czwartek, 11 sierpnia 2016

Przecież jest już taka gra - "RuneWars"!

 - pierwsza w Polsce recenzja "RuneWars: The Miniature Game"

Jeśli ktoś nie może się doczekać - może już teraz zagrać w grę strategiczną w świecie Terrinoth, z rozbudowanymi zasadami i dużą ilością figurek.



                Dziś miałem wreszcie napisać o jakichś konkretnych figurkach, tudzież konkretnym bitewniaku. Sprawy małej innowacyjności zasad planowałem odłożyć na później. Ale wydarzyło się coś, czego nie mogę pominąć milczeniem. Coś, co może wstrząsnąć światem bitewnych gier fantasy w klimacie wielkiej bitwy. Panie i Panowie - Fantasy Flight Games wydaje regularnego, prawdziwego bitewniaka. Wieść o tym wydarzeniu gruchnęła w piątek - dniu, w którym firma ta zapowiada swoje premiery. To znaczy - gruchnęła w internecie angielskojęzycznym. Na polskich stronach emocje i uwaga rozkręciły się trochę wolniej, wydaje się, że gra na razie jest bagatelizowana. Nie doceniany jest potencjalny wpływ, jaki może ona wywrzeć na cały rynek bitewniaków. Niesłusznie, moim zdaniem.

                 Ostatnio FFG strzelało zapowiedziami nowych tytułów niczym Rambo z maszynówki, bowiem ostatni weekend to czas GenConu. Wielkiego amerykańskiego konwentu fantastyki, na który zjeżdżają się fani z całego mocarstwa. Na taką okazję czekają zaś ci wszyscy, którzy starają się zbijać majątek na ludzkim upodobaniu do fikcji i eskapizmu. Stąd - impreza ta nasycona jest premierami i zapowiedziami - gier, filmów, książek. Nieco niższą rangę w Europie mają targi w Essen. Zaś w Polsce... Ech, to temat na inny tekst.

Przejdźmy do meritum. Po tym, jak GW zabiło uniwersum i grę Warhammer Fantasy Battle, rozpoczęła się bezpardonowa walka o tron Króla Gier Bitewnych Fantasy. Główni rywale to gry: 9th Age, Kings of War oraz - Age of Sigmar. Żaden z nich nie zdobył jednak zdecydowanej przewagi na nad konkurencją (przynajmniej w środowisku polskich fanów). Winne były mało atrakcyjne figurki, mało atrakcyjne zasady - albo jedno i drugie. W marudzeniu pod hasłem "Prawdziwych bitewniaków już nie ma..." co jakiś czas pojawiał się głos: "Szkoda, że FFG nie kupili prawa do WFB i nie zrobili z niego porządnej gry". Marzenia takie nie były pozbawione podstaw. Firma ta miała bowiem licencję na wydawanie gier planszowych i rpg, których akcja dzieje się w Starym Świecie (I robiła z niej aktywny użytek. Wydała nawet parabitewniaka "Warhammer: Diskwars"). Do tego dała się poznać jako taka, której gry są w miarę łatwe do opanowania, zazwyczaj dające dużo frajdy - i zbalansowane (być może dlatego, że były porównywane właśnie z "Warhammer Fantasy Battle").

Jak to mówią Starożytni Chińczycy - uważaj, o czym marzysz, bo ci się spełni. Nie trzeba było długo czekać na figurkowego bitewniaka od FFG. W miniony weekend został on zaprezentowany szerokiej publiczności. Firma opisała go pokrótce na stronie, zaś fani - jak to fani - porobili filmiki, puścili je w sieci - i opisali swoje wrażenia. W rezultacie - dysponujemy całkiem dużą ilością informacji na temat tego - co to będzie za system, jak będzie wyglądać jego mechanika, a jak figurki. Mając zaś pewne rozeznanie w grach w ogóle - można pokusić się o pewne prognozy co do tego, jakie będą wrażenia z gry, czy zdobędzie sobie ona popularność - i jak wpłynie na kształt całego figurkowego hobby.

Wydawca uchyla rowka tajemnicy...

