Bitewniaki,
jak produkt rozrywkowy, muszą być atrakcyjne (czyli przyciągać klientów). Stąd
te wszystkie błyszczące okładki, realistyczne makiety, kolorowe grafiki. A
przede wszystkim figurki, wykonane z mistrzowską starannością, pomalowane
lepiej niż gotyckie rzeźby. To one mają łapać fanów za serca i portfele.
Sęk w
tym, że niektóre w ogóle nie łapią. I nie jest to winą wydawcy, ale odbiorcy.
Każdy ma bowiem swoje gusta i antygusta. Kto z was lubi odtwarzać za pomocą
figurek bitwy XVIII-go wieku? No właśnie...
Dzisiejszy wpis będzie prezentował jedną z gier,
które mi nie pyknęły. Od strony formalnej nie można im nic zarzucić: zarówno
autorzy zasad, designerzy i malarze modeli jak i wydawca wykazali się pełnym
profesjonalizmem. Jego efektem jest tytuł (w zasadzie dwa tytuły), który od
kilkunastu lat cieszy rzesze ludzi na całym świecie. W tym czasie doczekał się on kilku edycji, dziesiątków rozszerzeń i mutacji... Gdzieś nawet mi mignęła
karcianka osadzona w tym uniwersum. A zatem - system żyje, fani rwą go
garściami. Tylko mnie jakoś nie zachęcił. Nawet wiem czemu. Chodzi o te roboty:
warjacki. Ich sylwetki zawsze kojarzyły mi się z figurkami robionymi na bazie
jajka-niespodzianki, słomek do napojów i jednorazowych widelców... I właśnie z tego
powodu "Warmachine & Hordes" długo pozostawało u mnie poza
radarem zainteresowania.
Inna gra o dużych robotach potykających się z bardziej tradycyjnymi formacjami. |
Tego
typu uprzedzenia może sobie mieć każdy; nie jest to niczym dziwnym ani złym.
Jeśli jednak mam zamiar przedstawiać polskie środowisko fanów gier bitewnych,
nie wolno mi pomijać milczeniem ważnych i popularnych systemów, do których mnie
osobiście nie ciągnie. Dlatego z czasem przeczytacie tu zapewne o
"Malifaux" oraz "Infinity". Dziś jednak przyjrzymy się
bliżej "Warmachine & Hordes". Niniejszy wpis nie powstałby, gdyby
nie inicjatywa Rafała, znanego w kręgach fanów systemu jak Krawat. Zgłosił się,
by przedstawić system szerszej publiczności. Zapraszam więc do rozmowy z nim.
Pytałem go o grę niczym pierwszy naiwny, a on wytłumaczył wszystko cierpliwie: