Nie dalej jak 22 lutego 2017 mój długoletni przyjaciel (którego część z was może znać pod pseudonimem "Ciekavski") zapytał mnie, co sądzę o "Test of Honour". W tym momencie nie sądziłem jeszcze o tej grze zbyt wiele. Prawda jest bowiem taka, że zawsze byłem dziwakiem: nigdy nie kręciła mnie Japonia. Są tacy, którzy szczytują, widząc naginatę albo oczy wielkie jak u kosmitów z Roswell. Jeszcze inni traktuję ten kraj i związaną z nim popkulturę jako wcale nie różniące się zasadniczo od innych. Natomiast mnie klimat japoński odstręcza. Zgodnie z poniższym przekazem:
Ale żywot dziennikarza (choćby amatorskiego i samozwańczego, takiego jak ja), wymaga czasami, by porzucić rozważania, jak fajna gra figurkowa mogłaby powstać na bazie "Darkest Dungeon", tylko zająć się potencjalnie bardziej chwytliwym tematem. A ponieważ w polskim środowisku fanów figurek nie funkcjonuje jeszcze skirmishowy system o samurajach, zaś "Test of Honour" będzie niebawem i sprowadzany i promowany - to można oczekiwać, że co najmniej kilkanaście osób się nim zainteresuje. A zatem dziś, na miesiąc przed premierą, napiszę trochę o tej grze.
Hajime!
"Test of Honour" to zupełnie nowy tytuł. Nie żądne wznowienie, remake czy kolejna edycji. Wyda go firma Warlord Games, która jest całkiem dobrze zakotwiczona na polskim rynku - a to oznacza, że grę będzie można kupić w okolicach czasowych premiery ogólnoświatowej.
O co chodzi w tej grze? Na czym będzie ona polegać?
|
Okładka. Ascetyczna czerń, czerwień i biel stanowią intrygującą odskocznię od typowego dla bitewniaków komiksowego fullcoloru. |
Podtytuł sugeruje, że w grze główną rolę do odegrania mają figurki samurajów. I będzie to raczej gra skirmishowa. Siły jednego gracza mają sobie liczyć od pięciu do dwudziestu modeli. I będzie to raczej bitewniak - przez co rozumiem, że nie wystąpi w nim plansza, za to potrzebne będą makiety i linijka która pokaże, jak daleko będą mogły się przemieścić nasze ludki.
Fabuła stojąca za grą jest jednocześnie i typowa i zachęcająca. Władza cesarska słabnie, w kraju wschodzącego słońca zaczyna panować zamęt i niepokoje. W takich to okolicznościach usłyszymy opowieść o waśni pomiędzy dwoma klanami. O co poszło? Ktoś rzucił na kogoś swój cień? Napluł koledze do herbaty, gdy ten poszedł do toalety? A może chodzi o tak banalne sprawy jak władza nad spornym terytorium? Tego dokładnie (jeszcze) nie wiadomo. Ostatecznie jednak daimyo mają ze sobą kosę. Tego sporu nie da zakończyć się polubownie.
Nasi wojownicy będą potykać się ze sobą w kampanii liczącej sobie kilka scenariuszy. Każdy z nich ma specyficzne warunki zwycięstwa.
Po popełnieniu seppuku można było obejrzeć wnętrzności.
Starter może zostać z daleka pomylony z planszówką - jest bowiem zapakowany w pudło o kształcie i wymiarach typowych dla tego rodzaju gier. A gdy je otworzyć, to oprócz figurek znajdziemy tam komponenty, które do tej pory były rzadkością w bitewniakach.
Ale najpierw figurki. W pudełku czekają na nas klasyczne, szare plastiki. Można się spodziewać że ich jakość będzie dobra - lub nawet bardzo dobra (tak jak to było w przypadku "Project Z"). Będzie można z nich skleić 5 samurajów, 20 żołnierzy (ashigaru) - włóczników oraz 10 żołnierzy - strzelców (łuczników lub muszkieterów). Z nich to będzie można stworzyć startowe bandy... to znaczy samurajów i jego eskortę.
Oprócz tego za cenę startera dostaniem 10 specjalnych kostek, 10 podstawek zbiorczych (na których można ustawić po trzy figurki, najczęściej żołnierzy), 42 karty rekrutacji (po 21 dla każdego gracza). Karty te to zarówno koszt punktowy danej jednostki, jej parametry, jak i miejsce, gdzie zaznacza się jej aktualny status. Jeśli graliście w "X-winga" to będzie czuć się z tymi kartami swojsko.
Ale to nie wszystko: mamy jeszcze karty zdolności, ran i dyshonoru. A do tego cała masa żetonów: żetony losu, celów scenariusza, przeładowania/ ostrożności, akcji samurajów, akcji żołnierzy i krwawienia.
|
Zdjęcie zawartości pudełka. Dla tych, którzy nie lubią czytać, ale mają bardzo dobry wzrok. |
Jako wisienka na torcie występują makiety wykonane w technologii 2D. Innymi słowy mówiąc - nieco większe żetony mające zaznaczać obecność murków i budowli.
No i żebyśmy wiedzieli, jak grać i po co - dwie książeczki. Jedna z nich zawiera zasady, druga zaś misje. Ta pierwsza liczy sobie 16 stron tekstu. A jeśli ktoś potrafił napisać krótkie, zwarte zasady, to warto się nimi zainteresować. Jest szansa, że tobie i twojemu przeciwnikowi uda się je opanować w pełni już w trakcie pierwszych pięciu rozgrywek.
Tatakai.
Mechanika rozgrywki to perełka sama w sobie. Po pierwsze - wielce pomysłowy jest system aktywacji figurek. Gracze na przemian wyciągają z woreczka lub kubeczka żetony akcji. Mogą wyciągnąć albo żeton akcji żołnierza, albo akcji samuraja, albo losu. Ten ostatni oznacza aktywację specjalnej zdolności samuraja. Ale w zbiorze są trzy takie żetony. Wyciągnięcie ostatniego oznacza koniec tury. Za pomocą żetonu akcji żołnierza można aktywować żołnierzy (lub ich trzyosobowe grupy). Analogiczne jest z żetonami samurajskimi. Tylko że w woreczku (lub kubeczku) jest nadmiar żetonów samurajskich, zaś ci elitarni wojownicy mogą być aktywowani kilkukrotnie w ciągu tury.
Aktywowana figurka może wykonać kilka działań:
- poruszyć się o 6 cali
- poruszyć się o 3 cale i oddać strzał
- zaszarżować na odległość 6 cali i wykonać atak wręcz
- zrobić unik w reakcji na wrogi atak
- poruszyć się ostrożnie o 3 cale
- podnieść się i przemieścić o 3 cale
- przeładować broń strzelecką
|
- Twój stary to gaijin!
- Chyba twój! |
Mechanika walki jest prosta i szybka (według autorów miała przypominać naparzanie się katanami. Nie jest jednak aż tak szybka). Najpierw atakujący testuje swoją Celność. Aby test się powiódł, musi wyrzucić więcej "katan" na kostkach niż "chybień". Potem ofiara napaści ma prawo do przetestowania swojej Zwinności. Ale tylko wtedy, jeśli do tej pory nie wykonywała jeszcze akcji. Podobnie jak przy ataku - sukces oznacza odskoczenie lub sparowanie ciosu. Ale jeśli unik jest nieudany, albo wręcz niemożliwy, atak ląduje w celu. Wtedy agresor testuje siłę (własnych mięśni lub broni strzeleckiej). Udany test oznacza zadanie ciężkiej rany i wyeliminowanie figurki z gry. Nieudany zaś to zadanie rany powierzchownej. Od tej pory każdy test zranienia przeciwko pokrwawionemu będzie wzmacniany o jedną kostkę za każdy żeton krwi.
I do tego jeszcze jeden mały, ale wyjątkowo smakowity kąsek. Możliwość niehonorowych zagrań. Zamiast walczyć, jak na samuraja przystało, nasz bohater może sfaulować. Czyli wykonać krok dający bonusy do ataku, ale nieprzystojący honorowemu samurajowi. Na przykład sypnie wrogowi piaskiem w oczy, zwyzywa go, głośno i śmierdząco pierdnie, albo pokaże pytonga. Tego typu akcje są możliwe w trybie kampanii. Zwiększają one szanse wygranie starcia, ale psują reputację. Od której zależy lojalność pozostałych żołnierzy.
Fajnie rozwiązano też system zdobywania doświadczenia. W trakcie gry samuraj ma możliwość zdobycia kilka specjalnych zdolności, obrazowanych za pomocą kart. Po potyczce zatrzymuje jedną z nich. I tyle: żadnego liczenia pdków, prowadzenia buchalterii. Prosto i przyjemnie.
