nie zaniedbał żadnego sposobu na spopularyzowanie nowego-starego tytułu. W ciągu ostatnich dni, na jaką stronę o figurkach byśmy nie weszli: "Blood Bowl", "Blood Bowl", "Blood Bowl". Aż strach odpalać PornHuba...
Nowego Blood Bowla czeka ciężki mecz otwarcia. |
Tylko - na nieszczęście dla GW - mamy koniec roku 2016, a nie 2001. Od tego czasu w dziedzinie gier zmieniło się bardzo dużo. I powracający do żywych "Blood Bowl" nie wchodzi bynajmniej na puste boisko. Konkurencja jest rozgrzana i przygotowana. W dzisiejszym tekście napiszę właśnie o niej. Sądzę bowiem, że ma ona nie jedną przewagę nad starym mistrzem. I wynik meczu o portfel klienta wcale nie musi być przesądzony.
Alternatywy cztery.
Zanim zacznę omawiać tytuły, które mogłyby zastąpić "Blood Bowl'a", parę ciepłych słów o samej grze. Nie będę tutaj streszczał jej reguł, bo to nie z ich powodu powstała jej renoma. Moim zdaniem o sile tego tytułu stanowi parę rzeczy.
Pierwsza z nich to nawiązanie do bardzo popularnego uniwersum, czyli oczywiście warhammerowego Starego Świata. Ale nie nawiązanie bezkrytyczne. Czy wyobrażacie sobie sytuację, gdy krasnoludy rozgrywają mecz futbolu z orkami? I nie dążą do rozsiekania się na wzajem od pierwszego wejrzenia? Uniwersum "Blood Bowl'a" jest bowiem nieco inne, niż klasyczny Stary Świat. Wszystkie rasy i stronnictwa jako - tako koegzystują ze sobą. Oczywiście istnieją rozliczne niechęci i animozje. Ale pretensje są rozstrzygane na boisku, a nie na polu bitwy. A w dodatku istnieje w nim coś w rodzaju telewizji i biznesu.
Kolejna zaleta to tematyka. Mimo wszystko gry o sporcie stanowią ewenement wśród bitewniaków. Jest ich kilka - ale i tak ich liczba jest niczym w porównaniu do tytułów traktujących na przykład o II wojnie światowej.
No i na koniec - hu jak humor. Nie ma Blood Bowl's bez pary komentatorów - Jima i Boba. Jeden to wampir, drugi - ogr. Albo na odwrót. W każdym razie: komentują to, co dzieje się na boisku i wkoło niego. A każdy ich dialog to parodia mądrości i dywagacji głoszonych przez ekspertów od sportu zasiadających w studiach telewizyjnych w czasie transmisji. W dodatku żarty dwóch potworów odnoszą się i do profesjonalnego sportu i do kuriozów rodem ze świata Warhammera, co daje w efekcie piorunująca mieszankę rozweselającą.
A jeśli weźmiemy pod uwagę rolę, jaką odgrywa piłka nożna w naszym kraju: patologie organizacyjne, przekręty finansowe, nieoczekiwane zwycięstwa i oczekiwane porażki, wszystko to okraszone jedynym i niepowtarzalnym urokiem kultury kibicowskiej... Choć to niemożliwe, robi się jeszcze weselej.
No dobra, bierzemy się więc za granie w Blood Bowla. Teoretycznie w dniu publikacji tekstu jeszcze nie powinieneś mieć własnego egzemplarza nowej edycji. Ale i tak możesz sobie zagrać. Istnieje bowiem gra:
Blood Bowl: Team Manager
Za dawnych, dobrych czasów, gdy Games Workshop współpracował zgodnie z Fantasy Flight Games, wydana została ta bardzo zgrabna i sympatyczna gierka. Gracze wcielają się w rolę menedżerów drużyn (Niespodzianka! Kto by pomyślał!). Ich zadaniem jest przeprowadzić podopiecznych przez cały sezon rozgrywek ligowych. Wygrywa ten, którego zespół zaskarbi sobie największą sympatię fanów. Wiele dróg prowadzi do tego celu, i niekoniecznie trzeba dążyć za wszelką cenę do zwycięstwa. W trakcie trwania rozgrywek do drużyn dołączają nowi zawodnicy, można też zdobyć nowe umiejętności i ulepszenia. Ale i tak duże znaczenie ma to, co przesądza o sukcesie w prawdziwym sporcie: dobór odpowiedniego przeciwnika i szczęście.
Ponieważ mamy tu do czynienia z czymś w rodzaju niekolekcjonerskiej karcianki - spodziewajcie się dużej ilości kart (różnych rodzajów i rozmiarów), żetoników i paru kostek. Na początku ogarnięcie tego może być nieco kłopotliwe, ale uważne wczytanie się w zasady i rozegranie jednej partii sprawi, że poczujecie się bardziej pewnie.
Potem zaś czeka was już szampańska zabawa. Szczególnie, jeśli uda wam się zgromadzić czterech chętnych graczy. Przemyślne i dalekosiężne plany niweczone przez zły los lub pomoc "życzliwego" kolegi. Cierpliwe budowanie zwycięskiego składu drużyny i szukanie odpowiednich meczów do rozegrania. A na koniec - akcja na boisku, nieprzewidywalna do samego końca niczym wódka z sałatką jarzynową. Do tego śmiech i żarty. Albo te zapodane na kartach, albo te, które sami sobie będziecie stroić.
Co, oprócz pozytywnych wrażeń z rozgrywki jest siłą tego tytułu? Po pierwsze - cena. Nawet, jeśli kupić wszystkie dostępne dodatki, to i tak wyjdzie taniej, niż nowa edycja od Games Workshop. Już za około 120 zł (Cena przeciętnego boxa figurek) mamy podstawkę, zawierającą sześć różnych drużyn, pozwalającą na zabawę czterem osobom na raz. Dodatki zaś wzbogacają grę o kolejne sześć drużyn i różne zasady specjalne. W dodatku CAŁOŚĆ została wydana po polsku (nie poprzestano na dodaniu broszurki z polskimi zasadami).
Żadna karta nigdy nie będzie tak fajna, jak figurka. No chyba że nielimitowana firmowa karta kredytowa. Ale karty mają tą przewagę nad ludkami, że od razu po wyciągnięciu z pudełka nadają się do zabawy. Nie musisz ich wycinać, oskrobywać czy malować (chociaż jak ktoś się uprze, to oczywiście może). W efekcie przygotowanie do rozgrywki zajmuje znaczniej mniej czasu. I sama gra toczy się szybko - jeśli wszyscy mają opanowane zasady. Co prawda to nie bitewniak - ale szczerze polecam. Bawiłem się przy tej grze znakomicie. I wydaje mi się, że 51 pozycja w światowym rankingu gier "z klimatem" nie jest przypadkiem.
Kolejną grą, jaką chcę zaproponować jako zamiennik dla nowej edycji Blood Bowl, jest:
Blood Bowl II
Jak widać, pozostajemy w tematyce tej samej gry. Na tym etapie opis tego, o co chodzi w grze, możemy już sobie odpuścić. Napiszę tylko, że w odróżnieniu od poprzedniego tytułu, tutaj większy nacisk położono na przebieg samego meczu, dokładnie odzwierciedlając to, co dzieje się na całym boisku. Innymi słowy mamy do czynienia z dość wierną adaptacją planszowego tytułu. Ale jest to adaptacja w postaci gry komputerowej. Zakładam, że jeśli czytasz te słowa, to masz też większą lub mniejszą możliwość zagrania w Blood Bowl II.
I ta gra ma wiele przewag nad figurkowym oryginałem. Po pierwsze, jest jeszcze tańsza niż BB:Team Manager (Najtańsza odnaleziona cena: 40 zł). Po drugie - z powodzeniem można bawić się nią samemu. Ale też i zagrać z kumplem. I to na kilka sposobów: albo za pomocą opcji hot seat albo przez sieć (jeśli przyjaciel wyjechał do Wielkiej Brytanii i jeszcze nie wrócił).
Ponadto nie trzeba wkładać aż takiego wysiłku w opanowanie a później kontrolowanie zasad. Komputer pamięta i chętnie przypomina, jakich kostek trzeba użyć, jak policzyć odległości, jakie są współczynniki jednostek i zdolności. Możemy się więc bardziej skupić na samej taktyce rozgrywki.
