Od początków swego istnienia ludzie funkcjonowali w warunkach niedoboru. Wszystkiego było za mało - jedzenie, kobiet zdatnych do zapłodnienia, mężczyzn będących dobrymi ojcami, bezpiecznego schronienia... A w dodatku zdobycie owych dóbr narażało osobnika na niebezpieczeństwo, ryzyko i wyrzeczenia. Stąd też w każdego z nas jest wbudowany mechanizm starania się o to, czego chcemy i potrzebujemy. Oraz angażowania całego potencjału intelektualnego i fizycznego w ułatwianie sobie tych starań.
Kolektywny wysiłek miliardów ludzi w ciągu kilku tysiącleci doprowadził do tego, że obecnie część ludzkości stoi wobec zupełnie odmiennego problemu: problemu nadmiaru. Wiele rzeczy, potrzebnych do komfortowego przeżycia, dostępnych jest bardzo łatwo i w (za) dużej ilości. Oczywiście kłopot ten nie dotyczy wszystkich współcześnie żyjących homo sapiens. Ale i ja - i wy, moi czytelnicy - należymy do grupy uprzywilejowanej. Wnioskuję o tym z faktu, że każdy z nas dysponuje wolnymi rezerwami czasowymi, finansowymi i intelektualnymi, które może zainwestować/ zmarnować na zajmowanie się grami figurkowymi.
A może rzucić to wszystko i wyjechać do Iraku? |
Nie zrozumcie mnie źle - uważam, że dużo lepszą sytuacją życiową jest dylemat: "którą figurkę pomalować" niż "w tym tygodniu zjem we wtorek albo w czwartek". Niemniej jednak szczęśliwy los postawił nas, fanów bitewniaków, w obliczu nadmiaru figurek do pomalowania. I to właśnie z tym problemem każdy z nas od czasu do czasu musi się zmierzyć. Ta edycja Figurkowego Karnawału Blogowego dotyczyła właśnie tego zagadnienia. Oto jej plon: