- o rozstaniu FFG i GW
Angole, jankesi i konflikt pomiędzy nimi, który doprowadził do separacji. A do tego gra i figurki O tym właśnie będzie ten tekst. |
Ponieważ zależało mi na tym, by
blog funkcjonował regularnie (co tydzień w czwartek rano nowy wpis),
przygotowałem sobie zawczasu zbiorek tekstów. Weekend i kilka dni po nim to
czas na edycję, dobranie zdjęć, ewentualne zmiany. Sęk w tym że żyjemy w czasach
ciekawych dla bitewniaków, jak te z chińskiego przekleństwa. I co rusz pojawia
się temat, który wydaje się być wręcz stworzony dla "Bitewniakowych
pogranicz". Nie inaczej było w piątkową noc, 09.09.2016 (zwróćcie uwagę na
prawidłowość numerologiczną. Jeśli dodać do siebie wszystkie cyfry w dacie
rocznej, otrzymujemy 9. A 999 to nic innego jak odwrócone 666. Przypadek?).
Wtedy właśnie na stronie FFG pojawiła się informacja o zakończeniu współpracy z
Games Workshop. Współpracy polegającej na tym, że FFG wydawał gry planszowe,
karciane i rpg na licencji GW. W większości były one osadzone w uniwersum
Starego Świata i Warhammera 40.000 - ale nie tylko ("Talisman", w
Polsce znany zdecydowanie lepiej jako "Magia i Miecz" oraz "Fury
of Dracula").
Wydarzenie to było przepowiadane
przez forumowych speców już do czasu GenConu 2016. Przesłankami, które
wskazywały na taki rozwój wydarzeń był brak zapowiedzi odnośnie dodatków do
gier "Forbidden Stars" i "Warhammer Quest: The Adevnture Card
Game". Szczególnie ta druga pozycja potrzebowała rozszerzeń, niczym kania
dżdżu - najczęściej zarzucono jej to, że przedstawiona w niej kampania szybko
się kończy i gra staje się mało ciekawa.
Ale to jeszcze nic. FFG produkuje
karciankę na bazie WH40.000. Ten typ gier wprost zakłada wypuszczania coraz to
nowych dodatków, na tym właśnie polegają karcianki LCG. A tu martwa cisza...
A ponieważ nie zapowiedziano żadnego
nowego tytułu opartego na licencji GW, wniosek był prosty - współpraca ustaje.
Jak się pokazały wydarzenia, tak właśnie się stało. Ponieważ sam jestem fanem
gier od FFG i byłem fanem gier GW, temat wydał mi się interesujący. Dlatego
przejrzałem różne dyskusje i teksty na internecie, podumałem na ten temat na
własną rękę - a teraz podzielę się z wami tym, co mi się w głowie ulęgło.
Ale, zanim przejdę do rzeczy,
napiszę tutaj uwagę, która dotyczy całego tekstu. Żeby potem nie powtarzać jej
co drugie zdanie. Oficjalne informacje na temat końca współpracy od FFG i GW są
bardzo skromne (w przypadku GW - tradycyjne milczenie). Co prawda publikują oni
doroczne sprawozdania finansowe - ale chyba tylko kilkadziesiąt ludzi na
świecie wie, ile realnie zarabiało GW na udzieleniu licencji tej konkretnej
firmie, ile FFG czerpała z tego tytułu. Jak wzrosły ich przychody dzięki niefigurkowym
grom ze świata Warhammera? Ile w tej decyzji było zimnej, ekonomicznej
kalkulacji, ile konsekwencji prawnych związanych z naruszaniem warunków umowy
licencyjnej - a ile urażonej dumy, nieracjonalnej ambicji, zawiści i lęku? No i
najważniejsze pytanie - kto zawinił?
Aby rzeczowo i poprawnie
odpowiedzieć na te wszystkie kwestie, trzeba dysponować wiedzą, która
zdecydowanie jest poza moim zasięgiem. Oraz poza zasięgiem zdecydowanej
większości osób zainteresowanych tematem. Dlatego to, co pozostaje jako sposób
na zrozumienie sytuacji, to domysły, spekulacje, analogie i zwykłe wyobrażenia.
A całe to kombinowanie przebiega pod wpływem wcześniejszych sympatii i
uprzedzeń. Mimo to - zastanówmy się.
Gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Albo o seks. |
O co chodziło?
Założenia umowy licencyjnej
wydają się być oczywiste. Naczelny Rabin Games Workshop przybija pieczątkę
koszerności (oczywiście nie za darmo!) na grach wydawanych przez FFG. Dzięki
temu graficy i projektanci nie muszą puszczać oczka do klientów: "To nasze
Imperium Sonnstahl to tak na prawdę Imperium z Warhammera, tylko nie mogliśmy
tego napisać i narysować wprost". Klient od razu wie, na jaki klimat i
jakie realia w grze ma się nastawić. A że wielu ludzi (w tym oczywiście ja)
zostało uwiedzionych przez wczesne kreacje GW, to chętniej kupią grę o bogach chaosu rujnujących stary świat, niż o
jeźdźcach apokalipsy sprowadzających koniec świata na średniowieczną Europę.
Wygląda to na układ idealny: GW
dostaje pieniądze za nic (nie ponoszą kosztów projektowania, produkcji,
marketingu). FFG wydaje gry, którymi już na starcie są podjarani różnej maści
fanboje. Sprzedaż rośnie, pieniążki płyną do kasy.
W czym więc tkwi haczyk? W
szczegółach, jak zwykle. A konkretnie w szczegółach umowy. Jeśli zwykłe umowy o
pracę są tak skomplikowane, to wspólne dzieło amerykańskich i brytyjskich
prawników korporacyjnych być może rywalizuje objętością z rulebookiem do 8
edycji battla (i nie chodzi mi tu o wersję mini). Siłą rzeczy muszą w niej być
paragrafy odnoszące się do warunków zakończenia umowy. Niestety - mała jest szansa,
że kiedykolwiek je (i resztę umowy) poznamy. Ale zazwyczaj umowy kończą się w
przewidzianym z góry terminie - albo są zawierane na czas nieokreślony. W tym
drugim przypadku podawane są warunki, których spełnienie powoduje ich
zakończenie. I znów - może to być po prostu rezygnacja jednej ze stron, bez
podania przyczyny, albo też z góry opisane działania równoznaczne z naruszeniem
innych paragrafów i tym samym będące podstawą do zakończenia umowy.
Nie znając ani treści umowy, ani
kulisów działania i współpracy obu producentów jesteśmy skazani na domysły i
domniemania. Czy FFG przestanie wydawać gry na licencji GW, bo nadeszła ta
szatańska data, będąca jednocześnie datą kończącą umowę? Raczej nie, bo firma
ta potrafi zapowiadać swoje działania z dużo większym wyprzedzeniem. Również
takie, które nie spodobają się fanom. Np. informację o zakończeniu wydawania
pierwszej edycji "A Game of Thrones LCG: puszczono w eter z rocznym
wyprzedzeniem. A zatem koniec licencji nosi znamiona wydarzenia nagłego.
Kto za tym wszystkim stoi?
Jeśli rzeczywiście tak jest, to
jedna ze stron postanowiła zakończyć współpracę. Być może oburzona poczynaniami
drugiej, być może przekonana o nieopłacalności dalszej kooperacji, być może
pewna tego, że samodzielnie zrealizuje swoje ambicje. A że strony są tylko
dwie...
"GW zdradnyk!" -
rozległy się głosy z każdej strony internetowych dzikich pól. Oczywiście firma
ta przez długie lata ciężko i uczciwie pracowała na opinię wydawniczego buca
(więcej na ten temat - tutaj). Oczywistą koleją rzeczy została obwiniona za
obrót spraw, który nie spodobał się wielu fanom. Być może to właśnie ta strona
wypowiedziała umowę. Dlaczego miałaby to robić? Od kilku miesięcy możemy bowiem
obserwować mocną ofensywę planszówkową ze strony GW. Już teraz wiemy, że
niebawem zostanie wydany ponownie "Blood Bowl". I jeśli na raz będą
istniały dwie gry o tym tytule ("Blood Bowl: Team Manager" to prawie
to samo), obie na raz dostępne w sklepie - przy czym jedna wyraźnie tańsza, dla
czterech graczy, nie wymagająca malowania figurek... Wtedy złośliwy klient może
kupić nie to, co powinien. Dlatego trzeba go wyprowadzić z błędu. Mówiąc wprost
- GW mogło zawczasu zadbać o sprzedaż planszówek, które sprzedaje już teraz (jeśli
na raz istnieją dwie gry, który tytuł zaczyna się od "Warhammer
Quest...", z czego jedna jest dużo tańsza, nie wymaga malowania figurek -
ciąg dalszy już znacie. Dodajmy do tej wyliczanki np "Horus Heresy").
Oraz o sprzedaż tych, które wyda w niedalekiej przyszłości.
Ale w internecie popularna jest
jeszcze jedna teoria. Osoby, które podają się za współpracowników FFG,
twierdzą, że GW złym okiem łypał na zyski, które płynęły z najlepiej sprzedającego
się bitewniaka w USA - X-winga. Skoro klienci zwiedzeni na manowce tym
pseudobitewniakiem nie poznali się na wspaniałości gier o wieloletniej
tradycji, świetnych figrukach i genialnych zasadach, to trzeba nawrócić ich na
jedyne słuszne sympatie. Dlatego rzekomo GW miał zażądać, by FFG zaprzestało
produkować i sprzedawać grę o myśliwcach z uniwersum gwiezdnych wojen. A jeśli
nie - to koniec, zabieramy swoje zabawki i radźcie sobie sami. Teoria ta wydaje
się mocno wątpliwa - ale krąży po sieci i znajduje częściowy posłuch.
I że nie pracuję w FFG. |
A jeśli było inaczej? Wszak FFG
też mogły mieć powody do rezygnacji ze współpracy. Jak się pewnie domyślacie,
opłata licencyjna była znacznie wyższa nawet od tych śpiewanych sobie przez
notariuszy. A do tego pewnie opłacana w regularnych odstępach czasu. Podobno
owe opłaty stanowiły znaczną część przychodu GW (bez nich spadek dochodów byłby
jeszcze szybszy). A że gier z tego uniwersum FFG wydały już sporo, to mogły
powoli tracić pomysły na nowe tytuły. Poprzednie zdanie jest oczywiście
półżartem. Jeśli wszystko, co miało słowo "Warhammer" na pudełku
przynosiłoby pieniądze, to w końcu FFG wydałoby pewnie "Warhammer 40.000:
Piotruś" i "Mordheim: Domino".
Więc może te gry nie sprzedają się
już tak dobrze, jak kiedyś? I nie warto do nich dokładać?
Ale może być jeszcze inaczej.
Wyobraźmy sobie, że klient kupi sobie "Warhammer: DiskWars". Do tego
"Warhammer Quest: The Adventure Card Game". Nakręci się na ponury
świat niebezpiecznych przygód. Zżyje się, pokocha, i chętniej będzie umierał za
Nuln niż za Gdańsk. Aż w końcu jego oddanie może wzrosnąć do tego stopnia, że
będzie chciał wejść w figurkowego bitewniaka. I wtedy może zacząć kupować
figurki produkcji GW (i grać w The 9th AGe ;) ). Zamiast wydać swoje dolary na
"RuneWars: The Miniature Game". Produkcja gier w ramach umowy
licencyjnej jest bowiem mieczem obosieczny. Nie tylko korzysta się w niej z
popularności światów, do których kupiło się licencję - ale jednocześnie samemu
się ją buduje. Robiąc tym samym marketingową robotę dla licencjodawcy i jeszcze
mu za to płacąc. Być może ktoś w FFG uznał, że pora przestać wspierać uniwersum
innego wydawcy, bo robiąc to, odbiera się klientom szansę na polubienie
wspaniałego i intrygującego świata RuneWars?
Widzicie? Można kupić licencję na WFB. Zrzutka na kickstarterze, ogarnięta ekipa i wraca stary dobry battl. |
Pewnym poparciem tych spekulacji
może być fakt, że GW chce udzielać innym wydawcom licencji na wydawanie
gier w swoich uniwersach. Może na innych warunkach, może mniejszym firmom - ale
oferta jest jasna.
Czy musiało do tego dojść?
Cytując klasyka - widocznie
musiało, skoro doszło. Od czasu zawarcia tej umowy znacznie zmieniła się
sytuacja obu firm. FFG wyrastają na lidera branży zaawansowanych gier bez prądu.
Firma rozszerza swą działalność na Europę, agresywnie i zwycięsko zajęła pole w
królestwie gier figurkowych. Natomiast GW... Szkoda gadać. Leci w dół z roku na
rok. W końcu udziałowcy wymusili zmiany na najwyższych szczeblach władzy, znów
wydaje się osobne gry, wrócą specialist
games, z oficjalnych komunikatów wieje obowiązkowym, korporacyjnym
optymizmem. Na pewno firma chce ratować swoją dawną pozycję. Jeśli postrzegać
rynek zaawansowanych gier bez prądu jako pole konkurencji, na którym może być
tylko jeden zwycięzca - konflikt wydaje się być nieunikniony.
Co dalej planszówkowcu,
karciankowcu, rpgowcu?
Na jakiś czas mamy przerwę, jeśli
chodzi o nowe gry tego typu, nie wydawane przez GW. Będzie więc czas na
dogłębne poznanie paru na prawdę dobrych tytułów. Szczególnie rekomenduję wam trzecią edycję
"Fury of Dracula", "Chaos in the Old World" i
"Forbidden Stars" oraz "Only War". Ale oprócz tego -
jest jeszcze mnóstwo innych gier. W dodatku wysoce zróżnicowanych. Mamy więc i
karcianki, i planszówki, i rpgi - i rpgo-karcianki. Proste i skomplikowane, dla
dwóch graczy i dla sześciu. Takie, w których rozgrywka trwa 20 - 30 minut i 3 -
4 godziny. Każdy znajdzie coś fajnego dla siebie. A jeśli w przyszłości pojawią
się inne gry, których akcja dzieje się w starym świecie i świecie mrocznej przyszłości,
to na pewno będą one podobne do innych gier oferowanych przez danego
producenta. Gry od GW będą ociekały od cudownych figurek, miały nieprzemyślane
zasady i będą kosztować 350 zł. Za to, jeśli jakiś niemiecki wydawca zatrudni
niemieckiego projektanta, to możemy dostać eurogrę osadzoną w świecie-kuźni,
której treścią będzie produkcja uzbrojenia na rzecz Imperium.
Ponieważ tytuły od FFG znikną ze
sprzedaży w luty 2017, radzę zrobić zakupy. Prawdopodobnie nie zostaną one
wznowione w ciągu najbliższych kilku lat. Na początek ich ceny sklepowe mogą
być niższe (sklepowe wyprzedaże) - ale potem trudniej będzie je dostać, a i
cena skoczy w górę.
Nurgle, Stary Świat i do tego po polsku. To nie może być zła gra - i nie jest! |
Co dalej figurkowcu?
Jeśli prawdziwa jest teza, że
planszówki mogą przyciągać nowych ludzi do grona bitewniakowców - to w
najbliższym czasie takowy przypływ znacznie się zmniejszy. Gry FFG cieszyły się
sporą popularnością wśród fanów planszówek, część z nich była bardzo wysoko
oceniana w światowych rankingach. Nie można tego samego powiedzieć o "Assassinorum:
Execution Force" czy "Lost Patrol". Wydają się one być
adresowane raczej do ludzi lojalnych wobec GW i stanowią pretekst do dodania
nowych figurek przeznaczonych do ulubionego bitewniaka.
A więc miłośnicy Age of Sigmar i
Warhammera 40000 dostaną nowe zabawki. Zapakowane w wielkie pudła,
"wzbogacone" o reguły pozwalające na oddzielną zabawę nimi. Ale potem
te figurki wrócą jako samodzielne armie (Deathwatch, czy kult genestealerów).
Skupienie się GW na rynku planszówek będzie równoznaczne z zaniedbaniem
podstawowych bitewniaków. Co nie musi być takie złe - wreszcie będzie czas, by
pomalować zaległe figurki i zagłębić się w samą grę. Albo spróbować innych
systemów - czego niniejszym życzę.
W dalszej przyszłości (jeśli
powiedzie się eksperyment z "RuneWars The Miniature game") FFG może
poszerzyć ofertę bitewniaków. Może nawet doczekamy się figurkowej Gry o Tron?
W zasadzie to nie musimy czekać. Figurki już są, mechanikę można wziąć z dowolnego systemu historycznego. Specjalnie na wniosek Sarmora ze strategie.net.pl - link do źródłowego forum tutaj. |
Pora zbliżać się do końca. Jeśli
sytuację zerwania współpracy pomiędzy FFG a GW porównać do rozwodu, to w jej
efekcie najbardziej ucierpiałyby dzieci. Czyli klienci i fani. Wystawieni na
zamęt, niepewność, konflikt lojalności. Na szczęście nie jesteśmy dziećmi, a od
niesnasek pomiędzy wydawcami nie zależy nasz los. Już prędzej ich. Oczywiście
wiadomość, że nie będzie dodatków do naszej ulubionej, dopiero co kupionej gry
nie jest czymś miłym. Ale rynek tego typu gier jest baaardzo szeroki i zachęcam
do eksplorowania go. Do próbowania nowych tytułów, malowania nowych figurek.
Żyjemy w złotych czasach zaawansowanych gier bez prądu, i jeśli FFG i GW na
chwilę się zakrztuszą, to nikt tego nawet nie zauważy.