Ale oprócz tego mamy też kampanię, mamy zabawnych (i to autentycznie, a nie na siłę) komentatorów, rozwój drużyny. Oraz brak kłopotów z takimi rzeczami jak przygotowanie stołu, figurek i makiet do gry. A nawet, kiedy ktoś z rodziny chce usiąść do kompa, albo wybiła 8.00 i trzeba wychodzić do roboty: możemy zrobić sejva. W tradycyjnych bitewniakach to też możliwe, ale dużo bardziej kłopotliwe.
No i jedna ważna sprawa. Pomalowanie figurek na dobrym poziomie daje mnóstwo satysfakcji. Ale choćby Twoją gablotkę trofeów zdobiły Hussary i Golden Daemony - to pomalowane modele nie poruszą się same z siebie choćby na milimetr. A w tej grze są ruchliwe jak strażnik miejski w trakcie obławy na pijących piwo w parku Biegają, skaczą, kopią i łapią piłkę, wymierzają sobie razy i widowiskowo padają na murawę. Wygląda to wszystko świetnie i dynamicznie - jaka szkoda, że Państwo tego nie widzą!!!
A zresztą - mamy komputery, mamy internet, mamy XXI wiek. Państwo mogą sobie zobaczyć:
A gdyby z jakichś przyczyn nie pasowała Ci druga część komputerowej wersji Blood Bowla, możesz sięgną po pierwszą. Jest w niej aż 16 drużyn do wyboru!
Planszówki, karcianki czy gry na kompa to fajne rzeczy. Ale skoro kogoś ciągnie do Blood Bowla, to może mieć w istocie chęć na grę figurkową. Ale nieco inną, nieco mniej mainstreamową. I tutaj pojawia się trzeci mocny konkurent:
Guild Ball.
Chodzi o to, że w bliżej nieokreślonym świecie fantasy istnieją sport podobny do futbolu amerykańskiego. A zawodowy charakter rozgrywek polega na tym, że drużyny są wystawiane przez stowarzyszenia zawodowe, czyli gildie. Nie będę pisał o tej grze zbyt wiele, bo dużo lepiej i dokładnie zrobił to Fireant w niniejszym tekście. Gorąco zachęcam was do klinknięcia w link i przeczytania jego wpisu. (Swoją drogą szkoda, że jego blog znów milczy. Był bardzo inspirujący._ Wynika z niego bowiem, że to, co gra ma do zaproponowania to wciągająca i dynamiczna mechanika. To wartość sama w sobie zachęca - ale najlepsze, co moim zdaniem ta gra ma do zaproponowania, to figurki. Są świetne. Pomysłowe, klimatyczne, świetnie wykonane. Idealnie trafiają w mój gust. Jeśli w bitewniakach cenisz sobie aspekt kolekcjonerski, modelarski i malarski - to te modele będą ja znalazł. Z pewnością będziesz się mógł przy nich wykazać. Obejrzyjcie sobie kilka przykładowych drużyn:
A jeśli szukasz czegoś jeszcze bardziej odmiennego, czegoś co jest na prawdę mało popularne w naszym kraju, czegoś, czym będziesz mógł wszystkim udowodnić, że jesteś prawdziwym hipsterem - to mam ostatnią już dziś propozycję: grę praktycznie nie graną u nas, ale zarazem całkiem rozbudowaną.
Nazywa się Dreadball.
Podobnie jak Guildball, doczekała się opisu na blogu Fireanta. Ale nie zdobyła sobie w naszym kraju trwałej popularności. Przyczyn braku sukcesu może być kilka: Polska miała wtedy i nadal zdaje się mieć mniejsze możliwości wchłaniania bitewniaków niż tzw. Zachód. A może to wina polityki wydawniczej Mantic Games, którą można zawrzeć w stwierdzeniu "Robimy to samo co Games Workshop, tylko taniej. I niech ich wysokie ceny załatwią resztę". Ewentualnie można wskazać na niezbyt atrakcyjne figurki. Trudno orzec, co bardziej w nich zniechęca - design czy wykonanie?
W każdym razie - jest też Dreadball, gra o piłce w realiach popowego SF. Jakieś tam zasady, różne reprezentacje różnych dziwacznych ras z całej galaktyki. Gra jest rozbudowana, wyszło do niej mnóstwo figurek, szykowana jest jej druga edycja. Co może świadczyć o tym, że całkiem nieźle się sprzedaje i rokuje na dalsze przychody. Ale u nas - to nisza większa nawet niż Guild Ball.
