Jeżeli doskwiera wam nuda i macie ochotę na zaangażowanie
się w jakąś nową grę - to spieszę z propozycją. Choć jednocześnie zdaję sobie
sprawę, że pewnie problemem większości czytających jest nadmiar gier, a nie
czasu.
Mimo wszystko, zapraszam dziś do bloga i starych i
młodych. Ci pierwsi przypomną sobie - i prawdopodobnie lepiej poznają tytuł z
dawnych lat. Drudzy zaś staną oko w oko z wyjątkowo rozbudowanym tytułem.
W pewnym okresie opisywana dziś gra była wiodącą pozycją
na polskim rynku gier z figurkami w roli głównej. Potem jednak przyszła
końcówka lat 90-tych, wszelkiej maści gry bez prądu (nierzadko dużo bardziej
nowoczesne, lepiej przemyślane i bardziej grywalne) zaczęły spływać do Polski
szerokim strumieniem. W efekcie bohater dzisiejszego wpisu:
"BattleTech" nie zdążył zbudować sobie masowej rzeczy fanów, którzy
wspieraliby system po latach.
Jeżeli to pamiętasz, to znaczy, że spędziłeś dzieciństwo bez internetu. |
Niemniej jednak
- gra budzi sentyment. No bo kto nie chciałby zasiąść za sterami stalowego
olbrzyma, ustawić celownik na pracę lub szkołę i nacisnąć "fire"? A
potem stoczyć bój z innym, ziejącym plazmą i rakietami behemotem? Wątek
wielkiego bojowego robota, całkowicie nonsensowny z wojskowego punktu widzenia,
sukcesywnie powraca w wielu grach (również komputerowych) oraz filmach. Jednak
jednym z prekursorów był właśnie "BattleTech". Tytuł wystartował
prawie 40 lat temu, i funkcjonuje do dziś, nieustannie rozwijając się.
Oczywiście największą popularnością cieszy się w USA. Ale to, co zasłynie w
Ameryce, prędzej czy później dotrze na cały świat. Dotarł i do nas, ale dziś
żadną miarą nie zasługuje w Polsce na miano gry mainstreamowej.
Nie został jednak zapomniany i porzucony. Wciąż istnieją
grupki fanów, którzy traktują "BattleTech'a" z dużym zaangażowaniem. Dwóch
z nich: Brathac oraz Ryoken zgodzili się przedstawić grę szerszej
publiczności. Jeśli do tej pory nie byliście świadomi istnienia tego tytułu, to
możecie doznać szoku: jak bardzo rozbudowana gra żyje i kwitnie gdzieś daleko,
poza radarem codziennych zainteresowań. A jeśli znaliście temat ze słyszenia,
to i tak czeka was parę niespodzianek. Zapraszam do lektury!