Bushi-do
Jak już wspomniałem, całość rozgrywki ma się z założenia układać w kampanię. Jej głównym bohaterem będzie oczywiście samuraj (podobnie jak we Frostgrave jest nim czarodziej). To właśnie on będzie mógł korzystać ze specjalnych zdolność, nabywać zarówno doświadczenie jak i borykać się z ranami.
|
Uważajcie, by nie przedawkować Japonii. |
W odróżnieniu od pana z powyższego obrazka, nasz samuraj nie będzie musiał się borykać samodzielnie z tym, co spotka go po lasach i wioskach. Nawet jego statystki, znacznie wyższe od zwykłych wieśniaków mogłyby nie wystarczyć.
Jego najbliższymi towarzyszami będzie kilku innych samurajów: krewnych lub wasali. Oni również będą cechować się zwiększonymi możliwościami bojowymi i możliwością zdobywania doświadczenia.
Ale to nie wszystko. Zgodnie z odwieczną praktyką bitewniaków będzie można urozmaicić grę za pomocą zestawów dodatkowych. Każdy z nich będzie zawierał jedną figurkę bohatera i towarzyszących mu specjalnych żołnierzy.
Jak na razie zapowiedziano pudełka z następującymi "frakcjami"
- Roninowie
- Zamaskowani ludzie (ale nie są to ninja - raczej ludowi mściciele)
- Zubożali żołnierze
- Samuraje konni
Jak na razie nic nie słychać o ninjach... Ale zaniechanie umiejscowienia ich w grze jest finansowym harakiri.
Każdy z zestawów, oprócz figurek i podstawek, zawierać będzie nowe karty rekrutacji, ran i zdolności. I karty wypraw (quest). To one mają urozmaicać przebieg podstawowej kampanii i wprowadzać do niej nowe wątki.
|
Dodatek z zamaskowanymi ludźmi. Może i są wieśniakami, może to i XVII wiek, ale jednolitość i jakość umundurowania nasuwa skojarzenia z RTS-ami.
|
Wschodzące słońce.
Teraz już możecie sobie wyobrazić, jakiego rodzaju będzie to gra. Dla uzupełnienia najważniejszych informacji podam jeszcze, że potyczki mają być rozgrywane na powierzchni o wymiarach 3 na 3 stopy. Czas rozgrywki ma zaś być nie dłuższy niż 2 godziny.
Na razie znalazłem tylko jedną ofertę preorderu tej gry w polskim sklepie. Ale nie szukałem dokładnie. Jeśli w sklepie, w którym dorobiłeś się rabatu, mają produkty Warlord Games, to będą mieli i to. Cena startera wynosi 175 zł, a zestawów dodatkowych wahają się od 60 do 90 złotych. Biorąc pod uwagę ilość figurek i ich domniemaną jakość - wygląda to na niezłą okazję.
Czy "Test of Honour" zyska popularność? Czy ta gra się przyjmie? Jeśli tylko spojrzeć na aktywność fanów na profilu facebookowym - to już się przyjęła. Ludzi wrzucają zdjęcia własnych figurek w trakcie malowania lub pomalowanych, konstruują makiety i podrzucają oferty alternatywnych figurek. Najwyraźniej nie mogą się już doczekać końcówki marca 2017, kiedy to gra trafi do sprzedaży. Więc jeśli mieszkasz w kraju o rozwiniętej bitewniakowej tradycji i licznej społeczności fanów (który nazywa się Anglia) - kupuj w ciemno.
W Polsce oczywiście może być trudniej znaleźć przeciwnika i wykorzystać grę jako grę, a nie tylko zbiór figurek... Ale biorąc pod uwagę specyfikę zasad i rozgrywki - uważam, że to i tak bezpieczna inwestycja. Niska cena, proste zasady i brak konieczności rozwijania armii sprawiają, że spokojnie można pobawić się z człowiekiem, który do tej pory nie miał styczności z bitewniakami. Co więcej - mała ilość figurek potrzeba do gry sprawia, że malowanie nie zajmie zbyt wiele czasu. Dlatego też ostatecznie: zachęcam. Warto dać szansę grze, która cechuje się prostą i zarazem nowatorską mechaniką. Może nawet się przemogę do tej Japonii...
|
Cześć mała... Wyglądasz na taką, co chciałaby pobawić się moim samurajem ;) |