I tak dotarliśmy do końca propozycji. Drodzy czytelnicy - nie jesteśmy skazani na to, co w danym momencie zdecyduje się dla nas odgrzać wielki koncern. Jeśli masz te 30+ lat i nie podejmujesz większości decyzji na podstawie nagłego impulsu, oraz masz pewne doświadczenie z różnego rodzaju grami: to wiesz już co cię kręci. Wiesz ile czasu realnie jesteś w stanie przeznaczyć na rozgrywkę, jakie cechy musi mieć gra, która cie podjara.Masz internet - i w dzisiejszych czasach spokojnie znajdziesz coś, co trafi dokładnie w twoje potrzeby.
Ale to nie tak, że zachęcam was do przemyślanych zakupów. Raz na jakiś czas trzeba zrobić coś choć trochę szalonego i spontanicznego, by życie nie straciło smaku. A poza tym - czymś trzeba zapełnić dział z figurkami na Allegro :)
Alternatywy cztery.
Zanim zacznę omawiać tytuły, które mogłyby zastąpić "Blood Bowl'a", parę ciepłych słów o samej grze. Nie będę tutaj streszczał jej reguł, bo to nie z ich powodu powstała jej renoma. Moim zdaniem o sile tego tytułu stanowi parę rzeczy.
Pierwsza z nich to nawiązanie do bardzo popularnego uniwersum, czyli oczywiście warhammerowego Starego Świata. Ale nie nawiązanie bezkrytyczne. Czy wyobrażacie sobie sytuację, gdy krasnoludy rozgrywają mecz futbolu z orkami? I nie dążą do rozsiekania się na wzajem od pierwszego wejrzenia? Uniwersum "Blood Bowl'a" jest bowiem nieco inne, niż klasyczny Stary Świat. Wszystkie rasy i stronnictwa jako - tako koegzystują ze sobą. Oczywiście istnieją rozliczne niechęci i animozje. Ale pretensje są rozstrzygane na boisku, a nie na polu bitwy. A w dodatku istnieje w nim coś w rodzaju telewizji i biznesu.
Kolejna zaleta to tematyka. Mimo wszystko gry o sporcie stanowią ewenement wśród bitewniaków. Jest ich kilka - ale i tak ich liczba jest niczym w porównaniu do tytułów traktujących na przykład o II wojnie światowej.
No i na koniec - hu jak humor. Nie ma Blood Bowl's bez pary komentatorów - Jima i Boba. Jeden to wampir, drugi - ogr. Albo na odwrót. W każdym razie: komentują to, co dzieje się na boisku i wkoło niego. A każdy ich dialog to parodia mądrości i dywagacji głoszonych przez ekspertów od sportu zasiadających w studiach telewizyjnych w czasie transmisji. W dodatku żarty dwóch potworów odnoszą się i do profesjonalnego sportu i do kuriozów rodem ze świata Warhammera, co daje w efekcie piorunująca mieszankę rozweselającą.
A jeśli weźmiemy pod uwagę rolę, jaką odgrywa piłka nożna w naszym kraju: patologie organizacyjne, przekręty finansowe, nieoczekiwane zwycięstwa i oczekiwane porażki, wszystko to okraszone jedynym i niepowtarzalnym urokiem kultury kibicowskiej... Choć to niemożliwe, robi się jeszcze weselej.
Skład na mecz z Czechami wzmocniony o Minotaurinho z numerem 01. |
No dobra, bierzemy się więc za granie w Blood Bowla. Teoretycznie w dniu publikacji tekstu jeszcze nie powinieneś mieć własnego egzemplarza nowej edycji. Ale i tak możesz sobie zagrać. Istnieje bowiem gra:
Blood Bowl: Team Manager
Za dawnych, dobrych czasów, gdy Games Workshop współpracował zgodnie z Fantasy Flight Games, wydana została ta bardzo zgrabna i sympatyczna gierka. Gracze wcielają się w rolę menedżerów drużyn (Niespodzianka! Kto by pomyślał!). Ich zadaniem jest przeprowadzić podopiecznych przez cały sezon rozgrywek ligowych. Wygrywa ten, którego zespół zaskarbi sobie największą sympatię fanów. Wiele dróg prowadzi do tego celu, i niekoniecznie trzeba dążyć za wszelką cenę do zwycięstwa. W trakcie trwania rozgrywek do drużyn dołączają nowi zawodnicy, można też zdobyć nowe umiejętności i ulepszenia. Ale i tak duże znaczenie ma to, co przesądza o sukcesie w prawdziwym sporcie: dobór odpowiedniego przeciwnika i szczęście.
Ponieważ mamy tu do czynienia z czymś w rodzaju niekolekcjonerskiej karcianki - spodziewajcie się dużej ilości kart (różnych rodzajów i rozmiarów), żetoników i paru kostek. Na początku ogarnięcie tego może być nieco kłopotliwe, ale uważne wczytanie się w zasady i rozegranie jednej partii sprawi, że poczujecie się bardziej pewnie.
Potem zaś czeka was już szampańska zabawa. Szczególnie, jeśli uda wam się zgromadzić czterech chętnych graczy. Przemyślne i dalekosiężne plany niweczone przez zły los lub pomoc "życzliwego" kolegi. Cierpliwe budowanie zwycięskiego składu drużyny i szukanie odpowiednich meczów do rozegrania. A na koniec - akcja na boisku, nieprzewidywalna do samego końca niczym wódka z sałatką jarzynową. Do tego śmiech i żarty. Albo te zapodane na kartach, albo te, które sami sobie będziecie stroić.
Co, oprócz pozytywnych wrażeń z rozgrywki jest siłą tego tytułu? Po pierwsze - cena. Nawet, jeśli kupić wszystkie dostępne dodatki, to i tak wyjdzie taniej, niż nowa edycja od Games Workshop. Już za około 120 zł (Cena przeciętnego boxa figurek) mamy podstawkę, zawierającą sześć różnych drużyn, pozwalającą na zabawę czterem osobom na raz. Dodatki zaś wzbogacają grę o kolejne sześć drużyn i różne zasady specjalne. W dodatku CAŁOŚĆ została wydana po polsku (nie poprzestano na dodaniu broszurki z polskimi zasadami).
Żadna karta nigdy nie będzie tak fajna, jak figurka. No chyba że nielimitowana firmowa karta kredytowa. Ale karty mają tą przewagę nad ludkami, że od razu po wyciągnięciu z pudełka nadają się do zabawy. Nie musisz ich wycinać, oskrobywać czy malować (chociaż jak ktoś się uprze, to oczywiście może). W efekcie przygotowanie do rozgrywki zajmuje znaczniej mniej czasu. I sama gra toczy się szybko - jeśli wszyscy mają opanowane zasady. Co prawda to nie bitewniak - ale szczerze polecam. Bawiłem się przy tej grze znakomicie. I wydaje mi się, że 51 pozycja w światowym rankingu gier "z klimatem" nie jest przypadkiem.
Kolejną grą, jaką chcę zaproponować jako zamiennik dla nowej edycji Blood Bowl, jest:
Blood Bowl II
I ta gra ma wiele przewag nad figurkowym oryginałem. Po pierwsze, jest jeszcze tańsza niż BB:Team Manager (Najtańsza odnaleziona cena: 40 zł). Po drugie - z powodzeniem można bawić się nią samemu. Ale też i zagrać z kumplem. I to na kilka sposobów: albo za pomocą opcji hot seat albo przez sieć (jeśli przyjaciel wyjechał do Wielkiej Brytanii i jeszcze nie wrócił).
Ponadto nie trzeba wkładać aż takiego wysiłku w opanowanie a później kontrolowanie zasad. Komputer pamięta i chętnie przypomina, jakich kostek trzeba użyć, jak policzyć odległości, jakie są współczynniki jednostek i zdolności. Możemy się więc bardziej skupić na samej taktyce rozgrywki.
Ale oprócz tego mamy też kampanię, mamy zabawnych (i to autentycznie, a nie na siłę) komentatorów, rozwój drużyny. Oraz brak kłopotów z takimi rzeczami jak przygotowanie stołu, figurek i makiet do gry. A nawet, kiedy ktoś z rodziny chce usiąść do kompa, albo wybiła 8.00 i trzeba wychodzić do roboty: możemy zrobić sejva. W tradycyjnych bitewniakach to też możliwe, ale dużo bardziej kłopotliwe.
Gdyby to oni komentowali Blood Bowla! Ale musimy uzbroić się w cierpliwość. Może po następnych wyborach Narodowy Instytut Kultury Informatycznej dofinansuje produkcję gry "Polska Miska"? |
No i jedna ważna sprawa. Pomalowanie figurek na dobrym poziomie daje mnóstwo satysfakcji. Ale choćby Twoją gablotkę trofeów zdobiły Hussary i Golden Daemony - to pomalowane modele nie poruszą się same z siebie choćby na milimetr. A w tej grze są ruchliwe jak strażnik miejski w trakcie obławy na pijących piwo w parku Biegają, skaczą, kopią i łapią piłkę, wymierzają sobie razy i widowiskowo padają na murawę. Wygląda to wszystko świetnie i dynamicznie - jaka szkoda, że Państwo tego nie widzą!!!
A zresztą - mamy komputery, mamy internet, mamy XXI wiek. Państwo mogą sobie zobaczyć:
A gdyby z jakichś przyczyn nie pasowała Ci druga część komputerowej wersji Blood Bowla, możesz sięgną po pierwszą. Jest w niej aż 16 drużyn do wyboru!
Planszówki, karcianki czy gry na kompa to fajne rzeczy. Ale skoro kogoś ciągnie do Blood Bowla, to może mieć w istocie chęć na grę figurkową. Ale nieco inną, nieco mniej mainstreamową. I tutaj pojawia się trzeci mocny konkurent:
Guild Ball.
Chodzi o to, że w bliżej nieokreślonym świecie fantasy istnieją sport podobny do futbolu amerykańskiego. A zawodowy charakter rozgrywek polega na tym, że drużyny są wystawiane przez stowarzyszenia zawodowe, czyli gildie. Nie będę pisał o tej grze zbyt wiele, bo dużo lepiej i dokładnie zrobił to Fireant w niniejszym tekście. Gorąco zachęcam was do klinknięcia w link i przeczytania jego wpisu. (Swoją drogą szkoda, że jego blog znów milczy. Był bardzo inspirujący._ Wynika z niego bowiem, że to, co gra ma do zaproponowania to wciągająca i dynamiczna mechanika. To wartość sama w sobie zachęca - ale najlepsze, co moim zdaniem ta gra ma do zaproponowania, to figurki. Są świetne. Pomysłowe, klimatyczne, świetnie wykonane. Idealnie trafiają w mój gust. Jeśli w bitewniakach cenisz sobie aspekt kolekcjonerski, modelarski i malarski - to te modele będą ja znalazł. Z pewnością będziesz się mógł przy nich wykazać. Obejrzyjcie sobie kilka przykładowych drużyn:
Gildia rybaków. |
Gildia rzeźników. |
Gildia alchemików. |
Gildia myśliwych. |
I najważniejsza z gildii. Gildia piwowarów. |
A jeśli szukasz czegoś jeszcze bardziej odmiennego, czegoś co jest na prawdę mało popularne w naszym kraju, czegoś, czym będziesz mógł wszystkim udowodnić, że jesteś prawdziwym hipsterem - to mam ostatnią już dziś propozycję: grę praktycznie nie graną u nas, ale zarazem całkiem rozbudowaną.
Jest taki bitewniak. Podobny nieco do Blood Bowla, ale w kosmosie. Pewnie nigdy o nim nie słyszałeś... |
Nazywa się Dreadball.
Podobnie jak Guildball, doczekała się opisu na blogu Fireanta. Ale nie zdobyła sobie w naszym kraju trwałej popularności. Przyczyn braku sukcesu może być kilka: Polska miała wtedy i nadal zdaje się mieć mniejsze możliwości wchłaniania bitewniaków niż tzw. Zachód. A może to wina polityki wydawniczej Mantic Games, którą można zawrzeć w stwierdzeniu "Robimy to samo co Games Workshop, tylko taniej. I niech ich wysokie ceny załatwią resztę". Ewentualnie można wskazać na niezbyt atrakcyjne figurki. Trudno orzec, co bardziej w nich zniechęca - design czy wykonanie?