Zostaniesz z mamusią GW, czy tatusiem FFG? Na szczęście nie musisz wybierać, to nie religia (nie dotyczy Japończyków). |
Interesujące wnioski, choć czasem mam wrażenie, że próba odgadnięcia co siedzi w głowach szefostwa GW jest jak próba podłączenia się do Tyranidzkiego Hive Mind =)
OdpowiedzUsuńCo ciekawe, cała ta sytuacja może nam graczom przynieść korzyści, począwszy od zaostrzenia konkurencji i podejmowania kolejnych prób przypodobania się klientom, po eksplozję nowych systemów. Można się co prawda obawiać rozproszenia graczy pomiędzy różnymi systemami, ale koniec końców, więcej systemów oznacza większy wybór i potencjalnie jeszcze więcej graczy, czego nam wszystkim życzę =)
Widziałem tutaj komentarz kilka tygodni temu na temat dr Agbazary i postanowiłem skontaktować się z nim zgodnie z instrukcją, dzięki temu człowiekowi za przyniesienie mi radości zgodnie z życzeniem. postąpiłem zgodnie z instrukcjami, które udzielił innym, aby odzyskać moją kochankę, która opuściła mnie i dzieci na 3 lata, ale dzięki dr Agbazara, ponieważ teraz wróciły do mnie na dobre i jesteśmy razem szczęśliwi. skontaktuj się z nim również w celu uzyskania pomocy, jeśli masz problem w związku przez e-mail na adres: ( agbazara@gmail.com ) LUB przez WhatsApp na: (+2348104102662). I zeznaj za siebie.
UsuńPróba odgadnięcia, co siedzi we własnej głowie, co rzeczywiście sprawia, że podejmujemy takie decyzje, a nie inne - to też wyzwanie. Co dopiero odgadywanie motywacji zespołów ludzi, których osobiście nie znamy. Czyli szefów tych firm.
OdpowiedzUsuńJa tam bym się cieszył, jakby gracze rozpraszali się pomiędzy różnymi systemami, próbowali z szerokiego menu tego, co będzie im najbardziej odpowiadać. A jak gust się zmieni - spróbować jeszcze czegoś innego. A tutaj link do ciekawej dyskusji na temat, którego dotyczy artykuł. Jest w niej więcej faktów i konkretów (po odsianiu wrażeń, opinii i uprzedzeń) http://www.gry-planszowe.pl/forum/viewtopic.php?f=1&t=45063
Bardzo ciekawy tekst. No cóż, też przychylam się do wniosków - GW i FFG to teraz dwa potężne ośrodki produkcji gier planszowych i bitewnych, każde ze swoim profesjonalnym zapleczem i ludźmi. Nie ma tu miejsca na współpracę a jedynie na podbieranie sobie klientów.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nawet z prawnego punktu widzenia jest to naprawdę skomplikowany temat. Szkoda, że prawo i kapitalizm wszędzie musi wtykać swoje 3 grosze.
OdpowiedzUsuńW dodatku raczej nie będzie nam dane poznać szczegółów. Umowy o współpracy utajnione jak pakt Ribbentrop - Mołotow. Zero konkretów udostępnionych szerszej publiczność. Wielu fanów poczuło się rozczarowanych - a to wszystko po to, by prezes zarobił parędziesiąt tysiaków więcej.
UsuńWidziałem tutaj komentarz kilka tygodni temu na temat dr Agbazary i postanowiłem skontaktować się z nim zgodnie z instrukcją, dzięki temu człowiekowi za przyniesienie mi radości zgodnie z życzeniem. postąpiłem zgodnie z instrukcjami, które udzielił innym, aby odzyskać moją kochankę, która opuściła mnie i dzieci na 3 lata, ale dzięki dr Agbazara, ponieważ teraz wróciły do mnie na dobre i jesteśmy razem szczęśliwi. skontaktuj się z nim również w celu uzyskania pomocy, jeśli masz problem w związku przez e-mail na adres: ( agbazara@gmail.com ) LUB przez WhatsApp na: (+2348104102662). I zeznaj za siebie.
OdpowiedzUsuńCăsnicia mea era aproape la sfârșit când am văzut un comentariu despre un bărbat pe nume Dr. DAWN, care îi ajută pe oameni să-și recapete soțul și l-am contactat, din fericire pentru mine, a făcut vrăji după 24 de ore, iubitul meu s-a întors la mine, de atunci, căsnicia mea a avut loc. a fost stabil, mulțumesc pentru tot ceea ce a făcut pentru mine, vă asigur că luați legătura cu el,
OdpowiedzUsuńeste priceput cu următoarele vrăji:
* vrăji de dragoste
* vrăji de căsătorie
* magia banilor
* vraja norocului
* Vrăji de atracție sexuală
* SIDA Cure Magic
* Casino Cave
* Peșterile blestemate au fost eliminate
* Vraja de protecție
* Magic Loterie
* Vrăji norocoase
* Vraja de fertilitate
* Inel de telekineză 💍
WhatsApp: +2349046229159
E-mail: dawnacuna314@gmail.com