Oficjalne źródło informacji, to ta właśnie strona:

a więcej dowiemy się tu:

W pierwszych słowach napisano tam, że "RuneWars. Miniatures Game" to gra bitewna dla dwóch graczy. Możemy w prowadzić do walki dwie frakcje (rasy? narody? dowódców? - zobaczycie, że fluff nie jest mocną stroną tej gry) - szlachetnych ludzi albo undeadów. W grze będziemy manewrować oddziałami, dostosowywać ich możliwości do sytuacji na polu bitwy i własnych zamiarów poprzez zmiany formacji lub przydzielanie im kart ulepszeń. A do tego - to zdjęcie:


Jak widać - szkielety na podstawce strzelają do rycerzy na podstawce. Klasyka regimentowych bitewniaków.
Niby niewiele, ale już mniej więcej wiadomo, z czym mamy do czynienia (zwłaszcza, jeśli nie jest to pierwsza gra FFG, z którą mamy styczność). Zdjęcie i opis jasno wskazują na grę w klimacie dużego starcia. Do tego karty, które w znacznej mierze będą wpływać na los bitwy i możliwości oddziałów. Możemy też spodziewać się dodatków z innymi frakcjami i nowymi oddziałami. Oczywiście, jeśli tylko gra spełni oczekiwania finansowe producenta.



Gadżet, o którym mowa w dalszej części tekstu, to te owalne kawałki tektury widoczne na dalszym planie. Każda jednostka posiada taki dla siebie - dedykowany tylko i wyłącznie jej.


                  Kolejne zdjęcie i kolejna porcja informacji pozwalają nieco bliżej zapoznać się z mechaniką. Na początku każdej rundy, za pomocą specjalnego gadżetu będziemy programować, co dana jednostka ma zrobić. Dostępne akcje to:
- ruch do przodu (w różnych wersjach)
- skok w bok,
- obrót wokół własnej osi (czyli reforma),
- atak wręcz (też w różnych wersjach, oznaczonych różnymi kolorami. Zapewne będą różnić się siłą i kolejnością działania),
- atak strzelecki,
-zebranie (czyli "uleczenie" jednostki z zapuszczonych na nią "zgub": zarażenia, unieruchomienia, paniki i ogłuszenia).
I do tego jeszcze akcja - użycie specjalnej zdolności. 
A oprócz tego - na drugim kole zaznaczamy specjalne warunki wykonywania akcji: szarżę i szarżę w zakręcie, łagodny i ostry skręt, ulepszenie obrony i ataku czy akcję bonusową. Do tego - każda akcja ma przypisaną wartość inicjatywy. Wydaje się to dosyć skomplikowane. Na szczęście można wybrać tylko takie warunki akcji, które zaznaczono takim samym kolorem jak daną akcję. Wszystko to ustala się w sekrecie. A potem - i gracz, i jego przeciwnik odsłaniają wydane rozkazy, po czym przystępują do wprowadzenia ich w życie. W kolejności inicjatywy właśnie. A więc może okazać się, że wróg uciekł z pola rażenia łuków - a w dodatku wszedł nam na flankę, podczas gdy my właśnie szykujemy się do salwy. Może lepiej było zmienić formację i szykować się do obrony?
Ale - nie napisałem o jednej, istotnej sprawie. Na początku każdej tury gracze rzucają żetonami oznaczającymi moc runów. FFG nie byłoby sobą, gdyby nie wcisnęło tego elementu do gry ze świata, bądź co bądź - RuneWars. W zależności od tego, jaki układ runów wypadnie - niektóre jednostki otrzymają w danej rundzie bardzo istotne dopalenie.



Dostawianie się do zaszarżowanego. Ciekawe, czy w tej grze odginaczki też będą miały rację bytu?


                 Im dłużej zastanawiam się nad tym systemem rozpatrywania inicjatywy, rozkazów - tym bardziej intrygujący mi się wydaje. Daje on bowiem większe pole do podejmowania decyzji - nie tylko co, i kim zrobić, ale też - kiedy i jak? A ponadto wprowadza pewien element nieprzewidywalności. Czyli - z jednej strony: większa kontrola nad oddziałami - z drugiej zaś chaos i zamęt pola bitwy.