Wszelkie dyskusje o estetyce tej czy innej figurki lepiej jest toczyć w oparciu o materiał wizualny. |
Wybrałem kilka zdjęć, na których malarz wycisnął z modeli do Dreadballa wszystko, co najlepsze. Sensownie dobrał kolorystykę, pomalował starannie, zadbał o adekwatne rozjaśnienia. |
No może na tym zdjęciu wygląda to nieco gorzej. Ale wierzcie mi - malowanie ludków od Mantica to droga przez mękę. |
Może komuś się spodobają ci zawodnicy, ale ja nie zapałałem do nich miłością od pierwszego wejrzenia. Drugie, trzeci i kolejne wejrzenia nic nie zmieniły. |
W każdym razie - jest też Dreadball, gra o piłce w realiach popowego SF. Jakieś tam zasady, różne reprezentacje różnych dziwacznych ras z całej galaktyki. Gra jest rozbudowana, wyszło do niej mnóstwo figurek, szykowana jest jej druga edycja. Co może świadczyć o tym, że całkiem nieźle się sprzedaje i rokuje na dalsze przychody. Ale u nas - to nisza większa nawet niż Guild Ball.
I tak dotarliśmy do końca propozycji. Drodzy czytelnicy - nie jesteśmy skazani na to, co w danym momencie zdecyduje się dla nas odgrzać wielki koncern. Jeśli masz te 30+ lat i nie podejmujesz większości decyzji na podstawie nagłego impulsu, oraz masz pewne doświadczenie z różnego rodzaju grami: to wiesz już co cię kręci. Wiesz ile czasu realnie jesteś w stanie przeznaczyć na rozgrywkę, jakie cechy musi mieć gra, która cie podjara.Masz internet - i w dzisiejszych czasach spokojnie znajdziesz coś, co trafi dokładnie w twoje potrzeby.
Ale to nie tak, że zachęcam was do przemyślanych zakupów. Raz na jakiś czas trzeba zrobić coś choć trochę szalonego i spontanicznego, by życie nie straciło smaku. A poza tym - czymś trzeba zapełnić dział z figurkami na Allegro :)
... albo po prostu chcesz taką drużynę Skavenów (IMO cudnie ładnych)na półeczkę czysto kolekcjonersko. Taki syndrom seryjnego mordercy zbierającego różne trofea tylko dla chęci oglądania ich :)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej się nadają do kolekcji - szczególnie skaveny. IMHO - jedyne fajne figurki do tej edycji. Sęk w tym, że większa szansa, że nie zostaną ukończone i zamiast na półeczkę, trafią do Szafki Wstydu.
OdpowiedzUsuńTo już indywidualna sprawa:) U mnie w gablocie szykuję miejsce :)
UsuńJa swoich mam zamiar minimalnie skonwertować i wystawiać w .... Warheimie :-)
UsuńGuild Ball to nie football amrykanski... to nasza kopana pilka;P
OdpowiedzUsuńGrałem ostatnio w Guild Balla i nie wiem czy nie jest fajniejszy niż BB. Na pewno daje więcej możliwości taktycznych i kombosów drużynowych. Pewnie i tak ostatecznie skuszę się na BB bo graczy będzie więcej, w końcu to GW...
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu recenzji Guildballa i obejrzeniu figurek przed zakupem powstrzymała mnie dokładnie ta sama myśl: "nie będzie z kim grać".
UsuńWiecie oczywiscie ze GB w Polsce sie obecnie swietnie rozwija? W kazdym wiekszym osrodku jest community.
UsuńWiem że się rozwija, figurki ładniejsze itp, ale Blood Bowlowy hype dopiero się zaczyna a już widzę moich kolegów, którzy od lat nie grali w żadne pacyny jak kupują starter. No i we Wrocławiu gdzie mieszkam BB będzie miał wsparcie sklepu (pewnie nie jednego), więc pojawią się turnieje i eventy. Do tego dochodzi sentyment starszych graczy, dla których każda inna gra tego typu to po prostu słaba kopia (choć tak jak pisałem wcześniej GB IMO lepszy). No cóż pożyjemy, zobaczymy i w końcu coś kupimy :)
UsuńTeż jestem przekonany, że BB zdobędzie sobie sporą bazę graczy. Po pierwsze - nie jest to "dziwna gra znikąd" ale produkt z bardzo rozpoznawalną marką. Po drugie - będzie miał wsparcia sklepów, będą organizowane ewenty. A to wspieranie BB przez sklepy jest zapewne częścią umowy z GW. Machina promocyjna już pracuje. Ponadto - to może być bardzo fajna, nakręcająca gra. Gdyby się dało - kupiłbym akcje GW :)
UsuńA ja czekam na dodatek bo mam drużynę nekromancką a ta łobuzeria z GW nie dała zasad jeszcze :(
OdpowiedzUsuńNa pewno wydadzą. I myślę, że nie zapomną o figurkach. Zresztą są plany wydawnicze, żeby tych drużyn docelowo było więcej, niż 4. Podobno dodatkowe mają wychodzić w żywicy. Ale w to ostatnie wątpię.