                        Do tego mamy specjalne akcesoria - nietypowe kostki, miarki do odmierzania przebytej odległości, żetony  - i pewnie jeszcze mnóstwo innych, których nie wrzucono na zdjęcie promocyjne, by nie przytłaczały potencjalnego klienta swoją ilością i rozmaitością.
Na koniec dowiadujemy się o możliwościach personalizowania swojej armii. Zmieniając szerokość i głębokość formacji, wpływamy na jej funkcjonowanie na polu bitwy. Oprócz tego - specjalne ulepszenia oddziałów. I to - co wielu przyciąga do bitewniakowego hobby: figurki, które można pomalować po swojemu.  Na koniec informacja, po którą trzeba kliknąć. Gra jest przewidziana na 90 minut, wydawca widzi ją jako nadającą się co najmniej dla 14-latków. Ale amerykański czternastolatek jest jak polski 10-latek - więc daję głowę, że jeśli ktoś dał radę opanować zasady jakiegokolwiek bitewniaka, nie będzie miał trudności z nauczeniem się reguł i tej gry.  

Misja, efekt paniki, zdolność specjalna, front kart jednostek - jest tego sporo. A przecież to i tak nie wszystko.To wcale nie będzie takie proste do ogarnięcia.


Mamy metody, by dowiedzieć się tego, czego chcemy.

                        To już sporo informacji, ale na szczęście - mamy jeszcze wspomnianych na początku tekstu fanów, którzy znacznie poszerzają naszą wiedzę. Zagrali bowiem oni na prezentacji, porobili zdjęcia, filmiki - więc łatwiej sobie wyobrazić, jak gra będzie hulać w praktyce.

Im więcej - tym lepiej i tym drożej w punktach. Spodziewalibyście się takiego rozwiązania w bitewniaku? Jakże świeże i zaskakujące!

I tak - z powyższego zdjęcia można wyobrazić sobie, jak w praktyce będzie wyglądał system tworzenia jednostek - a potem robienia z nich rozpisek. Mamy tu punkty, które są wprost proporcjonalne do tego, jak duży jest oddział. I informację o możliwych ulepszeniach. Zapewne ich działania (i koszt) opisane są na osobnych kartach lub w instrukcji.


Fundament każdego systemu figurkowego - figurki.

Kolejna sprawa, to figurki. Z tego, co widzicie na zdjęciach - pełnymi garściami czerpią z tego, co najlepsze w stylistyce i wykonaniu firmy Mantic Games. Czyli - jest średnio. A ponieważ miałem do czynienia z figurkami FFG z innych gier, podejrzewam, że w to, co widzimy na zdjęciach i filmikach włożono bardzo dużo malarskiej i modelarskiej pracy. Te, które widzimy - są w miarę ok, ale dobry hobbysta zrobi ładnie nawet krasnoludy ze Skull Passa. Same figurki wydają się dość duże - i niezbyt skomplikowane. Być może zachęci to do ich pomalowania (choćby na najbardziej podstawowym poziomie) część posiadaczy. Ponadto możemy dostrzec nietypowe podstawki. Będzie można je połączyć bez problemu w movement tray. I jednocześnie - bardzo trudno kupić lub zrobić zamiennik.

Pierwsza część ściągawek... 
Jak już się nauczyliście, to macie drugą. Swoją drogą - wyobrażacie sobie, że Games Workshop ujawnia tyle informacji o grze, która mają wydać za pół roku?

              I jeszcze trochę w tej części o poziomie skomplikowania zasad. Obejrzyjcie sobie ściągawki, które mówią - co oznacza poszczególna ikona. No więc - 24 różne symbole! Które w toku gry trzeba będzie rozszyfrowywać, obliczać i sprawdzać interakcje między nimi. Niby do zrobienia (szczególnie dla kogoś ze zdanym egzaminem na prawo jazdy) - ale mimo wszystko nie takie proste i nie takie bezproblemowe. Tym bardziej, że oprócz tego trzeba będzie mieć w pamięci krótkotrwałej osobne działania kart i specjalne zdolności jednostek. Wygląda więc na to, że szykuje się powtórka z battla - gdy mózg w trakcie gry musi pracować, niczym mały komputerek. I tak jak w przypadku battla, zagorzali fani będą mieli te reguły w małym palcu, a casuale pogubią się i zniechęcą. Choć tak długo, jak system będzie w początkowej fazie rozwoju (dwie armie, każda po 4 jednostki) - casuale mogą dzielnie stawić czoła temu skomplikowaniu a potem awansować na hardcorowców. Wydaje mi się więc, że nie ma się co nastawiać na proste, łatwe i szybkie zasady. Przynajmniej nie w pierwszych 5 - 8 partiach. Z drugiej zaś strony - mogą one nadal być łatwiejsze do ogarnięcia niż choćby te z 9th Age. Choćby dlatego, że FFG nie byłaby sobą, gdyby nie wypuściła i nie udostępniła profesjonalnych i darmowych video-tutoriali.


Innowacyjna gra, wielki wydawca, profesjonalne wsparcie - co może pójść nie tak?

        Wydaje się, że w pierwszym kwartale 2017 (czyli w chwili planowanej premiery RuneWars Miniatures Game) czeka nas bitewniakowa rewolucja. Jednak - nie każda rewolucja jest odpowiednio przygotowana, przeprowadzona - i odpalona w odpowiednim momencie. Bitewniak z mechaniką zaczerpniętą wprost z nowoczesnych planszówek, nastawiony na jasne i nieskomplikowane zasady, trzymający w napięciu i dający duże pole do własnych decyzji - może być objawieniem. Ale może też okazać się zbukiem.

Po pierwsze - wcale nie musi być on prosty w odbiorze i użytkowaniu. O tym pisałem powyżej. Co więcej - na chwilę obecną sporo wskazuje, że będzie wymagał od graczy mnóstwa koncentracji.

         Pewnym problemem może być wynik finansowy tej gry. Jak pewnie wie wielu czytelników -podstawka do bitewniaka to zaledwie ułamek tego szaleństwa. Dużo więcej pieniędzy i zaangażowania trzeba zainwestować, jeśli chce się na przykład skompletować dość silną i liczną armię, czy móc z powodzeniem stawać w szranki z różnymi oponentami. Dla niektórych głęboko satysfakcjonujące jest posiadanie licznej, ładnie pomalowanej armii. Dla innych - poznanie różnych niuansów mechaniki i zasad, dzięki czemu osiągają przewagę.
Jedni i drudzy mogą się rozczarować, jeśli gra nie sprzeda się wystarczająco dobrze. Tak się bowiem składa, że Fantasy Flight Games wypuściła już wcześniej dwie gry strategiczne z figurkami w świecie RuneWars. Jedna to właśnie RuneWars, druga to BattleLore 2nd Edition. Jeśli wnioskować o ich popularności po liczbie dodatków, jakie wydano... To jest słabo. Ta pierwsza nie jest wznawiana, drugą przerobiono na grę tabletową... Jeśli podobnie będzie z tą grą, to może być tak, że ci którzy kupią starter będą skazani na powtarzanie w kółko tej samej bitwy pomiędzy rycerzami i undeadami. Firma nie będzie bowiem wydawać nowych jednostek, jeśli gra nie osiągnie zakładanych celów sprzedażowych. Co prawda tego typu tytuł planuje się na kilka lat do przodu, otwiera się całą linię wydawniczą, rozkręca się szeroko zakrojoną kampanię promocyjną. Ale nie musi się ona udać - i za trzy lata gra może przestać być wspierana przez wydawcę. Trudniej będzie też o fanowskie rozbudowanie gry wymagającej tak wielu specyficznych gadżetów. Zapewne jakieś suplementy już fermentują na komputerach autorów - ale nikt nie wie, ile ich będzie, kiedy zostaną wydane, co będą zawierać - i ile kosztować

               To, co wpływa na wynik finansowy, to nie tylko jakość gry, ale też i jej cena. Ten tytuł ma być sprzedawany za około 100$. Jeśli ktoś umie sprytnie korzystać z przedsprzedaży i promocji w sklepach internetowych, to pewnie da radę kupić go za około 350zł. Cena porównywalna do starterów z podstawowymi systemami Games Workshop. Sęk w tym, że pozostałe rozszerzenia mogą być równie kosztowne, jak te oferowane przez GW. Wystarczy spojrzeń na ceny dodatków choćby do Imperial Assault. Jedna figurka, bardzo przeciętnej (napiszmy wprost - gumoplastik) jakości, kilka kart do niej - 40 złotych. O ile bowiem starter od FFG zazwyczaj oferuje dość rozbudowną i pełną gadżetów grę po umiarkowanej cenie - to dodatki kosztują już relatywnie znacznie więcej. Na przykład - Imperial Assault - 350 zł. Dodatek z nowymi figurkami (i innymi cudami - kartami, żetonami) pt. Return to Hoth - 250 zł. Mało tego. Wydawać by się mogło, że starter, który ma być sprzedawany to idealny zestaw do kupna na dwóch. Niestety - jak wiele gier od FFG, również i ta do sensownej gry wymaga dwóch starterów! W jednym jest bowiem za mało jednostek, by wystawić z nich nawet najmniejszą przewidzianą przez autorów armię (na 100 pkt.)!

                   Kolejna sprawa, to fluff i świat. Terrinoth, świat uniwersum Runebound, świat gier z serii Descent i Runewars. Ciekaw jestem, czy ktoś z was, kto nigdy nie miał z nimi do czynienia, potrafi wymienić choć jedną nazwę własną powiązaną z tą kreacją? Miasto? Bohater? Specyficzny potwór? Jeśli nie - to w porządku. Ludzie, którzy grali w te gry dawniej, niż 2 lata temu, też mają z tym spory problem. Kłopot bowiem w tym, że twórcy opracowali świat fantasy tak uniwersalny i tak typowy, że absolutnie niczym nie wyróżnia się z mrowia pozostałych, absolutnie niczym nie chwyta za serce. Więcej emocji miałaby już gra o powstaniu w 1944 roku. Tym w Paryżu.
Nikt więc nie skusi się na tą grę dlatego, że w dzieciństwie jarał się przygodami Waiqara, albo zawsze kręciły go kamienne golemy. Wolałbym, by był to świat klasycznego warhammera. 


Jak zamiesza nowy zawodnik?

                Pomimo tego że przyszłość gry jest niepewna, to cieszę się, że się ukaże. Po pierwsze - może przyciągnąć do bitewniaków ludzi, których odstręczały grube podręczniki i wysokie ceny. Po drugie - wobec faktu, że jedna z najbardziej znanych firm w branży gier bez prądy wydaje bitewniaka z innowacyjną mechaniką, trudno będzie przejść obojętnie innym autorom i wydawcom. Zapewne w swych przyszłych produkcjach skopiują niektóre rozwiązania. Te zaś, które się nie sprawdziły - zostaną skorygowane. I w ten sposób ludzkość zrobi krok w kierunku opracowania fajnego i grywalnego bitewniaka. Poszerzy się też grono fanów. Którzy prawdopodobnie, po znudzeniu się zabawą z małą ilością frakcji (w świecie RuneWars występują jeszcze wyznający demony barbarzyńcy i typowe leśne elfy), będą chcieli kiedyś spróbować zabawy w interesujących realiach.

                Ale nowi klienci przyciągnięci przez tą grę - to jednocześnie ci, których odstręczały do tej pory tradycyjne bitewniaki. A więc te gry, które nie mają atrakcyjnej mechaniki, fajnych, łatwo dostępnych figurek i machiny promocyjnej przyciągającej nowych fanów - czeka poważne wyzywanie. Oczywiście te warunki w największym stopniu spełnia 9th Age, ale i Kings of War nie ma dużo lepiej. Szczególnie będzie to widoczne w Polsce - gdzie środowisko fanów gier bitewnych jest jednak mało liczne, i gdzie siła wsparcia producenta ma ogromne znacznie dla całościowej popularności danej gry. Mam też nadzieję, że  RuneWars  chapsnie spory kawałek tortu, na który oblizuje się Age of Sigmar. Czyli pieniędzy, jakie ludzie chcieliby zapłacić za grę figurkową z prostymi zasadami, z niskim (finansowo) progiem wejścia. Dlaczego? Bo mimo wszystko może mieć prostsze zasady. A zwycięstwo w RWMG może zależeć nie tylko od pieniędzy wydanych na figurki i szczęśliwych rzutów kością, ale też od decyzji i planów gracza. Gdyby tak się stało - wydawcy dostaliby czytelny sygnał, że nie tylko estetyka figurek przyciąga nowych fanów/klientów - ale przede wszystkim - frajda z gry, jaką tworzą atrakcyjne zasady.