OdpowiedzUsuńFajne zestawienie, choć myślę, że komputerowe wersje nie są konkurencją dla figurek (no i jest tego typu cyfrowych gier nieco więcej). Mimo, że te klimaty mnie nie kręcą, to cieszy powrót do starych klimatów. Sam zamówiłem już skaveny - są świetną bazą do konwersji i ta cena!
OdpowiedzUsuńAle kiedy nie masz pomalowanych figurek i nie masz z kim grać, wersja komputerowa jest ok. Sam próbowałem. Oczywiście wrażenia z rozgrywki nie były te same - ale w sumie byłem zadowolony. Akurat wersja, którą opisuję jest wyjątkowo wierna zasadom oryginalnego, planszowego BB - i jest to chyba jej największa zaleta ;) Zgadzam się, że to jedne z najlepszych skaveńskich modeli od GW, chyba od czasu plastikowych Stormverminów.
UsuńJa nie mówie, że komputerowe jest złe. Sam uwielbiam sie zagrywać w ajpadowego Questa. Ale to jednak inny rodzaj rozrywki, pod pewnymi względami lepszy pod innymi gorszy, słowem coś innego. Plastikowe Stormverminy to pierwsze skojarzenie jakie mi przyszło na myśl jak zobaczyłem nowe szczurzyny.
UsuńW moim przypadku jest konkurencją :P Podstawka kusi mnie jak cholera, ale a) wolę komputerowego, bo gra się dużo szybciej, łatwiej i bez głębokiej znajomości zasad b) mam poczucie, że nierozsądnie jest kupować następne kilkadziesiąt figurek przy niepomalowanym Silver Towerze i tempie paćkania równym jednemu ludkowi na tydzień :D
UsuńCo prawda moje średnie tempo malowania hipków jest nieco wyższe, ale i tak uznaję, że czasami lepiej jest wybrać grę komputerową zamiast bitewniaka. Szczególnie w takich przypadkach, kiedy jestem nakręcony na jakiś klimat (np. II w. św.) ale w niewystarczającym stopniu by inwestować czas w malowanie figurek, robienie makiet itp. Tego typu podejście może być testem zaangażowania - jeśli po graniu na kompie nadal mam chęć na bitewniaka: to musi to być prawdziwa miłość! Inny przypadek to taki, gdy dany bitewniak, na którego mamy chętkę jest trudno dostępny/ mało ludzi w niego gra/ jest bardzo drogi. I wtedy można sięgnąć np. po Battlefleet Gothic albo Warhammer: Total War.
UsuńMoje plany zakupowe na najbliższe 2 lata się chyba zapełniły, a w kwestii malowania to pewnie i do końca życia, więc pewnie zostanie mi spróbować coś na PC =P
OdpowiedzUsuńO to właśnie mi chodziło. Życie za krótkie, systemów do zabawy za dużo. Trzeba kombinować z alternatywami.
OdpowiedzUsuń"Wiesz ile czasu realnie jesteś w stanie przeznaczyć na rozgrywkę, jakie cechy musi mieć gra, która cie podjara. Masz internet..." Ładnie to ująłeś, rzeczywiście mam internet. Szukam natomiast autorytetów, o to znacznie trudniej. Dlatego dzięki wielkie za kawał dobrego bloga.
OdpowiedzUsuńPoczułem się wzruszony, doceniony i jednocześnie zmotywowany. Takie słowa zachęcają mnie do regularności pisania i podnoszenia jego jakości. Dziękuję :)
Usuń