                    Tymczasem, uzbrójmy się w cierpliwość. Co jakiś czas FFG wypuści jakieś nowe informacje o grze. Miesiąc przed premierą - dostępną za darmo w internecie instrukcję. Tak, oni potrafią dbać o klientów, i umiejętnie podsycać ich hype. Ale to, co jest ostatecznie ważne - to wrażenia z gry. Na szczęście - nawet jeśli będą negatywne, to gra ta będzie milowym krokiem w ewolucji bitewniaków.

Zdjęcie ze stołu bitwy. Z wszystkimi kartami, żetonami, znacznikami - będzie pewnie wyglądał jak chodnik w centrum, pierwszego stycznia, o 7 rano.


Dla tych, którzy nie boją się angielskiego - filmiki z prezentacji. Zapraszam do wyrobienia sobie własnej opinii.





PS. Dziękuję tajemniczemu nieznajomemu o pseudonimie Kal_Torak, który zaczepił mnie na forum border princes i wspierał w przygotowaniu tego tekstu.





19 komentarzy:

  1. W nawiązaniu do rozważań nad definicją bitewniaka, które miały miejsce w komentarzach pod tekstem o mechanikach z planszówek -jeśli ffg miało licencję na gry w świecie warhammera, a bitewniaka wydadzą we własnym uniwersum, to znaczy, że pewnie licencja była ograniczona tylko do planszówek, karcianek i rpgów -a jeśli tak, to precyzyjnej definicji odróżniających bitewniaki od reszty gier niewymagających prądu można szukać w umowie licencyjnej -na tyle precyzyjnej, że uwzględniających gry zawierające figurki czy parabitewniaki jak diskwars.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kawał porządnego tekstu.
    Dobrze zagłębia się w temat.
    Od siebie dodam kilka małych sprostowań.
    W świecie Terrinoth jest 6 podstawowych frakcji - Ludzie, Umarlaki, Demoniczni Barbarzyńcy, Elfy, Krasnoludy i Orki. Różnica jest taka, że w grach FFG nie zdążyli jeszcze wydać dodatków do orków i krasnoludów, ale te nacje i ich królestwa stale się przewijają w ich grach.
    Oprócz nich są jeszcze dwie mniej znane frakcje "deep elves" ;P oraz... no tej ósmej nie pamiętam, ale wiem, że jest ;P.
    Z tego co słyszałem docelowo Runewarsy mają mieć 8 frakcji.
    Najważniejsze to osiągnąć ten stan - sześciu. Na formach pojawiały się jakieś niepotwierdzone informacje, że zakładając iż gra będzie się sprzedawała w ciągu 2 lat mają dość do 6 frakcji.
    Ogólnie liczę, że będą mieli dobre tempo w wydaniu przynajmniej tych czterech - mnie interesują krasnale i elfy. Jeśli zaś orki będą wyglądały jak z Warcrafta to wtedy bym się skusił na taką frakcję. Zatem dopóki nie wydadzą interesujących mnie frakcji będę raczej tylko obserwował system - stąd interesuje mnie szybkość wydawanych frakcji w tym systemie ;P

    Podobno FFG chciało wydać tego bitewniaka w świecie Warhammera, ale GW im na to nie pozwoliło. Ogólnie licencję straciły też te gry w świecie Warhammera które już FFG wydawało. Stąd panuje teoria spiskowa, że Runewarsy to "vendetta" FFG ;P.

    Domyślny format punktowy to ponoć 200 punktów. W starterze ponoć szkielety to 94 punkty, a ludzie 99 punktów. Zatem dwa startery powinny umożliwić już grę turniejową. Pytanie czy będą jeszcze jakieś jednostki/bohaterowie które wyjdą razem ze starterem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Stąd panuje teoria spiskowa, że Runewarsy to "vendetta" FFG ;P."

      Jeśli to ma być vendetta to raczej nieudana. Paradoksalnie "games" w nazwie GW jest dość mylące, oni zarabiają na nieco innych odbiorcach:
      http://www.iii.co.uk/news-opinion/richard-beddard/games-workshop-agm%3A-relentless-profit-machine

      Usuń
    2. 2 startery czyli 800zl? :D:D:D

      Usuń
    3. Dokładnie. Niestety FFG to mistrzowie drenażu finansowego lepsi niż Games Workshop. Tutaj masz tekst o frakcji ludzi ze startera: https://www.fantasyflightgames.com/en/news/2017/2/28/protectors-of-the-realm/

      Łącznie 22 figurki! To już w Descencie 2 ed było więcej!

      Usuń
  3. Dal mnie to nadal NIESTETY X-Wing w wersji mass battle. Niestety, bo nie lubię tego całego stuffu dookoła - dziwnych miarek, tekturowych pokrętełek, masy żetonów i dziwacznych kości. Wiem, że to teraz modne, ale dla mnie mało estetyczne, spowalniające grę i mało praktyczne. Zgubisz jeden element i masz grę niegrywalną (znajomy zgubił jedną z miarek do X-Winga i musiał kombinować; protoplasta - Wings of War był pod tym względem znacznie bardziej estetyczny i praktyczny).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wings of war też było ciekawie z tymi duperelkami. Co prawda miarki tylko dwie - ale już żetony obrażeń... Aż się prosiło, żeby jakiś się zapodział, zmieniając w ten sposób balans rozgrywki. Ale ogólnie - zgadzam się. Za dużo mechanik, za dużo gadżetów do nich (tym bardziej, że wraz z dodatkami będą dochodzić nowe). To może być pięta achillesowa tej gry.

      Usuń
    2. Gervaz nie wiem czy nie przesadziłeś z tą komplikacją i wielkością rozgrywki po dodatkach. Jeśli np. odnieść się do 200 punktów jako format domyślny, a w podstawce strona ma ponad 90, a na przedstawionym w artykule koszcie jednostki mamy cenę wielkości od 12-64 punktów nie uwzględniających do tego kosztu ulepszeń ro rozgrywce raczej chyba nie grozi zatrzęsienie od np. 10 regimentów i masy pokręteł i żetonów. Owszem pewnie będzie opcja mini w wersji hordowej bo ktoś może w końcu wystawić np. 10 regimentów po 12 punktów. Z tym, że w x-wingu też jest to możliwe i swarmy wingowe latają do 8 sztuk myśliwców i są niepopularne właśnie ze względu na trudność i czasie rozkazywania takim swarmom - gra się nimi trudniej, ale mają swoich koneserów. Z drugiej strony większość rozpisek x-wingowych to 3 statki. Sam grywam głównie na dwóch ;P. Sądzę, że ilość oddziałów i ich liczba będzie ograniczana przez czas - 90 minut na rozgrywkę, format - możliwe 200 punktów, łatwość prowadzenia (pewnie będzie się lepiej grało na średnich i dużych regimentach z ulepszeniami oraz metą/mechaniką, która szybko odpowie na pytanie czy pójscie w horde małych ale licznych regimentów jest czysto technicznie opłacalna ;P.

      Z drugiej strony to może być fajne, że w razie czego dostęp do hordowej rozpy zawsze będzie istniał. Wielbicieli swarmów w x-wingu nie brakuje, chociaż są w mniejszości ;P

      Usuń
    3. Też nie wiem, czy nie przesadziłem - wszak jeszcze nie grałem. Ale to rzucanie runów na początku każdej tury, ulepszenia na kartach - zaniepokoiły mnie. Jeśli gra będzie uwzględniała to, że w bok lub tył regimentu atakuje się lepiej, to odginaczki (czyli malutkie, dodatkowe oddziały) pojawią się na 100% skoro ruchy mają wyższą kolejność rozpatrywania niż ataki. A 90 min na grę... FFG zawsze podaje czas gry na pudełku. I nigdy nie udało mi się w tym czasie zmieścić.

      Usuń
  4. Nie mam zbyt wiele doświadczenia jeśli chodzi o inne systemy niż te od GW, ale właśnie takie recenzje sprawiają, że się innymi systemami zaczynam interesować =) Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny dobry tekst, brakowało mi takiej bitewniakowej publicystyki. Co do gry to jak już pisałem na innym blogu, FFG wie jak dbać o graczy. Jak zaczynałem przygodę z X-wingiem to wręcz się zakochałem, a wszystkim znajomym powtarzałem, że GW powinno się od nich uczyć. Na każdy sezon nowy Kit, w nim pożądane karty w postaci promek, częste dodatki (teraz już zbyt częste), każda niejasność rozwiewana w regularnie wydawanym FAQu no i najważniejsze czyli turniejowe wsparcie. Jeśli wydawca swoje doświadczenia wykorzysta w wydawaniu tego bitewniaka (a czemu miałby nie wykorzystać) to mimo wszystko wróże im sukces. Oczywiście w XW dodatkowym, bardzo mocnym atutem jest setting czyli dogfighty w świecie Star Wars. Tego Fluffu jak wspomniałeś w śiwecie Terrinoth brakuje, ale paradoksalnie może być to atutem bo FFG może teraz pójść dowolną drogą, a czego by nie wydało (oczywiście w klimacie fantasy) będzie pasować. Osobną kwestią dla ludzi wchodzących w nowy system są potencjalni gracze i środowisko. Jest dużo fantastycznych gier, w które ciężko pograć bo zwyczajnie nie ma z kim i nie ważne, że mają świetny fluff czy mechanikę, po prostu wydawca słabo je promuje, a wątpię żeby FFG popełniło ten błąd. Będę się na pewno uważnie przyglądał tej grze, jestem bardzo ciekaw co się z tego zamieszania rozwinie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, mam nadzieję, że moje kolejne publicystyczne produkcje też będą budzić zadowolenie :) Dbałość o klientów jest znacznie więszka u FFG niż u GW, choć czasem Amerykanie też potrafią odwalić różne numery.
    Co do świata - nie rozwinęli go do tej pory, i raczej nie będą rozwijać. Wszelki konkret (np. orki nie lubią krasnoludów) utrudnia projektowanie gier w stylu multiplayer - gdzie każdy może sprzymierzyć się z każdym.

    OdpowiedzUsuń
  7. To generyczne fantasy, fluff się pojawi jak poczują że można na tym zarobić. Gra nie ma szans przebić się do poziomu X-Winga. Nawet gdyby to był świat Warcrafta. Dobrze że FFG coś robi ale mnie tym nie kupują.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie szczerze mówiąc - też nie. Gdyby mechanika była nieco bardziej ascetyczna, świat ciekawszy - a sama gra nie wyglądała z daleka na wyciągacz kasy, to może...

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny tekst. Ciekaw jestem jaki będzie odbiór bo ludzie lubiący bardziej skomplikowane bitewniaki mają sporo do wyboru a zwolennicy casualowych mają już x-winga w bardziej popularnym settingu ;)
    BTW "Mamy tu punkty, które są wprost proporcjonalne do tego, jak duży jest oddział" - jak dobrze widzę na karcie to akurat koszt pojedynczego standu się zmienia w zależności od wielkości oddziału :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Trochę offtopowo, ale muszę. Jak dla mnie najbardziej zajebiaszczy blog o bitewniakach. Brawo!!! Chcę jeszcze!!!
    Tekst jak zwykle pierwszej klasy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Komentarz powyzej brzmi, jakbym napisal go sam sobie. Ale poniewaz tego nie zrobilem - musial to zrobic ktos z rodziny, zebym sie poczul doceniony... Dziekuje ci babciu!
    A na powaznie - pomyslow mam na rok do przodu, tekstow na dwa miesiace do przodu. Wiec bedziemy dzialac i postaram sie utrzymac poziom.

    OdpowiedzUsuń
  12. Komentaż napisałem ja, także żadna babcia ;) Stwierdzam fakt, bo teksty bardzo dobre.
    Czekam z niecierpliwością na kolejne:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ktoś już miał okazję zagrać i podzielił się wrażeniami:

    https://www.chicagoskirmishwargames.com/blog/2017/04/06/runewars-first-game-and-review/

    Swoją drogą, dobre ostrzeżenie na początku artykułu :-)

    Dumny puchacz

    OdpowiedzUsuń